C H A P T E R F O U R T Y F O U R

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Jestem gotowa oddać życie dla Pandory.

Byłaś przerażona.
Z każdą chwilą traciłaś więcej krwi, a jednak nadal mogłaś walczyć. Miałaś dar regeneracji, ale niestety.
Rana była zbyt głęboka, aby w jaki kolwiek sposób się zregenerowała.
Umrzesz.
Byłaś tego pewna.

- [T.I], jak to zostałaś postrzelona ?!.- krzyknął Pająk.

- Normalnie.- westchnęłaś, kiedy z rany zaczęło się sączyć więcej krwi. Wzięłaś sztylet i ucięłaś prawą nogawkę w spodniach. Owinęłaś się nią, aby chodź trochę zatamować krwawienie.- Jest okej, nic mi nie jest.

- Zaraz tam do ciebie przyjdziemy.

- Nie! Nie możecie, tutaj zaraz się rozpocznie rzeź!

- Jak to nie możemy ?!.- usłyszałaś głos Neteyama.

- Chłopie, ogarnij się!.- tym razem usłyszałaś Lo'ak'a.

- Zaraz do was przyjdę. Zawiadomcie resztę. Potrzebuję pomocy.

- Skoro potrzebujesz pomocy, to dlaczego nie możemy do ciebie przyjść ?!.- usłyszałaś wkurwionego Neteyama.

- Bo za bardzo was kocham, aby coś mogło się wam stać. Przepraszam.

Wyjęłaś słuchawkę z ucha i wrzuciłaś ją do wody. Uzupełniłaś naboje do pistoletów i zaczęłaś strzelać do przeciwników. Kilku padło, a jednak nadal nie trafiłaś w Milesa.

- [T.I]! Jeszcze chwilę temu byłaś taka waleczna!.- zaczął Miles.- Nawet ochroniłaś swojego ukochane, oh jakie to wzruszające!

Powoli wstałaś, aby jeszcze bardziej się nie narażać. Spojrzałaś ukradkiem na krążących żołnierzów, którzy cię szukali.
Był wśród nich Miles.

Uspokój się.

Potrzebujesz tylko chwili.

Potrzebujesz planu.

Potrzebujesz pomocy.

Nie.

Dasz radę sama.

- Pragniesz mojej śmierci, a ja twojej. Myślę, że powinniśmy sami to załatwić.- uśmiechnęłaś się wrednie i zaczęłaś strzelać, idąc w stronę masywnych drzwi. Nie zamykałaś ich, bo wiedziałaś, że i tak pójdą za tobą, nie ważne, jak.

- Dlaczego uciekasz ?! Przecież tak bardzo chciałaś to załatwić między naszą dwójką!

Miles wbiegł za tobą do pomieszczenia, którym była jakaś sala treningowa. Nie miałaś jeszcze okazji jej dowiedzić, ale teraz to nie było ważne.
Twój plan polegał na tym, aby go zabić.
Najrozsądniejszy plan świata.
Prawda ?

- Ukończyłaś jakąś akademię wojskową ?.- zapytał, unikając twojej pięści.

- Owszem. Rodzina Sully sama to stworzyła. Aby walczyć z kimś takim jak ty.

- Śmieszne. Ciekawe ile masz siły, aby mnie pokonać.

- Wystarczająco dużo.

- Hahaha! Twoja matka też myślała, że będzie wystarczająco dobra, aby mnie pokonać. Wyszło, jak wyszło.

- Mówisz o jej śmierci, jakby nic dla ciebie nie znaczyła.- warknęłaś, uderzając go w brzuch.

- Znaczyła, oj dużo. Ale chciała nas zdradzić, tak samo jak Jake Sully. Ale kiedy zaszła w ciążę...wszystko się zmieniło.

- I dlatego postanowiliście ją zabić ? Prawie zabijając też mnie.

- To był plan ukuty przez mojego przełożonego. Dowiedziałem się po fakcie.

- Niech zgadnę. Było ci na rękę, czy żyje czy nie, prawda ?.- zapytałaś, trzymając się za klatkę piersiową.

- Owszem.- uśmiechnął się.

- W takim razie ją pomszczę.

- A starczy Ci życia ?

Mocniej ścisnęłaś swoją klatkę piersiową.

"[T.I], jesteś tam ?"

- Tak...- sapnęłaś.

"Musisz uciekać, zaraz wszystko wybuchnie"

- Neteyam, o czym ty mówisz ?

"Zaufaj mi"

Przez chwilę udałaś słabą, aby potem zaatakować go sztyletem w piszczel. Ten krzyknął przeraźliwy krzyk, a ty pobiegłaś w stronę wyjścia. Traciłaś resztki sił, kiedy wchodziłaś po schodach. 
To jest ten czas

Kiedy byłaś na samej górze statku skoczyłaś do wody.
W między czasie poczułaś, jak za tobą rozgrywa się wybuch.

I zamknęłaś oczy.

Kochani.
Już jutro ostatni rozdział, epilog i podziękowania.
Szczerze ? Nie jestem na to gotowa.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro