{13}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luke odwiózł Gemme pod jej blok. Wysiadła bez słowa i ruszyła do siebie do mieszkania. Wzięła kolejny prysznic i przebrała się w swoje rzeczy. Tak naprawdę nie była fanką ciuchów obcych facetów, czego nie potwierdziłaby jej szafa.

Luke nie odjechał z pod jej mieszkania. Był na siebie wściekły. Siedział w samochodzie i walił głową w kierownice, próbując przekonać siebie, że zrobił dobrze, że może być z siebie dumny.

Więc dlaczego cały czas tutaj stał?

Miał ochotę krzyczeć. Może powinien krzyczeć, to by mu pomogło, a nie.. wysiadanie z samochodu.

Miał czas, żeby się nad tym zastanowić.

Nawet nie wiedział, które mieszkanie jest jej. Musiał je znaleźć, co dawało mu dodatkowy czas, żeby się cofnąć.

Ona sama ułatwiła mu to zadanie, co prawda nieświadomie, bo po prostu wyszła na balkon. Gemma paliła na balkonie i po prostu.. nie, Gemma nie miała pojęcia, co po prostu.

Pragnęła kogoś kogo nie mogła mieć i w jakiś sposób była mu za to wdzięczna. Był pierwszą osobą od śmierci taty, która mogła ją zniszczyć.

Na trzecim piętrze jest wiele mieszkań. Cudem już było, że wszedł do środka, bo ktoś inny wychodził.

Im dłużej tu był, tym powinien mieć więcej możliwości, a on pukał już do drugich drzwi i był daleki od poddania się.

To i tak się wydarzy.

Nigdy nie powiedział sobie bardziej beznadziejnego zdania. Nie, czekajcie, było drugie.

Po co się dłużej frustrować?

Powinien iść przespać się ze swoją dziewczyną. Powinien to robić całą noc, aż wybije sobie z głosu ten pomysł.

Jeszcze nie jest za późno.

Zapukał do drzwi.

Drzwi się otworzyły.

– Co tu tutaj do cholery robisz?

Przekroczył próg.

Trzasnął drzwiami.

– Obiecałem sobie jedno, że policzę każdy cholerny pieg, jaki masz na swoim ciele.

– Luke – wypowiada jego imię z przerażeniem.

– Chcę tego – przysuwa się do niej, ona się nie odsuwa – Cholera, nie masz pojęcia, jak cię pragnę.

– Za dużo gadasz.

Gemma uśmiecha się. Jest w tym coś szczerego.

Przysuwa się do niego.

Robi coś czego nie robi nigdy, ale on o tym nie wie.

Cmoka go z uśmiechem w usta, sprawdza jego reakcje.

Jest tak.. szczęśliwa?

Na pewno nie jest przerażona.

– Tylko na tyle cię stać? – pyta ją.

– Chodź – łapie go za nadgarstek i ciągnie do pokoju.

Właściwie jego większą część zajmuje łóżko. Zdają sobie sprawę, że robią z tego coś wyjątkowego. Jakby byli ze sobą od miesięcy i nie mogli się doczekać tego pierwszego razu.

Gemma zrzuca z siebie koszulkę, a Luke nie może oderwać wzroku od jej pleców.

Ma tatuaż?

Ogromny tatuaż na prawym boku.

Potem mu się przyjrzy.

Potem.

Przytula się do jej pleców.

Po raz pierwszy są tak blisko. Tym razem to Gemma zamyka oczy. To ona nie wierzy w to, bardziej od niego.

Luke muska ustami jej ucho. Przechodzą ją ciarki po całym ciele.

To nie może być prawdziwe. Dlaczego się tak czuje?

Szarpie zębami jej ucho, co ją rozbawia. Może próbuje rozluźnić atmosferę, nie była pewna, ale była zaskoczona, jego pewnością siebie.

Całuje ją w szyje, a raczej muska jej szyje, sprawdzając jej reakcje. Na szczęście jej galopujący puls mówi sam za siebie.

– Luke, szybciej.

– Nigdzie mi się nie śpieszy – całuje ją w policzek.

Gemma jęczy z frustracji. Chce rozpiąć stanik, zdjąć majtki, najlepiej wszystko na raz, ale Luke jej nie pozwala.

– Połóż się na łóżku – pcha ją na brzuch. Gemma ląduje twarzą na poduszce.

– Mmm, pan stanowczy.

Nie mógł oderwać wzroku od jej piegowatych pleców, a nawet kościstego tyłka. Podobały mu się nawet jej łydki.

– A teraz leż spokojnie, bo będę liczył piegi – całuje ją pomiędzy łopatkami, a Gemma jęczy.

– Nie możesz zrobić tego później? Zrób to później. Proszę!

– A co byś chciała najpierw? – jakby dostała zupełnie innego Luke'a.

– Mam wiele pomysłów – obraca głowę w jego kierunków – Ale musiałbyś być do tego nagi.

– Nagi powiadasz?

– Luke! Przestań tyle gadać o w końcu coś zrób – sadziła, że tak naprawdę się boi.

Była tego pewna, gdy przestała czuć na sobie jego ciężar, ale wtedy usłyszała sprzączkę od paska i wiedziała, że ma na co czekać.

To się naprawdę dzieje.

Pomyśleli oboje.

Luke nie nosił prezerwatywy w portfelu, czy nawet kieszeni. Robili to zawsze u niego lub u niej w mieszkaniu, a tam zawsze coś było.

Gemmamoże to był znak, ale zamierzał go zignorować – Nie mam prezerwatywy – było mu wstyd, poczuł się jak cholerny prawiczek.

– Och – nie była zaskoczona – Paczka pod łóżkiem.

Schylił się pod łóżkiem i znalazł gigantyczną paczkę kondomów.

To też powinno go powstrzymać.

Chciał być jedynym, a jednocześnie.. nie chciałbym jakimkolwiek.

Gemma czekała.

Wierciła się niemiłosiernie, ale się nie obróciła.

– Obróć się, Gemma – żałowała, że tak wiele osób wcześniej wypowiedziało jej imię.

Zrobiła tak jak jej kazał.

Stał przed nią kompletnie nagi, z penisem we wzwodzie, zakładając na siebie prezerwatywę. Nie potrzebowała gry wstępnej, była już na niego gotowa. Zjechała spojrzeniem po jego ciele i zatrzymała się na jego penisie. Cóż, widziała większe, ale rozmiar nie był najważniejszy.

– Patrz mi w oczy – sam siebie nie poznawał, może o to chodziło.

Wczołguje się na nią, a Gemma jeszcze szerzej rozchyla nogi. Nie zdjął z niej majtek, ani stanika.

Co za kretyn.

Pomyślała.

Nawet się jeszcze nie całowali...

Była tylko brudną fantazją..

Nie chciała już o tym myśleć. Sama zdjęła stanik, a majtki przesunął tylko na bok i powoli zaczął się w nią wsuwać.

– Patrz na mnie – wziął jej policzek w dłoń, nie pozwalał spuszczać jej wzroku. Jego kciuk sunął po jej ustach, a ona zachęcająco wyciągnęła język, żeby go polizać. Luke jęknął. Pocałowała jego palec.

Było w tym coś spokojnego, ale zarazem dzikiego. Oboje mieli dzikie oczy.

Wsuwał się w nią w boleśnie wolnym tempie, a ona jeszcze szerzej rozchylała nogi, chcąc go jak najbardziej poczuć. Dopiero, gdy był w niej cały oboje jęknęli. Wtedy coś się zmieniło, jakby to dopiero było prawdziwe.

– Pocałuj mnie, proszę – Gemma nienawidziła prosić — Proszę, Luke, pocałuj mnie.

– Tutaj? – całuje ją w szyje – Tutaj? – obojczyk – A może tutaj? – dosłownie muska jej sutek i porusza się w niej. Luke dostrzega piegi na piersiach, cała masa piegów, odruchowo zaczął je liczyć, ale Gemma pociągnęła go za włosy.

– Nie teraz, proszę.

– Tutaj, tak?

Jest w niej, a teraz jeszcze przykłada swoje usta do jej ust.

To było za dużo, dla nich obojga.

Ich usta się łączą.

Delikatnie, powoli, ale to im nie pasuje. Samo nie wiedzą, kto pierwszy rozchyla usta i wypcha komu do nich język.

Jęczą, głośno.

Języki się splatają. Gemma oplata go rękami wokół szyi, a Luke zaczyna się poruszać.

Nigdy się tak nie czuł.

Gemma zażarcie go całuje, a on gwałtownie się w niej porusza.

Jęczą.

Krzyczą.

Gryzą się.

Ale przez cały czas patrzą sobie w oczy.

Gwałtowność nie ustaje. Luke porusza się w niej, starając się zapamiętać każdy dźwięk i każdy ruch jej ciała. Gemma zaciska się wokół niego i krzyczy mu w usta. To mu wystarcza, żeby także dojść.

Teraz powinni czuć konsekwencje.

Patrzy na nią.

Ona odgarnia mu włosy z twarzy.

– Pocałuj mnie, Luke.

Ona nie chce, żeby on wyszedł. Chce spróbować go zatrzymać.

– Teraz policzę wszystkie twoje piegi – cmoka ją w usta i wysuwa się z niej.

Pustka.

Strach.

Luke zawiązuje prezerwatywę i rzuca ją gdziekolwiek, dla żadnego z nich to nie ma znaczenia. Z powrotem wczołguje się na nią.

– Chyba zacznę tutaj – wskazuje palcem na szyje, a potem zastępuje palec ustami.

Gemmie nigdy nie chciało się bardziej płakać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro