Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z ust księcia wydostało się głośne westchnienie, kiedy zakrył oczy przedramieniem. Ku swojemu zdziwieniu, obudził się jeszcze przed świtem.

Przez kilka minut próbował zasnąć, ale nagle podniósł się z łóżka. Zakręciło mu się w głowie, jednak zignorował to i zaczął się przebierać. Skoro było tak wcześnie, czemu miałby nie wykorzystać tej możliwości na spacer po rezydencji Felixa?

Sam nie był już pewien, jak długo tu byli. Dwa tygodnie czy może trzy? Dni płynęły zbyt szybko i były zbyt podobne, by nie stracił poczucia czasu.

Wyszedł po cichu z pokoju i ruszył korytarzem, rozkoszując się samotnością. Jeśli służba była już na nogach, zapewne krzątała się w kuchni, więc istniało małe prawdopodobieństwo, że mógłby kogoś tu spotkać.

Kiedy jednak mijał jedno z pomieszczeń, usłyszał grające pianino.

Zatrzymał się, marszcząc brwi. Nie, nie przesłyszało mu się. Tylko czyj był to pokój? Lee spał w innej części domu, a Jeongin kilka pomieszczeń dalej od królewicza. Czy mieszkał tu ktoś jeszcze?

Przygryzł wargę, zastanawiając się, czy powinien zapukać.

Ale... czy w tej części rezydencji nie znajdowały się jedynie pokoje dzienne? Na przeciwko mieściła się biblioteka, więc może w tym pomieszczeniu Lee przechowywał instrumenty?

Pociągnął za klamkę i zajrzał przez uchylone drzwi. Zrobił to na tyle cicho, że osoba grająca na pianinie go nie usłyszała i... och.

Wszedł do środka i oparł się o framugę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jego rozmarzony wzrok nie opuszczał postaci siedzącej przed instrumentem.

Nie zauważył nawet, kiedy wkradł mu się na usta ten uśmiech, który zawsze pojawiał się na jego twarzy, gdy ukradkiem patrzył na Jeongina z miłością.

Nagle chłopak przestał grać.

— Jak długo będziesz tak stał, książę? — mruknął, jednak nie odwrócił się w stronę przybysza.

Rycerza nie oszukasz, przemknęło przez głowę następcy tronu. Musiał go usłyszeć, kiedy wchodził do pokoju.

— Nie wiedziałem, że umiesz grać na pianinie — rzucił wymijająco Hyunjin, podchodząc do niego powoli. — Zagrasz mi coś?

Syn generała milczał przez chwilę, zanim przesunął się na siedzeniu, by zrobić mu miejsce. Królewicz zajął je bez słowa, przygryzając wargę, aby ukryć swoją ekscytację. Z całych sił odsuwał od siebie myśl, że strażnik potraktował jego pytanie jako rozkaz.

Skoro miał szansę na spędzenie w spokoju czasu ze swoim ukochanym, czemu miałby z tego nie skorzystać?

Jeongin nacisnął pierwsze klawisze, a z instrumentu wydobyły się delikatne dźwięki. Hyunjinowi przypominały dotyk Yanga — równie ostrożny i niemal niebiański, gdy chłopak przeczesywał włosy swojego rówieśnika.

Prawie westchnął, kiedy przypomniało mu się, jak dawno nie czuł palców rycerza między ciemnymi kosmykami. Czy nie minęło już pół roku?

Minęło. Czas płynął zdecydowanie zbyt szybko.

Zapatrzył się na dłonie dziewiętnastolatka, które wolno, lecz sprawnie sunęły po pianinie. Nagle przypominały bardziej ręce artysty niż rycerza, który nie zawahał się pozbawić wroga głowy.

Jakże różne były role, w jakie Yang wcielał się podczas ich znajomości.

A królewicz kochał każdą z nich.

***

Jeongin wywrócił oczami, jednak nie powstrzymał uśmiechu, który niemal od razu pojawił się na jego ustach.

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz spacerował po tym miasteczku. Było to najprawdopodobniej w czasie, gdy wraz z ojcem przyjechał w okolice granicy z Królestwem Południowym na polowanie. Spędzili w rezydencji rodziny Lee kilka dni i młody medyk nie przepuścił okazji, by przejść się po rynku.

To miejsce nie było wystarczająco duże, by można było je nazwać miastem, jednak na tyle znaczące, że prawie każdy mieszkaniec państwa znał jego nazwę. Słynęło z renomowanej akademii medycznej będącej jedną z najpopularniejszych w całym kraju, co było głównym powodem wysłania tutaj braci Yang. Poza tym, ich matka pochodziła właśnie z tego miasteczka, więc znała okolicę; najmłodszy z jej synów spędził tu większość swojego dzieciństwa, przyjaźniąc się z przyszłym lekarzem.

Ich znajomość zaczęła się zwyczajnie. Obaj byli cichymi dziećmi, które szybko znalazły się w swoim towarzystwie i je polubiły. Kiedy poznali się bliżej, ich rozmowy zaczynały trwać pół, jedną, kilka godzin, aż w końcu długie konwersacje zamieniły się w milczenie pełne zrozumienia.

Felix był jedną z niewielu bliskich rycerzowi osób. Czasami nawet bliższą od Minho.

Westchnął na wspomnienie brata.

Wciąż nie pogodził się z jego śmiercią. Nie sądził, że kiedykolwiek da radę to zrobić.

Ale Lee zabrał go do miasteczka, by oderwał się od tego wszystkiego chociaż na chwilę, więc... czy nie powinien spróbować?

Szedł krok lub dwa za przyjacielem, rozglądając się po okolicy. To prawda, układ budynków nie zmienił się nawet trochę, trudno mu było stwierdzić, czy wprowadzono jakiekolwiek zmiany oprócz otworzenia kilku nowych sklepów — ale przyszli tu w pewnym celu. Medyk musiał zakupić kilka rzeczy do swojej domowej apteczki... głównie przez królewicza, który wciąż potrzebował leków.

Rana Hyunjina zdążyła się już zagoić, jednak blizna pojawiająca się w miejscu przecięcia mieczem wciąż była świeża. W dodatku Felix uparł się, że dopilnuje, aby po tym incydencie nie było śladu. Gdy tylko dowiedział się o dostawie nowych środków do apteki znajdującej się nieopodal, nie zmarnował nawet minuty i jakiś czas później przemierzał ulice rodzinnego miasta z lekami w koszyku.

Nagle Yang coś zauważył.

— Felix, możemy tu wejść?

Lekarz zerknął na sklep, o którym mówił chłopak i zmarszczył brwi, ale szybko się zgodził. Jeśli to miało poprawić humor jego przyjaciela, nie miał nic przeciwko.

***

W pomieszczeniu rozległo się pukanie.

— Wejść — mruknął Hyunjin, przewracając kolejną stronę tomiku poezji.

Podniósł wzrok znad książki, gdy usłyszał zamykanie drzwi. Ledwo zdążył powstrzymać uśmiech cisnący mu się na usta.

— Dobry wieczór, książę — przywitał się Jeongin.

Królewicz milczał, wpatrując się w chłopaka. Wiedział, że nie powinien być na niego zły; byli u jego przyjaciela, miał prawo spędzać z nim czas, ale... Mimo wszystko czuł się samotnie, kiedy strażnik zostawił go samego na cały dzień.

Jedynie dzięki czytaniu udało mu się nie myśleć o tym, że właśnie tak może już zawsze wyglądać jego codzienność.

Widząc, że następca tronu nie był zbyt skory do rozmowy, Yang podszedł do łóżka, na którym leżał jego rówieśnik, i położył na pościeli torbę z jakimiś rzeczami.

— Zapewne jesteś znudzony czekaniem na powrót do pałacu.

Wcale nie jestem, chciał powiedzieć Hyunjin, jednak ugryzł się w język. Nie chcę tam wracać.

— Pomyślałem, że ci się to przydać, książę — rzekł strażnik, wskazując brodą na pakunek. — Nie będę przeszkadzał. Dobranoc, książę.

Nie czekając na odpowiedź, wyszedł z pokoju, zostawiając królewskiego syna z milionem pytań.

Królewicz odłożył książkę i sięgnął do torby, marszcząc brwi. Co to miało znaczyć?

Zakrył usta dłonią, kiedy zobaczył zawartość.

Kilka farb, pędzle i dwa nieduże płótna.

— Przestań być taki troskliwy — szepnął, chociaż wiedział, że rycerz nie może go usłyszeć. — Przestań, bo nigdy nie dam rady pogodzić się z tym, że nie mogę być twój...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro