"Nie każdy Mono jest potworem" - Recenzja "Color Rush" (sezon pierwszy)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jako że mamy już czerwiec, przychodzę do was z kolejną recenzją, tym razem mamy coś dla fanów gatunku bl (boys love). Pewnie wielu z was słyszało o tej dramie, natknęło się na kilka lat temu na edity na tik toku. Wiecie co? Ja też. Więc możecie poczuć się super, z tym że nie jesteście jedyni.

Jeśli spotkaliście się wcześniej z koreańskimi bl, mogliście zobaczyć że nie dochodziło w nich więcej niż do jednego pocałunku. No wiecie, postacie okazują mało emocji i tak dalej. No ten serial nie jest wyjątkiem, chociaż relacja głównych bohaterów jest bardzo delikatna i eteryczna, co w sumie jest nawet dobrą opcją.

Można zauważyć że w tym kraju produkcje z głównym wątkiem LGBTQ+, są jeszcze w stanie raczkującego dziecka. Przynajmniej tak było jeszcze kilka lat temu, ponieważ ostatnimi czasy nie śledzę zbytnio takich seriali. Jest to spowodowane tym, że produkuje się ich coraz więcej, często też mam wrażenie że na siłę, aby była oglądalność, bo wiecie no, w dużej mierze oglądalność podbijają osoby, które często nie mają pojęcia o definicji toksycznych relacji i zachowań, romantyzując je.

Lecz odpuszczając temat cukierkowania przemocy, chorobliwej zazdrości i innych takich toksycznych zachowań (bo sądzę że całą recenzję dałoby się na to poświęcić), wróćmy do naszego tematu na dziś.

A więc o czym jest ten serial? Może od razu lepiej wyjaśnić to teraz, aby się nikt nie pogubił, ani ja, ani wy, czytając moje wypociny.

A więc historia opowiada o licealiście imieniem Yeon Woo, który żyje ze ślepotą barw, monochromatyzmem (czyli jednym z trzech rodzajów daltonizmu), który jest całkowitą nieumiejętnością rozpoznawania barw. W przypadku Yeon Woo, jest to monochromacja czopków, czyli widzi po prostu na czarno biało, nie ma trudności z widzeniem poza tym. Aby dodać tutaj nutkę romantyzmu, twórcy produkcji dodali pewien smaczek, czyli że osoba posiadająca to zaburzenie, jeśli spotka swoją sondę, bądź paletę (w zależności od tłumaczenia), widząc jej twarz, będzie mogła przez pewien czas widzieć kolory.

W tym oto momencie możemy wyjaśnić sobie określenie Mono, czyli po prostu jako osobę cierpiącą na monochromatyzm. A dlaczego postawiłam w tytule słowo potwór? Otóż leży w tym pewna nieciekawa historia, no dobra, powiedzmy sobie szczerze, jest ich wiele.

W świecie bohaterów monochromatyzm jest postrzegany przez społeczeństwo, jako zagrożenie, osoby są poddawane wiecznemu osądowi, bo w końcu wiecie, jak ktoś jest inny, to praktycznie zawsze spotka się z odrzuceniem i wytykaniem palcami. No i w dużej mierze koło się zamyka, ponieważ osoby prześladowane często jak znajdują swoją sondę, robią wiele niebezpiecznych rzeczy. Na przykład należą do nich eksperymenty, popularne zjadanie ich mięsa, z myślą że to może dać im kolory, co jest oczywiście czystą bujdą na resorach.

No to teraz ze świadomością że macie już troszkę bardziej jasną sytuację, z czystym sumieniem mogę ruszyć dalej.

Przenosząc się do nowej szkoły, Yeon Woo, w swojej nowej klasie, spotyka swoją sondę, którą jest nasz drugi główny licealista, Yoo Han. Na początku nasz Yeon Woo chce się przenieść ze szkoły, potem próbuje zniechęcić do siebie drugiego chłopaka, ale potem przeżywają pewne przygody i jesteśmy świadkami budowania ich wspólnej relacji, takiej ni to przyjaźń, ni to związek, czyli po prostu odnajdywanie się bratnich dusz, ładnie to nazywając.

Jeśli chodzi o aktorów i ich grę. Jest okej, naprawdę, tylko moim zdaniem czegoś tu zabrakło. Niezaprzeczalnie Hyunjun (Yoo Han) i Yoo Jun (Yeon Woo), mają pewną chemię podczas odgrywania ról. Jest ona taka no właśnie coś w stylu miłość do ojczyzny i drugiego mężczyzny, tylko w bardziej delikatny sposób, jeśli rozumiecie o co mi chodzi to was podziwiam.

Jest pewna rzecz którą muszę skrytykować. Mianowicie rozwój akcji i długość odcinków i ich ilość. Moim zdaniem rozwój akcji był zbyt szybki. Na początku było takie: o nie znam cię, spadaj, chwilę później było takie: Jesteś git, ale trzymaj się ode mnie z daleka, a normalnie kilka scen później: no w sumie to cię kocham. Jakby, co to jest? Myślę że ten ostatni podpunkt jest najgorszy. Bo wiecie, oglądacie sobie serial, gdzie przez 7 na 8 wszystkich odcinków oni dochodzą do momentu przyjaźni, aby w następnym powiedzieć sobie że żywią do siebie bardziej romantyczne uczucia. No nie wiem, po prostu to mnie zraziło trochę.

Łączy się to też z tym że odcinki są bardzo krótkie bo chyba trwają z 10-20 minut, w dodatku jest ich 8, czyli mamy za mało czasu aby mocniej się wkręcić w fabułę. Nim człowiek zdąży przyswoić cokolwiek, nagle jest koniec (dlatego liczę że będzie jeszcze trzeci sezon).

Abstrahując od mojego biadolenia, do podsumowania udowodnienia całej hipotezy. Nie każdy mono jest zły, każda grupa społeczna dzieli się na różne osoby, więc kategoryzowanie ich jako złych lub dobrych nie jest miarodajne. Oglądając nie musicie się martwić że Yeon Woo zje Yoo Hana, no co wy! (No, niestrawności by dostał no). Nie no, żarcik. Jeśli lubicie historie z happy end'em, takie na jeden wieczór, to jest coś dla was. Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro