Seis

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Buenos dias. - słyszę kobiecy, bardzo niski, zachrypnięty głos i niemal natychmiast unoszę głowę do góry, mocno uderzając nią o gruby, drewniany blat, pod którym klęczę.

Syczę cicho z bólu, wykrzywiając twarz i rzucając parę przekleństw pod nosem. Podnoszę się na równe nogi, otrzepując z kurzu moją długą sukienkę, po czym spoglądam przed siebie. Wręcz w jednej chwili, gdy tylko dociera do mnie, kto właśnie stoi po drugiej stronie baru i spogląda prosto w moje oczy, uśmiecham się głupio, czując, jak moje dłonie zaczynają pocić się ze stresu.

- Hola. - szczerzę się jak kretynka, będąc podekscytowana możliwością usłyszenia głosu tajemniczej zielonookiej kobiety i nawiązania z nią jakiejkolwiek, chociaż tak krótkiej, rozmowy - Me llamo Camila. ¿Cómo puedo ayudarte? (Mam na imię Camila. W czym mogę pomóc?)

Kobieta przez chwilę marszczy swój blady i bardzo zgrabny nos, wręcz przeszywając mnie na wskroś zabójczym spojrzeniem. Teraz, mając w końcu okazję jeszcze bliżej przyjrzeć się oczom nieznajomej, muszę przyznać, że są jeszcze piękniejsze niż kiedy mogłam oglądać je jedynie potajemnie i przez ułamki sekund. Jej ciemne włosy perfekcyjnie opadają na smukłe, lecz umięśnione ramiona, a wyraźnie zarysowane kości policzkowe, wydają się tak ostre, że mógłbyś się skaleczyć od samego ich dotknięcia, mi amigo.

- Masz amerykański akcent. - czuję jak rumieńce pojawiają się na moich policzkach, po raz pierwszy słysząc od kogoś te słowa. Nigdy nikt nie zwrócił swojej uwagi na tak drobny szczegół, jak bardzo lekki akcent w moim głowie, co sprawia, iż kobieta robi na mnie duże wrażenie. Jej osoba jest naprawdę zachwycająca i wręcz... onieśmielająca.

- Studiowałam we Wschodniej Atlancie. - również zaczynam mówić po angielsku, czym przyciągam kilka spojrzeń moich klientów, którzy jeszcze nigdy nie mieli okazji usłyszeć mnie, rozmawiającej w jakimkolwiek innym języku.

- Oh... Wschodnia Atlanta... - mruży oczy, unosząc lewy kącik ust ku górze - Urocze miejsce.

- Tak, mam bardzo dobre wspomnienia. - przytakuję, uśmiechając się jeszcze szerzej - A pani? ¿De dónde eres? (Skąd jesteś?)

Nie mogę ukryć swojego zdziwienia, gdy na moje pytanie kobieta jedynie uśmiecha się delikatnie i przejeżdża językiem po najpierw dolnej, a następnie górnej wardze, przyciągając tym mój wzrok, którego nie jestem w stanie oderwać od jej ust.

Otwieram buzię, by zapytać, czy nie uraziłam ją moją zbytnią nachalnością. Wiem, że to co na Kubie może dla nas - Kubańczyków być czymś normalnym, inni mogą odbierać jako nadmierną ciekawość. Niestety, nim dane mi jest wypowiedzieć choć jedno słowo, zielonooka zabiera z blatu jedną z butelek piwa i zostawiając na nim za dużą ilość gotówki, odchodzi bez słowa.

Jedyne co jestem w stanie zrobić, to stać jak kołek i wgapiać się w jej oddalającą się sylwetkę.


She took me back to East Atlanta, na-na-na...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro