C H A P T E R N I N E T E E N

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Oraz!
Mam jedno do powiedzenia. Jakiś czas temu dowiedziałam się, że istnieje taka teoria iż Neteyam również był zakochany w Tsireyi tylko, że chciał ją odstąpić Lo'akowi, bo był jego bratem.
A ja nie byłabym sobą, gdybym tego nie wykorzystała 😏

- No ale dobra, czas przygotować się na przyjęcie.- Ronal jak gdyby nigdy nic zmieniła temat.

- Jakie przyjęcie ?.- zapytałaś nadal z szybko bijącym sercem.

- Dzisiaj jest dzień kwiatów wodnych.- uśmiechnęła się.- Dobrze się składa, ponieważ klan chciał was również powitać. W naszych skromnych progach.

- Nie wiedziałam, że istnieje takie święto...- mruknęłaś ciszej.

- Mamy wiele świąt. Święto oceanu, święto drzew, święto piasku...

- Dużo tego.- stwierdziłaś.- A co do przepowiedni...

- Może zostawmy ten temat, dobrze ? Do czasu, aż wszystko się wyjaśni.

- Wyjaśni się co...

- O matko! Patrz jaka późna godzina.- wskazała na niewidzialny zegarek.- Musimy już iść.

- Ale...

- Chodźmy.

Przewróciłaś oczami na to i poszłaś za Ronal. Kątem oka dostrzegłaś swoich przyjaciół, którzy nadal się tobie przyglądali. Zignorowałaś ten fakt i poszłaś do Brandona i Leyli.

~

- Pierwsze słyszę, żeby takie święto w ogóle istniało.

- No widzisz ? A jednak istnieje.- Brandon rozsiadł sobie wygodniej.

- Dzięki Brandon za przypomnienie.- odpowiedziała sarkastycznie Leyla.

- Możemy się jednak skupić na czymś innym ? Na przykład nad tym, że nie chce tam iść ?

- Ja też, jak nie ma alkoholu, ja nigdzie nie idę.- dołączył się Brandon.

- A ja właśnie chce tam iść.- Leyla wydawała się zdeterminowana.- I pójdziecie ze mną.

- Ale będzie tam alkohol ?

- Jak nie będzie to weźmiemy.- odpowiedziałaś.

- Zachowujecie się jak ludzie z nieba.- zaśmiała się Leyla.

- Cóż. Każdy z nas trafił do wojska z jakiegoś powodu.

- Oboje nie mamy rodziców.- dodał Brandon.

- I jesteśmy porzuceni.- Leyla zabrała głos.- Dlatego musimy się trzymać razem. A teraz idziecie ze mną na te przyjęcie.

- No...dobra.- Brandon przewrócił oczami.- Ale alkohol bierzemy.

- Skąd my Ci alkohol weźmiemy?.- spojrzałaś na niego jak na debila.

- Nie musimy się zbytnio wysilać.- Brandon sięgnął po wódkę zza pleców.- Przed naszym wyjazdem zabrałem pułkownikowi z jego baru. To cud, że się nie rozbiła podczas naszej katastrofy.

- Brandon...

- Jesteś skończonym alkoholikiem.

- A ty moją miłością, Leyla.

- Ugh...

- To co ? Idziemy ?.- klasnęłaś w dłonie.

- Tak, ale najpierw musisz przyjąć witaminy. My i Brandon już to zrobiliśmy.

Leyla wyjęła z małej walizki strzykawkę z żółtą substancją. Podałaś jej rękę, a ona wbiła ci delikatnie igłę w skórę. Spięłaś się, ale szybko minęło.
Spojrzałaś niemrawo na Brandona i Leylę.

- I jak się czujesz ?.- zapytała.

- Jakby zamiast witamin podano mi dragi.

- W sumie to prawda.- Brandon napotkał twoje spojrzenie.- To był żart.

- W takim razie, chodźmy.

~

Może być to śmieszne, ale byłaś najmniejsza z całej trójki a miałaś chyba największego "Bitch face'a". Wszyscy na'vi mieli na sobie kolorowe kwiaty, które świeciły.
Wokoło niektórzy tańczyli i śpiewali.
Natomiast wasza trójka potajemnie popijała wódkę.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł.- zaskomlałaś.

- A tam.- uśmiechnął się Brandon.- Trzeba dobrze popić.

- A ten jak zwykle swoje...- mruknęła Leyla.- Ej, [T.I].

- Co ?

- Patrz, czy to nie Neteyam oraz Tsireya ?.- zapytała cię, kiedy ta dwójka, którą zauważyłaś wymknęła się do lasu.

- Idziemy tam.- Brandon złapał cię na rękę i cała wasza trójka poszła do lasu.

- Brandon, kurwa.- warknęła Leyla.

- No co ? Chce wiedzieć, co będą robić.

- Na pewno nie to, o czym myślisz.

- Czyżby ?

- Jesteś obrzydliwy.

- A ty piękna, kiedy się złościsz.

Dalej nie słuchałaś ich kłótni, ponieważ w twoich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłaś przestać patrzeć w obraz, który rozgrywał się przed twoimi oczami. Neteyam składający pocałunek pełen miłości na ustach Tsirey'i.
Brandon i Leyla przestali się kłócić, kiedy uciekłaś do wioski, w której rozgrywało się święto.

- [T.I]...

- Jest okej.- Nie, nie było.

- Widać.

Przewróciłaś oczami. Miałaś dość. Ten dzień należał do tych jednych z najgorszych.

- Może usiądziemy już przy wodzu ?.- zapytał Brandon, zmieniając temat.

- Dobry plan.- Leyla złapała cię za ramiona i skierowała do wielkiego stołu. Usiadłaś spokojnie pomiędzy dwójką swoich przyjaciół i zaczęłaś powoli jeść owoc. Kiedy już większość na'vi, łącznie z rodziną Sully oraz dziećmi wodza, Tonowari przemówił:

- Cieszę się, że mogę was gościć. Leylo Vanderberg, Brandonie Ashley oraz ciebie.- wódz spojrzał na ciebie.- [T.I] [T.N].

- Nam również.- odpowiedziała miło Vanderberg.

- Słyszałem o eksperymencie.- zaczął.-  Tym, który pozwoli wam osiągnąć żywą broń.

- Owszem, [T.I] jest prawie gotowa do osiągnięcia 100% swojej mocy.- uśmiechnęła się.- Ah, moja słodka [T.I]. Tak szybko dorosła!

- Leyla!.- uciszyłaś ją.

- Cóż, to prawda.- Ronal pojawiła się obok swojego męża.- Ale mam nadzieję, że w końcu...

I wtedy rozbrzmiał strzał.
Wystraszona podniosłaś się z siadu i sięgnęłaś po broń.

- Spokojnie, na pewno zaraz pojawi się jakieś logiczne wytłumaczenie.- Leyla uspokoiła cię.
Wzrok wszystkich był skupiony na tobie. Nacisnęłaś spust.

- Idę tam.

- Nie.- przerwał Brandon.

I jak gdyby nigdy nic opuściłaś broń i rzuciłaś się do biegu. Coś chciało, abyś pobiegła. Krzyki pozostały w tyle, a ty zaczęłaś zachowywać się jak jakieś zwierzę. To nie mogła być prawda. Zobaczyłaś jednego z na'vi. Zaczęłaś okładać go pięściami, a następnie uczyniłaś to z drugim.

- Wow wow wow!

- Co ?.- spojrzałaś na wyłaniającą się postać.- Co jest ?

- Brawo, [T.I].- uśmiechnął się pułkownik.- Zdałaś test.

Nic nie rozumiałaś. Może dlatego, że poczułaś nagłe osłabienie, a potem padłaś.

OGÓLNIE TO CHCIAŁABYM NAJPIERW WAM PODZIĘKOWAĆ ZA TO, ŻE MOJA KSIĄŻKA "HEARTLESS" JEST W #1 NETEYAM. O M G
DRUGA SYTUACJA JEST TAKA:

NO NIE WIERZE...
KOCHAM WAS!
A co do rozdziału...mam nadzieję, że wam się podobał!
Rozpieszczam was dzisiaj, dwa rozdziały ? O matko...
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro