C H A P T E R T E N

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

- Kurwa mać! Zaraz spadniemy!.- krzyknęła Leyla.

- To postaraj nie spadnąć.- odpowiedział Brandon.

- To wszystko twoja wina! Ty nie masz szczęścia do helikopterów!.- Leyla ciągle wrzeszczała.

- Ale tym razem nic nie zrobiłem!

- Sama twoja aura sprawia, że dzieją się już problemy!

- To jak wam to tak bardzo przeszkadza, to może skoczę do oceanu ?!

- Jakby to pomogło, to myślę, że to nie najgorszy pomysł...

- Uspokójcie się.- krzyknęłaś. Ciągle kręciło ci się w głowie, ale wiedziałaś, że musisz uspokoić tą dwójkę.- Leyla, co się dzieje ?

- Przyciski nie działają, straciłam panowanie nad tą kupą żelaza.- uderzyła w przyciski.- Szlag!

- I kto tu teraz uderza, hmm ?!

- Brandon zamknij się, albo inaczej skrócę twoje życie.- oznajmiła Leyla.- Dobra, nie rozbijemy się, ale lądowanie nie będzie należało do najprzyjemniejszych.

- Ważne, że będziemy żyć.- podeszłaś do dziewczyny.- Co z pułkownikiem ?

- Powiedział, że klan Metkayina jest przygotowany w razie czego. Będą nas asekurować.

- Dzięki Eywie...- odetchnęłaś z ulgą.- W takim razie trzymajcie się!

Faktycznie.
Lądowanie nie należało do najprzyjemniszych.
Spadając, widziałaś chyba swoją śmierć. Brandon chyba zemdlał, albo Leyla go zabiła jak jeszcze nie patrzyłaś.
Aż w końcu "wylądowaliście". To był chyba cud.
Złapałaś dwójkę swoich przyjaciół i uciekłaś na bok, zanim helikopter wybuchł.

- My się nigdy nie nauczymy latać helikopterami, skoro za każdym razem wybuchają.- zaśmiała się dziewczyna.

- Spokojnie, mamy na to jeszcze dużo czasu.- odpowiedziałaś jej uśmiechem.

Kątem oka zobaczyłaś, jak ktoś biegnie w waszą stronę. Przyciągnęłaś do siebie tą dwójkę, bo się o nich wystraszyłaś. Jednak zdałaś sobie sprawę, że to cały ten klan Metkayina, który miał was osłaniać. Wyglądali...inaczej.

- [T.I] ?.- zapytał jakiś na'vi.

- Tak.- odpowiedziałaś.

- Ty krwawisz.

Czyli dlatego było ci słabo. Spojrzałaś na dół, gdzie miałaś przebitym szkłem brzuch. Nie wyglądało to strasznie, ale czułaś już lekkie osłabienie. Reszta była już tak niewyraźna, że zamknęłaś oczy, nadal trzymając kurczowo swoich przyjaciół.

Przepraszam za dwie rzeczy.

1. Że rozdział pojawił się dzisiaj wyjątkowo później. Wattpad mi się nie chciał włączyć, a dosłownie została mi końcówka do napisania...

2. Że rozdział taki krótki.
Musiałam, ponieważ chciałabym od następnych rozdziałów zrobić mały rozpierdol emocjonalny.
A uwaga, zabijecie mnie za to.
Tak tak, też was kocham.

Ale!
Niestwty następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w piątek.
Dlaczego ?
Niestety, nauka...
Muszę naprawdę się postarać, aby zdać, dlatego wybaczcie😭

Ale mam nadzieje, że rozdział wam się podoba!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro