21. (16+)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter

Widziałem w oczach Tony'ego niepewność i nie dziwiła mnie. Też nie byłbym pewny tego co się właściwie dzieje, bo nie było to zwyczajne.

Bliższa relacja z uczniem, jakieś stare rany i nowe doświadczenia. To wszystko się nałożyło i miałem świadomość tego, że może być mu ciężko.

Wróciliśmy na plażę kierując się na betonowe molo. Usiadłem na jego krańcu, a już po chwili Stark zajął miejsce za mną i położył brodę na moim barku.

Stwierdziłem, że w sumie narazie wystarczą dwa słowa. Może uspokoiłyby go trochę.

- Kocham cię - powiedziałem do mężczyzny obejmującego mnie w pasie.

- Ja... ja ciebie też kocham Petey - usłyszałem tuż przy swoim uchu.

Te słowa sprawiły mi ogromną przyjemność. Wystarczyło je usłyszeć, a wszystko stawało się o niebo lepsze.

Ciepły wiatr, morskie powietrze... to co mieliśmy teraz sprawiało, że czułem radość, spełnienie.

Miałem świadomość, że nie zostało nam sporo czasu we dwoje, niedługo wszyscy mieli wrócić.

- Pocałuj mnie - odwróciłem się do Tony'ego

- C-co? Teraz?

- Tak, pocałuj mnie. - powtórzyłem i przesunąłem nas w głąb betonowego podestu.

Mężczyzna nieco zdezorientowany zbliżył do mnie swoją twarz, a policzki ujął w delikatne dłonie.

Musnął moje usta i lekko zassał moją górną wargę. Kiedy odwzajemniałem pieszczotę przeciągnąłem język między jego zębami drażniąc podniebienie nauczyciela, jednak szybko się opanowałem. Odsunąłem się od jego twarzy z uśmiechem patrząc w pełne pożądania oczy.

- Wracajmy do pokoju, wszyscy wracają za pół godziny, więc będziemy mieć jeszcze moment dla siebie. - wstałem i chwyciłem nadgarstek starszego ciagnąc go za sobą.

***

Weszliśmy do pomieszczenia, a ja chciałem jakoś wykorzystać fakt tego, że jesteśmy sami i nie musimy przejmować się żadnymi, niezapowiedzianymi wizytami.

Popchnąłem Tony'ego na łóżko, następnie siadając okrakiem na jego udach.

- Peter... nie boli cię już tyłek po ostatniej nocy?

- Nadal boli, dlatego tym razem nie będziemy się kochać, zrobimy coś innego. - mówiłem rozpinając po jednym guziku koszuli mężczyzny.

- Masz zamiar mi obciągnąć? - zapytał kiedy pozbywałem się już swojego T-shirtu, który wylądował obok koszuli Starka

- Skąd wiesz? - poruszyłem biodrami ocierając o siebie nasze krocza.

Tony mruknął cicho kiedy ponowiłem swoje działanie.

- Widać to w twoich oczach - usłyszałem całując szyję nauczyciela.

- Przejrzałeś mnie. - mruknąłem i ścisnąłem erekcję mężczyzny przez materiał luźnych spodenek i kąpielówek, które jeszcze miał na sobie.

Usłyszałem ciche sapnięcie mężczyzny i powoli zacząłem zdjemować z niego dolne części garderoby.

Już po chwili mogłem oglądać go w całej okazałości. Spojrzałem na przyrodzenie Tony'ego i delikatnie chwyciłem je w swoją dłoń. Stark odchylił głowę do tyłu, a ja zacząłem poruszać ręką w górę i w dół co chwilę przyspieszając tempo.

- A-ah! - z ust nauczyciela co chwilę uciekały przerywane westchnienia, które po prostu uwielbiałem.

Był taki bezbronny kiedy robiłem mu dobrze. Patrząc na jego błagalny wyraz twarzy dosłownie pokochałem to kiedy jest uległy.

Kciukiem poruszałem delikatnie na główce jego penisa, a drugą dłonią pieściłem jego trzonek.

Przybliżyłem twarz do jego męskości następnie przeciągając język po całej jego długości. Zassałem jego główkę i ponownie polizałem ją odsuwając usta od penisa Starka, wracając do poprzednich czynności.

Długi, błagalny jęk uciekł z gardła mężczyzny, kiedy przyspieszyłem ruchy swojej dłoni doprowadzając go tym samym do szaleństwa.

Widziałem, że jest już bardzo blisko spełnienia. Jego klatka piersiowa unosiła się nieregularnie, oddech Tony'ego był nierówny i płytki, a on sam niespokojnie poruszał biodrami ocierając swoje przyrodzenie o moją dłoń.

- Pe-eter! - Stark osiągnął orgazm zaciskając palce na materacu.

Poczułem jak biała ciecz spływa po mojej dłoni dając mojemu partnerowi uczucie upragnionej ulgi.

Sięgnąłem po chusteczki, następnie wycierając nimi swoją rękę i brzuch mężczyzny.

- Widzę, że się podobało. - uśmiechnąłem się rzucając mu jakieś bokserki

- Petey... jesteś po prostu cudowny.

Cholernie chciałem to zrobić. Zobaczyć kiedy to ja mogłem go w końcu zdominować, chociaż musiałem przyznać, że kiedy to on był na górze było mi nieco przyjemniej.

Oczywiście sam zdążyłem się podniecić, ale stwierdziłem, że dam się nacieszyć tym uczuciem Starkowi, a ja poradzę sobie sam. W końcu zostało nam jeszcze trochę czasu, chociaż i tak był przybliżony.

Przez następne kilkanaście minut leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy na luźniejsze tematy, które swoją drogą tworzyły się same. Powspominałem trochę zabawnych sytuacji z dzieciństwa, Tony też opowiedział mi o sobie trochę więcej. Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy minął dany nam czas świętego spokoju, jednak o jego końcu poinformowało nas pukanie do drzwi.

Wpuściłem nauczycielki do pomieszczenia.

- I jak się czujesz Peter? - zapytała Emily

- Już jest w porządku, ale szczerze nie było zbyt przyjemnie.

- To zrozumiałe, jeszcze dziś wieczorem wypij jakąś gorzką herbatę dobrze?

- Jasne. - uśmiechnąłem się do biolożki i skierowałem wzrok na panią Claren wpatrującą się w Tony'ego, który swoją drogą miał na sobie tylko koszulkę i bokserki.

Nie powiem, byłem trochę zazdrosny, bo miałem świadomość, że nauczycielka nie porzuciła swoich uczuć od tak. Problemem był fakt, że przy drugiej kobiecie nie mogłem nic zrobić, bo Frent nie była zbyt pomocna jeśli chodzi o dochowywanie tego typu tajemnic. Zbyt poważnie traktowała prawo i inne bzdety o podobnej tematyce.

Tylko patrzyłem jak jej wzrok wędruje w dobrze znanym mi kierunku.

- Chodź Mary, nie przeszkadzajmy im. - biolożka uratowała sytuację i byłem jej za to niezmiernie wdzięczny.

- Jasne, a właściwie jeszcze jedno pytanie - zaczęła - jak wam się razem mieszka?

- W porządku, mamy tu porządek, Peter mi za bardzo nie przeszkadza. - Tony uśmiechnął się zakładając nogę na nogę.

- Cieszę się - po tych słowach obie nauczycielki wyszły, a ja mogłem odetchnąć z ulgą.

- Jestem zazdrosny. - powiedziałem kładąc się obok Tony'ego

- O Mary? Pamiętasz co ci mówiłem?

- Ale wiesz jak się czuję kiedy ona dosłownie rozbiera cię wzrokiem?

- Petey... wiesz, że jesteś tylko ty. - mężczyzna objął mnie i pocałował w czubek nosa.

- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że wkurza mnie ta kobieta.

- Ciesz się, że nic nikomu nie powiedziała, gdyby to zrobiła to mielibyśmy przesrane.

- Co racja to racja, ale jej oczy patrzą tam gdzie nie powinny.

- Widziałem, nie martw się. Dostęp do tej części ciała masz tylko i wyłącznie ty.

Uśmiechnąłem się słysząc te słowa. Wtuliłem się mocniej w ciało Starka i schowałem nos w zagłębieniu jego szyi.

***

Na kolacji panowała dosyć luźna atmosfera. Nikt o nic nie pytał, nawet moi koledzy chyba nie zauważyli mojej nieobecności jednak grupa dziewczyn patrzyła na mnie dosyć podejrzliwie.

Zdałem sobie sprawę, że każda ryzykowna akcja w tym momencie może zepsuć wszystko co udało nam się zbudować.

Postanowiłem porozmawiać z Tony'm na ten temat, ale później. Zjadłem kilka kanapek i wróciłem do pokoju nawet nie patrząc na nauczyciela. Nie chciałem wzbudzać podejrzeń, ani tworzyć żadnych sensacji, tym bardziej ze mną w roli głównej.

Ten dzień dosyć mnie zmęczył. Mimo faktu, że był po prostu zajebisty, to wiedziałem, że zasnę wcześniej niż zwykle.

Wszedłem pod prysznic, z którego już po chwili zaczęła lecieć ciepła woda. Przyjemne uczucie gorąca rozlało się po moim ciele sprawiając, że chociaż na tę chwilę zdołałem się odprężyć.

Kiedy wyszedłem z łazienki Tony'ego jeszcze nie było w pokoju. Przypomniałem sobie sytuację z dzisiejszego dnia kiedy Claren dosłownie pożerała Starka wzrokiem.

Mając w pamięci ten obraz momentalnie zachciało mi się płakać. Wszedłem pod kocyk i zawinąłem się nim wcześniej gasząc światło.

Bałem się, że mężczyzna może ulec Mary. Utrzymywał, że jest gejem i ona go nie pociąga, ale samo to jak ONA na niego patrzy było ciosem w moje serce.

Po moim policzlu spłynęła łza, której nawet nie starłem. Nie chciałem. Zamknąłem oczy, a każda kolejna słona kropla spadała na poduszkę zostawiając na niej mokry ślad.

Byłem wściekły na tę kobietę, ale jednocześnie zawiedziony samym sobą, że nie ufam Starkowi na tyle, żeby nie martwić się pierwszą, lepszą babką.

Byłem wyczerpany całym dniem i po parunastu minutach zwyczajnie zasnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro