Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hyunjin patrzył w oczy swojemu odbiciu w lustrze. Chociaż wyglądał idealnie, nie mógł przestać poprawiać nieistniejących zagięć swoich ubrań. Wydawało mu się, że coś było nie tak. A może po prostu chodziło o stres?

Pociągnął za wstążkę, próbując ją poprawić. Zwązane nią włosy nie ułożyły się tak, jak chciał.

Na ceremonii pożegnalnej miał jedynie siedzieć i ładnie wyglądać. Wstać, kiedy król wstanie, by odprawić delegację z Zachodniego Królestwa. Nic więcej. Nie musiał odzywać się nawet słowem. Dlaczego więc czuł się tak niepewnie na samą myśl o wyjściu ze swoich komnat?

Z rozmyślań wyrwał go łaskoczący dotyk i nagłe przysłonięcie pola widzenia. Kilka kosmyków wysunęło się ze wstążki, opadając księciu na oczy.

Zaklął w duchu. Jeszcze tego mu brakowało, żeby jego fryzura została całkowicie zniszczona.

Próbował złapać włosy w kucyk, jednak drżące dłonie i dopasowana marynarka, w której powoli zaczynało mu się robić za gorąco ze stresu, naprawdę nie pomagały. W końcu westchnął zrezygnowany.

Zaczął żałować, że kazał służbie wyjść z pomieszczenia.

— Jeongin, mógłbyś...? — zaczął niepewnie, jakby obawiał się dokończyć pytania.

Ku jego zdziwieniu, Yang wydawał się od razu zrozumieć, co miał na myśli królewicz, chociaż ten nigdy nie powiedział, o co prosi. Kątem oka Hyunjin zobaczył, jak chłopak ściąga czarne rękawiczki i odkłada je na stolik stojący obok lustra. Strażnik podszedł do niego bez słowa i po raz kolejny w ciągu kilku dni przeczesał włosy księcia swoimi palcami. Tym razem również zrobił to delikatnie i królewski syn musiał walczyć ze sobą, by nie przymknąć oczu. Zamiast tego wbił swoje spojrzenie w lustro, starając się dostrzec stojącego za nim chłopaka. Ten był jednak tego samego wzrostu, przez co widział tylko jego ręce poprawiające mu fryzurę.

Szczerze powiedziawszy, nie wiedział, czy chciał skakać pod sufit ze szczęścia, czy zapaść się pod ziemię.

Od incydentu w bibliotece nie poruszył tematu tego, co się tam wydarzyło. Czuł się przez to co najmniej żałośnie, bo miał miliony okazji, by zacząć rozmowę dotyczącą swojego wyznania. Jeongin niemal nie opuszczał go na krok, znikając za drzwiami swojego pokoju dopiero, gdy książę położył się do łóżka.

Gdyby tylko Hyunjin chciał, mógłby wieczorem rozkazać chłopakowi, by został chwilę dłużej, bo jest coś, o czym musi z nim porozmawiać. Wystarczyło odważyć się na wypowiedzenie tego rozkazu i potem... Co potem? Bardzo dobrze wiedział, że nie ma pojęcia, co mógłby powiedzieć dalej. Przeprosić? Poprosić o odpowiedź? Kazać mu wymazać te słowa z pamięci?

Czuł, że powinien poruszyć ten temat. Jeongin zasługiwał na to, by wiedzieć, że książę niczego od niego nie oczekuje, jeśli chodziło o wyznanie — nie chciał, by Yang odczuwał presję związaną ze słowami, które opuściły usta pijanego królewicza. Pragnął także pozbyć się tego ciężaru poczucia winy spowodowanego nieplanowaną deklaracją uczuć. Nie mógł przez to spać w nocy i powoli zaczynał mieć dość.

Ale fakt, że strażnik najprawdopodobniej podejrzewał, iż Hyunjin nie pamięta tamtego wieczoru przez wypity alkohol, był zadziwiająco wygodny. Pojawiało się jedynie pytanie: czy Jeongin był nieporuszony wyznaniem księcia i dlatego nie zmienił swojego postępowania względem niego, czy może po prostu bardzo dobrze ukrywał własne zmieszanie zaistniałą sytuacją?

Spodziewał się, że Yang okaże w jakikolwiek sposób jakiekolwiek emocje. On jednak pozostawał niewzruszony, jakby królewicz wcale nie powiedział wtedy kilku słów za dużo. Nie dystansował się, nie zachowywał się inaczej, nic. Hyunjin nie wiedział, czy powinien się cieszyć z tego powodu.

— Czy teraz jest lepiej, książę? — głos Jeongina przerwał panującą ciszę. Jego rówieśnik musiał zamrugać kilka razy, by oprzytomnieć. — Czy powinienem wezwać służącą...?

— Nie, nie trzeba — zaprzeczył, orientując się, że odpowiedział tylko na ostatnie pytanie i przez to jego wypowiedź zabrzmiała co najmniej dezorientująco. — Jest w porządku, dziękuję ci.

Chłopak przytaknął, zabrał swoje rękawiczki ze stolika i szybko je założył. Otworzył usta, jakby miał zaraz coś powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi.

— Książę Hyunjinie, już czas — odezwał się głos po drugiej stronie. Należał do człowieka, który pilnował planu zajęć królewicza, niemiłosiernie go irytując, kiedy ponaglał go, by oderwał się od malowania bądź rysowania. — Nie możesz się spóźnić, Wasza Wysokość.

Dziewiętnastolatek z trudem powstrzymał się od wywrócenia oczami i ruszył w stronę drzwi, które otworzyły się sekundę później.

Nie musiał się odwracać, by sprawdzić, czy Jeongin idzie za nim.

Zawsze był o krok lub dwa w tyle.

Hyunjin miał nadzieję, że kiedyś będą mogli iść obok siebie przez cały czas.

***

Służące wyszły, uprzednio życząc mu dobrej nocy. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły i królewicz usłyszał dźwięk klucza przekręcanego przez stojącego na zewnątrz strażnika, usiadł na krawędzi łóżka. Przesunął dłonią po aksamitnej pościeli, wygładzając przy tym powstałe nierówności materiału.

Teraz powinien powiedzieć Yangowi, że może odejść. Odprowadzić go wzrokiem, kiedy ten będzie wchodził do swojego pokoju. Położyć się i zasnąć.

— Jeongin... — zaczął i, zanim zdążył przemyśleć to, co przemknęło mu przez głowę, wypalił: — czy mógłbyś zostać?

Natychmiast pożałował tego, że w ogóle otworzył usta. Panika niemal go sparaliżowała. Wiedział, że jednak nie jest jeszcze gotowy na rozmowę na temat wyznania uczuć kilka dni temu. Ale teraz było już za późno.

Mój Boże, w co ja się wpakowałem, pomyślał, przeklinając się w duchu. I używał przy tym najbardziej wyszukanych przekleństw, jakie znał.

Jego rówieśnik zamrugał, próbując zrozumieć, co Hyunjin miał przez to na myśli.

— Nie mogę ostatnio zasnąć — wyjaśnił szybko królewski syn, odwracając wzrok. Czuł się, jakby miał zaraz spalić się ze wstydu. — Mógłbyś... porozmawiać ze mną trochę?

Chwila ciszy została przerwana przez spokojny głos strażnika:

— Cokolwiek sobie zażyczysz, książę.

Och, jak wiele chciał sobie zażyczyć.

Zamiast tego poklepał miejsce obok siebie.

— Usiądź — powiedział. — Stoisz przez cały dzień, twoim nogom należy się odpoczynek.

Wahanie nie było widoczne na twarzy chłopaka, ale zdradzało go to, że nie poruszył się od razu. Gdy skierował swoje kroki w stronę łóżka, szedł wolno i ostrożnie, niemal jakby obawiał się, że książę zmieni zdanie w ostatniej chwili.

Ten jednak tego nie zrobił i ostatecznie Yang usiadł obok niego, zachowując między nimi prawie półmetrową przerwę.

— Czy jest coś, o czym chciałbyś porozmawiać, książę? — spytał chłopak, kiedy zauważył, że królewski syn nie był zbyt chętny do rozpoczęcia konwersacji.

Hyunjin przygryzł dolną wargę, zerkając na swojego rówieśnika kątem oka. Nie miał przy sobie miecza, a czarna marynarka od stroju strażnika nie zakrywała już białej koszuli, która — choć była zwykłą białą koszulą — wyglądała na dziewiętnastolatku zadziwiająco dobrze. Za dobrze.

Wygląda pięknie, pomyślał królewicz.

Ale to nie zmieniało faktu, że naprawdę nie był gotów na rozmowę o swoim pijackim wybryku.

— Czy jest coś, co ty chciałbyś mi powiedzieć? — odpowiedział pytaniem na pytanie. Wiedział, że to zapewne nie był najlepszy pomysł, ale w tamtym momencie nic innego nie przychodziło mu do głowy.

Jeongin milczał przez chwilę, patrząc nieobecnym wzrokiem na coś przed sobą.

— Wiem, że zapewne nie jestem upoważniony do zadawania takich pytań, ale... — zaczął powoli, ważąc każde słowo. — Czy jest coś, co ostatnio cię trapi, książę?

Królewicz przeklął soczyście w myślach.

Zadanie tamtego pytania zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro