C H A P T E R T H R E E

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi :)

Obudziłaś z krzykiem, wpadając na czyjąś klatkę piersiową.
Oczywiście, że to był Neteyam. Złapał cię za rękę. A może już wcześniej ją trzymał ?
Oddychałaś ciężko, to był bardzo realistyczny sen.

- Carissime.- Neteyam cię przytulił, a ty odruchowo to zrobiłaś.- Już po wszystkim.

- Co się stało ? Jak tam nasza misja ?.- chciałaś wstać, ale ręka chłopaka ci to uniemożliwiała.- Neteyam, puść mnie.

- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki się nie wykurujesz. Dość mocno cię postrzelili.- warknął.

- To racja.- wtrąciła Neytiri.- Musisz przestać wykorzystywać swoją "nieśmiertelność".

- Niby tak...- położyłaś się na poduszkach.- Ugh...

- Co ci się śniło, [T.I] ?.- obok ciebie pojawiła się Tuk.

- Że Eywa przeze mnie straciła kolor,  bo jestem przeklęta.

Przeraziłaś się tej nagłej ciszy, która nastała. Spojrzałaś ukradkiem na siedzącego przed tobą Lo'ak'a, który nerwowo przeskakiwał oczami.

A może Ci się tak zdawało ?

- To był tylko koszmar.- Neteyam cię przytulił.- Spokojnie.

- To dobrze.- uśmiechnęłaś się.- Przepraszam za to, za dzisiaj. Ta misja była totalnie moim niewypałem.

- I tak zostaniesz wybrana jako jeden z najlepszych żołnierzy miesiąca.- zaczęła Kiri.- Nie ma tobie równych.

- To się okaże.- posłałaś jej blady uśmiech.- Zawaliłam dzisiejszą misję...

Znowu niezręczna cisza. Czyli jednak.
Miałaś wrażenie, że zaraz się rozpłaczesz.

- Czy możecie mnie zostawić samą z [T.I] ?.- zapytała Neytiri.

Jeszcze bardziej się przeraziłaś. Mim tego, że lubiłaś księżniczkę Neytiri, to jednak bałaś się jej. I jeszcze do tego musiałaś z nią zostać sam na sam...
Kiedy upewniła się, że nikogo nie ma oprócz ciebie usiadła na przeciwko.

- Chciałabym się zapytać...co zobaczyłaś ?

- Nie rozumiem, księżniczko.

- Wtedy, kiedy zamordowałaś tych dwóch na pociągu. I jeszcze wtedy, kiedy zabiłaś człowieka z nieba tym nożem. Wyglądałaś, jakbyś wtedy ujrzała...coś.

Jak miałaś jej powiedzieć, że zrozumiałaś coś bardzo ważnego ?
Uświadomiłaś sobie, że jesteś potworem, który zabija bez litości. Zrozumiałaś, że kierujesz się nie tym, aby pomścić braci i siostry, tylko tym, że chcesz się wyżyć, pragniesz krwi, zemsty za wszystkie TWOJE krzywdy.

- Po prostu...- zaczęłaś. Musiałaś wymyślić jakąś konkretną wymówkę.- Chyba w pewnym momencie coś we mnie pękło. Ale spokojnie, poprawię się

- W takim razie wyczekuj wyznaczenia najlepszego żołnierza miesiąca.- uśmiechnęła się delikatnie.

~

Minęło kilka godzin. Teraz każdy stał przy Eywie, która miała wybrać jednego z najdzielniejszych żołnierzy. Ta osoba będzie miała wtedy szansę na zostanie przyszłym generałem wojska.
Chciałaś przyjąć tą posadę.
Jednak jakie było twoje zaskoczenie, kiedy zamiast ciebie została wybrana inna osoba. Na'vi, której nie do końca lubiłaś wyszła dumnie w stronę Mo'at oraz Toruk Makto. Na koniec posłała wszystkim uśmiech zwycięstwa. Byłaś w szoku. Tak bardzo chciałaś znaleźć się na środku i pokazać, że to ty zasługujesz na ten tytuł.
Niby Eywa się nigdy nie myliła, a jednak czułaś, że to zrobiła.

Zagotowało się w tobie jeszcze bardziej, gdy Anoka posłała Neteyamomi zawiadkacki uśmiech.

Przewróciłaś oczami.

- To jakaś pomyłka.

Wszyscy spojrzeli na ciebie.
Stałaś niewzruszona, jakby oczekiwali od ciebie jakiejś konkretnej reakcji.

- Słucham ?.- zapytała Anoka.

- To pomyłka. Ty na każdej misji srasz pod siebie, gdy ja nie upadam, kiedy do mnie strzelają.- powiedziałaś pewna siebie.

- W takim razie...może zrobimy pojedynek ?.- zapytała dziewczyna.- Teraz, przy wszystkich ?

- Nie będę udowadniać swoich wartości i umiejętność z kimś takim jak ty.

Anoka wyciągnęła nóż, którym rzuciła w twoją stronę. Ty jednak go wyminęłaś, przechylając się w bok.

- Nawet cela masz beznadziejnego.- uśmiechnęłaś się wrednie.

Nie odpowiedziała, a całą tą szopkę oglądał klan.

Zawołałaś swojego ikrana, na którego wskoczyłaś i poleciałaś w swoje miejsce. Miejsce, w którym czułaś się sobą.

~

Stare laboratorium, które niegdyś należało do prawdopodobnie twoich rodziców wzbudzał w tobie spokój.
Dotknęłaś starych komputerów, stare probówki oraz stłuczone szkło.
Westchnęłaś ciężko, a następnie się popłakałaś.
Chciałaś na każdym kroku udowodnić swoją wartość.

Ujęłaś swoje nogi, a łzom pozwoliłaś spłynąć.
Twój stan nie trwał długo, ponieważ usłyszałaś, że coś nadlatuje, a chwilę później ląduje przed tobą. Wiedziałaś, że to Neteyam.

- Wiedziałem, że cię tu znajdę.

Ty tylko mocniej się skuliłaś.

- Oh, Carissime...

Usiadł obok ciebie i nic nie mówiąc objął jedną ręką twoją głowę i położył w zagłębienie swojej szyi. Natomiast drugą złapał twoją rękę i ścisnął.

Jego dotyk cię uspokajał.

- Dla mnie zawsze będziesz najdzielniejszą wojowniczką jaka istnieje.

Wtedy czułaś się jak w jakiejś bajce. Poczułaś, jak usta Neteyama lądują na twoim czole.

Nie umiałaś wytrzymać.
Im bardziej płakałaś, tym mocniejszy był uścisk Neteyama.

Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro