Rozdział 22.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzy dni minęły w oka mgnieniu, nim Luke się obejrzał już było sobotnie popołudnie. Hemmings wczorajszego wieczoru poinformował swoją mamę, że wróci najprawdopodobniej w niedzielę, gdyż idzie do Caluma robić projekt. Oczywiście Liz uwierzyła mu w to, przecież Luke nie mógł jej powiedzieć, że pewnie najebie się tak, że nie będzie w stanie wrócić do domu. Wtedy na sto procent nigdzie by nie poszedł. Ben i Jack, siedzący nieopodal skrzywili się, wiedząc gdzie ich brat ma zamiar wybyć, na szczęście milczeli. Luke również ma na nich haki, więc gdyby go wydali oni sami mieliby wielkie problemy. Nie tylko ze strony rodziców.

Calum i Ashton obiecali przyjść po niego po dziewiętnastej. Jego mama będzie wtedy w pracy, więc nie będzie podejrzewała, że coś jest nie tak. Ta pora była zbyt wczesna, aby rozpocząć libacje, jednak chcieli pomóc Horanowi ogarnąć dom i pochować cenne przedmioty. Jeszcze po drodze skoczyliby do sklepu, aby dokupić kilka butelek alkoholu czy prezerwatyw, które z pewnością ktoś wykorzysta na imprezie.

Dom Nialla był duży, dużo pokoi, dużo łazienek, a wiadomo jak kończą się imprezy dla ludzi, którzy pod wpływem są napaleni. Horan nie chciał, aby ktoś zaszedł w ciąże, więc dla bezpieczeństwa kupował czasem jakieś gumki, a jak nie on to kto inny.

Hemmings czekał zniecierpliwiony na upragnioną godzinę. Miał nadzieję, że pozna jakąś ciekawą osobowość, z którą się zaprzyjaźni bądź może nawet wyszłoby z tego coś więcej... kto to wie.

Blondyn usiadł przy laptopie i włączył Skype'a. Wszedł na grupę, w której był Calum i Ashton i zadzwonił. Po niedługiej chwili tylko Ashton odebrał.

– Czeeść Hemmo – usłyszał głos Caluma.

– Cally? Co ty robisz na koncie Asha? – spytał, a gdy w tle usłyszał znajomy chichot westchnął. Po chwili Ashton, a raczej Calum włączył kamerkę. – No tak, pieprzone papużki – mruknął, a Ashton pokazał mu środkowego palca.

Luke tylko prychnął i również włączył kamerkę. Wstał od biurka i pokazał chłopakom dwa komplety strojów.

– Słuchajcie mam dylemat. Nie wiem w co się ubrać. W tym mi wygodnie, ale wyglądam jak debil, a w tym – podniósł drugi strój – mi niewygodnie, ale wyglądam gorąco.

Calum roześmiał się, krztusząc powietrzem. Ashton zaczął go klepać po plecach, a Hemmings mruknął coś w stylu "Dobrze ci tak, udław się skurwysynie", co wywołało większe krztuszenie ze strony Hooda. Gdy po kilku minutach zaczął normalnie oddychać osiemnastolatek tylko wywrócił oczami. Czasami naprawdę ich nienawidził.

Przegadali tak dobre kilka godzin. Luke byś świadkiem tego, jak obydwoje szykowali się od wyjścia i mógł oglądać półnagiego Caluma, który latał po pokoju, szukając ubrań. Gdyby nie byli przyjaciółmi to pewnie podnieciłby go taki widok, ale gdy tylko przypominały mu się te wszystkie lata jakoś bardziej ciało Caluma go obrzydzało, a nie podniecało. Hooda jednak zostawi Irwinowi.

W czasie, gdy Ashton i Calum szli po niego, Hemmings założył na siebie wcześniej naszykowany strój i zaczął układać włosy. Kontaktował się z dwójką przez sms'y, poganiali go, aby ten szybciej zbierał się do wyjścia.

Już po kilku minutach stali pod jego domem, dzwoniąc co sekundę dzwonkiem, póki Luke nie zszedł na dół. Udali się do sklepów, kupili kilka butelek alkoholu oraz inne potrzebne na dzisiejszy wieczór rzeczy, a potem udali się do domu Horana, który już czekał na przybycie świętej trójcy.

Dotarli do mieszkania Irlandczyka kilka minut pod dwudziestej. Zeszło im trochę w kolejkach sklepowych. Po ogrodzie chodzili już ludzie, rozstawiając alkohol na stolikach. Mimo, że nie było pogody na siedzenie na dworze nikt się tym nie będzie przejmował, gdy będzie na ostrej fazie. Muzyka z głośników nie była zbyt głośna i nie należała do tych imprezowych. Niall najwidoczniej czekał na większą ilość gości.

Luke, Ashton i Calum weszli do środka i udali się z torbami do kuchni, gdzie zobaczyli Zayna, który przyciskał do blatu Nialla. Horan mruczał coś Malikowi do ucha, co najwyraźniej bardzo podobało się obydwóm. Dopiero, gdy Ashton odchrząknął oderwali się od siebie.

– O, cześć. Nareszcie przyszliście. Ludzie powoli się zbierają – powiedział z uśmiechem Niall, odsuwając się bardziej od Zayna, który mruknął coś niezadowolony.

– Nie chcieliśmy wam przeszkadzać, ale jeśli chcecie się obmacywać to idźcie lepiej do sypialni, co?

– Na to przyjdzie czas – powiedział z uśmiechem Zayn, przez co oberwał w tył głowy od Nialla.

Calum odstawił swoje torby na blat, po czym odebrał pozostałe od Luke'a i Ashtona. Niall kazał im się rozgościć, informując, że ogarnął już wszystko z pomocą Zayna. Czas mijał, ludzi było coraz więcej. Muzyka z minuty na minutę stawała się coraz głośniejsza, a alkohol lał się i lał. Hemmings zdecydowanie uwielbiał takie imprezy, nawet nie zorientował się, kiedy Hood i Irwin zniknęli z jego pola widzenia. Może i nie zauważył zniknięcia swoich przyjaciół, ale na pewno zauważył wchodzącego przez drzwi Michaela u boku Crystal. Fioletowowłosa nie wyglądała na zadowoloną, widać było, że jest wściekła, będąc tutaj.

No to nieźle się zaczyna, pomyślał Luke biorąc plastikowy kubeczek ze stolika, który po chwili zaczął napełniać się alkoholem.

•  •  •
Zbliżamy się powoli do końca. Jeżeli będzie jakakolwiek aktywność pod tym rozdziałem może dostaniecie drugi dzisiaj ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro