C H A P T E R T H I R T Y S E V E N

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Jeszcze jedno.
Przepraszam, że rozdziały są jak na razie "nudne", bo nie w nich za wiele Neteyama, ale po prostu tak akcja się potoczyła i niestety trzeba przez to przejść. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie za to źli.
Miłego czytania!

Czyli właśnie tak mnie widzieli, kiedy zabijałam. Czy ja również byłam tak radosna podczas mordowania jak mój ojciec, czy jego załoga ? Czy ja również jestem morderczynią ?

Ciągle wpatrywałaś się w martwe ciała tulkunów. Nie umiałaś nic powiedzieć, nawet szloch nie mógł ci przejść przez gardło.
Amrita zaczęła wypełniać pojemnik. Była taka czysta, nieskazitelna, niczym płynne złoto.

- Jesteście potworami.- wycedziłaś przez zęby.

- Sama zabijasz. I tobie również sprawia to przyjemność. Więc...można powiedzieć, że zrobiłem to, co ty.- twój ojciec się uśmiechnął.

Byłaś przerażona. Nie umiałaś się ruszyć. Chciałaś coś powiedzieć, coś zrobić, ale nie umiałaś.

- Chciałabyś może poznać swojego brata ?

Pająk.
On też tu jest.

Żołnierze wytargali cię do środka. Oczywiście starałaś się wyrwać się im i próbowałaś walczyć. Twoja rana zaczęła się goić, ale nadal cię bolała.

- [T.I] ?

Żołnierze popchnęli cię do środka białego pomieszczenia, w którym był twój brat. Twoja rana jeszcze bardziej zaczęła cię boleć, a krew znowu popłynęła z twojego ramienia.
Warknęłaś cicho, dotykając rany. Syknęłaś z bólu, a z twoich oczu popłynęły łzy.

- Pająk ?.- zapytałaś, kiedy chłopak do ciebie podszedł.

- Znasz prawdę, tak ?

- Miło cię znowu widzieć, bracie.- uśmiechnęłaś się delikatnie. Ból, jaki teraz odczuwałaś był nie do zniesienia, a krew, której normalnie nigdy się nie bałaś, zaczęła powodować, że zrobiło się tobie słabo.

- Co się stało ?.- kucnął przy tobie.- Czemu tu jest pełno krwi ?!

- Postrzelili mnie.- usiadłaś wygodniej.- Mam jakiś dziwny dar regeneracji, zaraz moja rana się zagoi.

- Nie chce krakać, ale nie wygląda, jakby miała się zagoić tak szybko.

- Spokojnie, cierpliwości.

- Trzeba to odkazić!.- krzyczał.

- Pająk, zaufaj mi. Wiem, że jesteś moim bratem, ale musisz mi zaufać.

- Spróbuję nas wydostać z tego pomieszczenia.

- Nie dasz rady sam. Weź moją broń. Może uda nam się jakoś wystrzelić zamek.

Wziął od ciebie pistolet i oddalił się trochę od drzwi. Padły dokładnie dwie strzały, a drzwi ani drgnęły.

- To na nic. Stracimy tylko amunicję.

- Uh...- złapałaś za ranę.

- Wszystko dobrze ? [T.I]...

- Goi mi się, spokojnie.- powoli wstawałaś.- Trzeba uciec, jak najszybciej.

- Jak ? Przecież jesteśmy tu zamknięci, a nie umiemy otworzyć drzwi.

- W takim razie musimy poczekać.

"[T.I]! Jesteś bezpieczna ?!"

Złapałaś się za głowę.

- Neteyam ?.- zapytałaś cicho. Nadal wszystko cię bolało.

"Co się stało ?"

- Zostałam postrzelona, ale spokojnie. Już jest lepiej.

"Kto ci to zrobił ?"

- To nie jest ważne, czemu brzmisz jakbyś był wkurzony ?

"Klany się kłócą, chcą wojny z ludźmi z nieba"

- Dlaczego ?

"Czy ty jesteś na jakimś dużym statku ?"

- Tak.

"Przygotuj się na konfrontację"

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro