C H A P T E R T W E N T Y

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Na'vi nigdy nie zapominają. Ponoć tak to brzmi. Ponoć jesteśmy najsilniejsi, najdzielniejsi. I przede wszystkim...
Niepokonani.
Ale problem w tym, że miłość mnie pokonała.

- [T.I]...- Leyla pogładziła cię po czole.

- Ta substancja była dla niej za mocna.- powiedział Norm.- Doktor Moore chciała podwyższyć dawkę leku.

- Omal jej nie zabiła.

- Teraz to wiemy.

- Ona ma gorączkę. Nie umrze ?.- zapytał Brandon, trzymając cię za rękę.

Z ledwością słuchałaś tego, o czym rozmawiali. Zrozumiałaś jednak, że:

• Leyla i Brandon podali ci lek, którym faszerowała cię twoja pani doktor. Twoi przyjaciele chcieli ci go podać, okłamując cię, że to witaminy, które rzekomo oni również wzięli.

• Teraz leżałaś z gorączką, ledwo kontaktując i zastanawiając się co dalej.

• I jeszcze byś zapomniała:
To był jeszcze jakiś test, o którym nie miałaś zielonego pojęcia. I każdy o tym wiedział.

- Ale wyjdzie z tego, prawda ?

- Owszem.- odpowiedział Norm.- Tylko nie mamy odpowiedniego leku, aby zmniejszyć gorączkę. Musi to przetrwać.

- Muszę ?.- zapytałaś z drżącym głosem.

- Dasz radę.- Leyla również złapała cię za rękę.- Będzie dobrze.

- Nic mi nie jest. Po prostu...bardzo mi słabo.

- Musisz dużo odpoczywać.

- Ale mamy trening do wykonania.

- Kurwa, ważniejsza jesteś ty.- odpowiedział Brandon.

- Właśnie, zajmiemy się tym później. A teraz śpij.

~

- Serio ? Jest ci lepiej ?

- Tak.- odpowiedziałaś.- Jest lepiej niż wczoraj. Myślę, że ta gorączka dodała mi tylko sił.

- Czyżby ?.- Leyla spojrzała na ciebie podejrzliwie.

- Tak, spokojnie.

Prawda była taka, że czułaś lekkie mrowienie, ale nic po za tym. Roznosiła cię energia.

- W sumie...Norm powiedział, że minie ci po nocy, dlatego możemy zacząć.

- No i pięknie. Czekałam na to cały czas.- wzięłaś do ręki broń i zaczęłaś strzelać w drzewo uważając, że to Neteyam i Tsireya,

- No już, uspokój się dziecko.- Leyla zabrała ci kaliber.

- Ej! Oddawaj!

- Najpierw się uspokój. Drzewa są dla nas świętę, pamiętasz ?

- Uważaj, bo jeszcze zrobi mi się ich żal. Przecież kilka i tak ucierpiało, kiedy mieliśmy wypadek z helikopterem.

- To fakt.

- A tak po za tym.- zaczęłaś się rozglądać.- Gdzie jest Brandon ?

- Właśnie nie wiem...

- Jestem! Słuchajcie, nie uwierzycie!.- zdyszany wywalił się na piasku.- Ale nie uwierzycie!

- No ? W co takiego ?.- zapytała dziewczyna.- Pułkownik skapnął się, że zabrałeś mu wódkę ?

- Nie nie nie! Ale Tonowari zaprosił nas wszystkich na naukę pływania na ilu!

- Że co ? Dopiero teraz ? Myślałam, że po naszym dwumiesięcznym treningu.

- Też tak myślałem, a jednak mamy się u niego zjawić już teraz.

- O kurwa. Nie mogę się doczekać!.- krzyknęłaś.

- I kto tu przeklina, co ?.- Leyla podeszła do ciebie.

- A spierdalaj.

~

Nie spodziewałaś się tego widoku. Dosłownie przed tobą w wodzie była cała rodzina Sully i dzieci wodza.
Przewróciłaś oczami.

- W takim razie zacznijmy naukę.- uśmiechnęła się Tsireya.

- A co to są za stworzenia ?.- zapytała Leyla wskazując na inne zwierzę.

- To ślizgacz. Trudno się go oswaja.

- Chce go.

Wszyscy spojrzeli na ciebie. Ty tylko się uśmiechnęłaś i weszłaś do wody.

- Żadko komu się udaje oswoić ślizgacza w naszym wieku.

- I chuj.- odpowiedziałaś, podpływając do zwierzęcia, który złapał z tobą kontakt wzrokowy.
Uśmiechnęłaś się delikatnie i zanużylaś się, aby po chwili skoczyć na zwierzę. Złapałaś szybko za sznurek, którym przywiązałaś się do ślizgacza. Wierzgał się i próbował cię z siebie zrzucić. Ale kiedy przytrzymałaś go do takiego stopnia, gdzie biedny ślizgacz się wystraszył, uśmiechnęłaś się tylko.

- Dokładnie tak.- mruknęłaś, tusz przy jego uchu.

- Przemoc nie jest rozwiązaniem.

Spojrzałaś na Tsireyę znudzonym wzrokiem.

- Kiedy nie masz broni, musisz sobie jakoś radzić.

I takim oto sposobem dosiadłaś ślizgacza, którego nazwałaś Bellum.
Po łacińsku Wojna.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro