Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szczerze powiedziawszy, Jeongin nie sądził, że okazja na rozmowę z Ophelią nadarzy się tak szybko. Przez ostatni tydzień myślał, że w najbliższym czasie będzie musiał ukradkiem dać jej znak, by poczekała pod drzwiami, aż książę położy się spać i odprawi swojego strażnika. Albo, że będzie musiał szybko pobiec korytarzem do kwater służby, gdy tylko Hyunjin pozwoli mu odejść.

Wspólna kolacja rodziny królewskiej została ogłoszona zaledwie kilka godzin przed jej rozpoczęciem. Była to niecodzienna informacja, co tylko prowokowało wszystkich do zastanawiania się nad możliwym powodem tak szybkiej zmiany planów dnia. Zazwyczaj wiadomość o wspólnym posiłku pojawiała się ponad dobę wcześniej.

Kiedy królewski strażnik pojawił się w pracowni księcia i powiadomił o planach dotyczących kolacji, syn generała zauważył, że nie tylko on był zdezorientowany tą sytuacją. Królewicz także wydawał się nie rozumieć, z jakiego powodu władca rozkazał, by zjedli posiłek wspólnie. Marszczył brwi do samego końca przerwy między zajęciami, podczas której pracował nad nowym rysunkiem.

Na szczęście dla Yanga, podczas takich wydarzeń o bezpieczeństwo rodziny królewskiej dbała grupa innych rycerzy. Dzięki temu miał wolne niemal dwie godziny i choć zazwyczaj w miarę możliwości starał się wykorzystać ten czas efektywnie, tym razem miał inne plany.

Służące zajmowały się sprzątaniem pokoju księcia, co wydawało się wręcz idealną sposobnością na porozmawianie z Ophelią. Dziewczyna nie zauważyła, kiedy jej rówieśnik wszedł do pomieszczenia i niemal krzyknęła, gdy usłyszała za sobą jego głos.

— Przez ciebie stanie mi kiedyś serce — powiedziała z wyrzutem. — Chodzisz jak duch!

Chłopak uśmiechnął się do niej przepraszająco.

— Uroki bycia rycerzem. Możemy porozmawiać? — zapytał.

— Właśnie rozmawiamy, o ile się nie mylę — rzuciła, czyszcząc lustro.

Strażnik przygryzł wargę, starając się nie wywrócić oczami. Czasami zapominał, że dziewiętnastolatka lubiła łapać swoich znajomych za słówka. Uważała, że trzeba być konkretnym w swoich wypowiedziach i nie zużywać niepotrzebnie tlenu.

— Chodzi o tamten wieczór, kiedy przyniosłaś księciu wino — zaczął ściszonym głosem. Wolał, żeby nikt inny nie słyszał ich rozmowy, a niestety nie miał możliwości, by udać się z nią do bardziej ustronnego miejsca. — Czy zauważyłaś, by stało się coś nietypowego, zanim królewicz wydał ten rozkaz? Ktoś z nim rozmawiał albo dostał jakiś list?

Dziewczyna zmarszczyła brwi w zastanowieniu, nie odrywając się od swojej pracy. Przez chwilę milczała, jakby analizowała każdą minutę wspominanego wieczora.

— Nie — odparła w końcu z przekonaniem w głosie. — Jestem pewna, że nic takiego nie miało miejsca. Dwie służące pomogły księciu ze zdjęciem wszystkiego oprócz butów, koszuli i spodni. Potem usiadł przy toaletce i miałam właśnie zabrać się za rozwiązanie jego kucyka, gdy nagle rozkazał mi przestać i pójść po alkohol, a sekundę później odprawił strażników.

Jeongin przytaknął bez słowa.

— Czy coś się stało, że pytasz o to po dwóch tygodniach? — spytała, patrząc na swojego rówieśnika.

Ten natomiast pokręcił głową. Niezależnie od tego, jak miło mu się z nią rozmawiało, Ophelia nie musiała wiedzieć wszystkiego. Czasami nawet nie powinna.

— Nie, po prostu pomyślałem, że coś mogło się stać, zanim wydał to polecenie i wcześniej nie miałem możliwości, by cię o to zapytać — wyjaśnił, tylko częściowo odbiegając od prawdy.

— Cóż, jestem w niemal stu procentach pewna, że nic odbiegającego od normy się nie wydarzyło — westchnęła, zabierając się za sprzątanie kurzu z ramy lustra. — Może to po prostu wynik całego tego zamieszania związanego z zaręczynami pierwszego księcia? Kto wie, być może drugi królewicz miał już dość uczestniczenia w wydarzeniach, które bezpośrednio go nie dotyczyły.

— Możliwe — powiedział w zamyśleniu, zauważając, że tok rozumowania dziewiętnastolatki ma sens. — Dziękuję.

Ophelia posłała mu ciepły uśmiech.

***

Hyunjin przygryzł policzki od środka, starając się ukryć swoje zdenerwowanie. Wciąż nie rozumiał, dlaczego król tak nagle zdecydował się na wspólny posiłek. Nie sądził, że chodziło o powiadomienie o planach matrymonialnych dotyczących jego młodszego syna; gdyby tak było, kolacja zostałaby ogłoszona dzień wcześniej. W tamtym momencie wszystko wydawało się być zorganizowane zbyt pospiesznie.

Tylko co musiało się wydarzyć, by władca Królestwa Wschodniego działał tak szybko?

Przez większość czasu wszyscy milczeli. Zanim przyszedł król, dziewiętnastolatek zapytał cicho matki, czy nie wie, co się stało. Ta jedynie pokręciła głową; również wyglądała na zaniepokojoną zaistniałą sytuacją. Nie uzyskując odpowiedzi, skierował swój wzrok ku bratu. Udało mu się skrzyżować z nim spojrzenia dopiero po trzydziestu minutach od początku posiłku.

„Wiesz, o co chodzi?", wydawał się pytać. Pierwszy książę niemal niezauważalnie wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „Nie mam pojęcia". Obaj odwrócili wzrok, skupiając się na jedzeniu.

Młodszy królewicz rozważał, czy zerknięcie na siedzącą naprzeciwko niego księżniczkę przyniesie jakiekolwiek efekty. Skoro jego rodzina nic nie wiedziała, dlaczego ona miałaby posiadać jakąkolwiek wiedzę na temat powodu tej kolacji?

— Niestety, muszę powiadomić was wszystkich o zmianie planów dotyczących ceremonii ślubnej — odezwał się w końcu król, przez co pozostali zebrani zwrócili oczy w jego stronę. — Ślub odbędzie się za dwa miesiące, nie za pół roku. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to, księżniczko Auroro.

Dziewczyna posłała władcy serdeczny uśmiech.

— Jak najbardziej. Jestem pewna, że ta decyzja nie została podjęta pochopnie i ma swój powód, Wasza Wysokość — powiedziała, a Hyunjin złapał się na tym, że nie był pewien, czy narzeczona jego brata umie świetnie kłamać, czy faktycznie nie przeszkadzała jej zmiana planów.

— Ale... jaki jest powód, ojcze? — spytał pierwszy książę. — Czy coś się wydarzyło?

Nastąpiła chwila ciszy. Dziewiętnastolatek miał wrażenie, że słyszał bicie własnego serca.

— Niedaleko granicy z Królestwem Południowym niedawno pojawiły się oddziały zbrojne Południa — wyjaśnił władca. Jego głos nie drżał, jednak nie był spokojny. — Zauważono, że w ciągu ostatnich kilku dni jednostkom tym została dostarczona broń.

— Zgaduję, że nie robią tego z powodu treningów — mruknął najstarszy syn.

— Najprawdopodobniej nie — przytaknął jego ojciec. — Na wszelki wypadek należy przyspieszyć ceremonię waszych zaślubin — stwierdził, patrząc na pierwszego księcia i księżniczkę. — Ryzyko ataku jest większe, dlatego będzie bezpieczniej, jeśli podejmiemy środki ostrożności.

Przyszły władca pokiwał głową.

Hyunjin zobaczył kątem oka, że jego matka przygryza delikatnie wargę. Sięgnął po jej rękę leżącą na kolanach, by dodać jej otuchy.

— Dziękuję — szepnęła cichutko, by tylko on był w stanie to usłyszeć i ścisnęła jego dłoń z wdzięcznością.

Wiedział, że musi być zestresowana tą sytuacją. Gdy ostatnim razem wojska Południa pojawiły się przy granicy z ich królestwem, rozegrało się tam kilka bitew. I podczas każdej z nich oddziałami Wschodniego Królestwa dowodził jej syn — pierwszy książę. Dziewiętnastolatek dobrze pamiętał, że jego matka nieustannie martwiła się o swojego pierworodnego, kiedy ten wyjechał, by — jak to określił król — przygotować się do przejęcia tronu.

Miał jedynie nadzieję, że nie wyniknie z tego nic gorszego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro