5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego dnia działo się dużo! To znaczy - poznałam kolejnych przyjaciół!

Na początku obudził mnie Tick.

- Kitty! Jednak nic ci nie jest! - wykrzyknął i przytulił się do mnie.

- No oczywiście, że nie. Nie zostawiłabym was. - odparłam.

Później przyszła też do mnie Penny.

- Śniadania jeszcze nie ma, bo jak wiemy nie ma chleba. Jednak to Darryl poszedł go kupić.

- Przynajmniej on o nim nie zapomni. - powiedziałam.

Wstałam, ubrałam się i postanowiłam pójść do swoich nowych przyjaciół. Tylko jest jeden problem- nie mam pojęcia gdzie mieszkają. To znaczy, wiem gdzie mieszka Ita, ale już nie pamiętam jak dojść do jej domu. Możliwe, że moi nowi znajomi kręcą się gdzieś teraz po mieście. Poszukam ich. Jednak nikogo z nich nie zobaczyłam. Ani Ity, ani Jiren, ani nawet Kroera przy Barley'owym Baru.

 W końcu trafiłam na mroczną dzielnicę „Retropolis". Penny mówiła, żebym lepiej nie wchodziła do tamtego miejsca, bo czają się tam złe typy. Jednak mimo tego, weszłam. Nagle przy jednym śmietniku czułam, że ktoś mnie śledzi. Podeszłam do niego i nagle wyskoczyła jakaś postać! Zaczęłam wrzeszczeć, ta postać też. Krzyczałyśmy „Aaaaaaaaaaa!!!" jakieś dobre 5 sekund, gdy nagle zorientowałam się, że tą postacią jest nie byle kto, tylko Mosi.

- Mosi? - spytałam.

- Aaaa, hej Kita, czy jak ci tam. - odpowiedziała Mosi.

- Jestem Kitty. - poprawiłam nią. - Czego tym razem szukasz? Kolejnego gorącego psa?

- Nie, deszczowego łuku.

- Deszczowego łuku? Co to?

- No deszczowy łuk! - mówiła ciągle demonica.

- Ale co to jest?!

- Eh...RAINBOW. Słyszałaś coś kiedyś takiego jak „tęcza"?

- Aaaaaaa, kumam.

- Nikt mnie nigdy nie rozumie...

- Dobra, ale na co ci ta tęcza? 

- Chcę dać ją mojemu Mortisowi.

- Ale tęczy nie da się- .

- Dobra, lepiej powiedz co ty tu robisz. - odparła Mosi.

- A tak. Wiesz gdzie mogę znaleźć Itę, Jiren, Kroera, Sue lub Ash? O ile ich znasz i wiesz gdzie przebywają.

- Kochana, ja tu znam wszystkich, a ich najbardziej, bo to moi najlepsi przyjaciele i razem tworzymy piękny „Team"! Ogółem to zwykle o tej porze wychodzą na miasto, siedzą w swoich domach, grają w bitwy lub są na lodach. Gdyby nie było wakacji to by siedzieli w szkole.

- To wy tu macie szkołę? - zdziwiłam się.

- No tak, nie wiedziałaś? Niektórzy muszą się w niej jeszcze uczyć. Jeżeli zostaniesz tu na zawsze to pewnie też będziesz do niej chodzić.

- Ok, a może, no nie wiem...Jeżeli przyjaźnisz się z Teamem, to może my też się zaprzyjaźnimy? Wydajesz się być fajną osobą.

- Dzięki. I pewnie. Chodź, pospacerujemy sobie. - powiedziała Mosi i szłyśmy sobie przez ulicę.

Kiedy się zatrzymałyśmy, nagle podeszły do nas trzy typy. Pierwszy z nich wyglądał na bardzo silnego i był podobny do byka. Druga (bo to była dziewczyna) miała ze sobą kij od baseball'a, w przeciwieństwie do kija Ity, był on zrobiony z chyba metalu. Trzeci typ miał na sobie kurtkę i...Chwila moment! CZY TO PTAK, CZY SAMOLOT?! PIERWSZA ODPOWIEDŹ POPRAWNA! TAK LUDZIE, TO BYŁ PTAK!!

- To w tym mieście ptaki chodzą w ubraniach? - myślałam.

Po chwili ten pierwszy typ, wyglądający jak byk, się odezwał:

- O, dzień dobry małe dziewczynki, ta dzielnica to nie plac zabaw, lepiej idźcie do domów, bo stanie się wam krzywda. - w tym momencie on, ta dziewczyna i ptak zaczęli się śmiać.

Mosi to chyba zezłościło.

- Daj spokój Bull, każdy tu może przychodzić, poza tym nie jesteśmy małymi dziewczynkami! - rzekła.

- Naprawdę? No tak, nie jesteś już przecież małą dziewczynką...Jesteś psycholką! A wiesz co się robi z takimi psycholkami? Zawozi się je do psychiatryka! Hahaha! Tam jest twoje miejsce! - mówił mięśniak i znowu wraz ze swoimi ludźmi się zaśmiał.

- Ugh, a ty co robisz, co?! Masz ten swój bar, w którym dajesz ludziom nędznego schabowego z ziemniakami, jakieś Tyskie i pierogi ruskie, które są miesiąc po terminie, a później przychodzisz na skargę do Supercella, bo mówisz, że wszyscy wolą przychodzić do Baru Barley'a! I nie dziwię się! Colt po 20 minutach od zjedzenia swojego obiadu w tym twoim barze dostał rozwolnienia na tydzień! Ludzi trujesz! - mówiła Mosi.

Dobrze mu nagadała. Ten Bull, czy jak tam mu było, rozzłościł się, podobnie jak wcześniej Mosi.

- Ty...ty...

Nagle przerwała mu ta dziewczyna z kijem.

- Ej, zobaczcie! Czy to jest...DZIEWCZYNA-KOT?! - wskazała na mnie.

- Bibi, przestań, musimy cię wyleczyć w końcu z tej kociej obsesji. - powiedział Bull.

CZYLI NIE TYLKO JA JESTEM UZALEŻNIONA OD KOTÓW!!!

- Tak czy siak, lepiej już uciekajcie do domku, bo zaraz wyślę ciebie do psychiatryka - Bull wskazał palcem na Mosi - a ciebie do schroniska! - teraz wskazał na mnie-  Do psychiatryka i schroniska! Hahahaha!

Mosi się mocno wkurzyła na tych typów. Ja też, pomimo tego, że ta dziewczyna z kijem (chyba Bull powiedział na nią Bibi) miała na sobie ekstra kurtkę, podobną do mnie, tyle, że fioletową. I też kocha koty!

- Ugh, przestańcie, bo zaraz powyrywam wam nogi z-.  - mówiła Mosi, ale nie dokończyła, bo Bull złapał ją za gardło i zaczął ją dusić!

- Nikt nam niczego nie zabroni! Ty po prostu nie nadajesz się do niczego! Supercell powinien skasować taką wariatkę z gry! Wariatka! Wariatka! Wariatka! - mówił Bull i cały jego gang powtarzał słowo „wariatka".

Co miałam robić?! Mosi się dusi! A ja jestem tylko słabym sierściuchem!

Nagle wbili z buta dwaj chłopacy z metalowym czymś (z jakąś rurą? Nie wiem co to było) i zaczęli bić Bull'a! Na szczęście demonica uwolniła się od siłacza i próbowała złapać oddech.

- Wypad grubasie, idź robić pierogi ruskie, a nie! - krzyczał pierwszy chłopak i bił Bulla po głowie.

Drugi z nich próbował zawalczyć z Bibi i ptakiem. Jednak oni stchórzyli i pobiegli gdzie pieprz rośnie. Więc ten drugi chłopak zaczął bić Bulla wraz z tym pierwszym.

- Bull, Bull, Bull zrobimy ci ból!! - śpiewali przy tym.

Ja i Mosi stałyśmy jak wryte. No, może Mosi miała bardziej taką minę: -_- niż taką: O_O

Po chwili Bull się poddał, uciekł, ale z oddali jeszcze krzyknął:

- Powiem Supercellowi, żeby zawiózł cię do psychiatryka! Wariatko! - i odszedł.

Mosi na to wytknęła mu język, ale on (Bull, nie język) był już daleko i nie zauważył tego.

- I jak? Dostaniemy nagrody? - zapytał ten pierwszy chłopak, który bił Bulla.

- Eh...Bradu, Hubix, nie musieliście tego robić. Sama bym sobie poradziła. - odparła Mosi.

- Chłopacy są lepsi- Aaaaaaaaaaaa!! Mosi, co to jest za tobą?! - krzyknął pierwszy chłopak (chyba to był ten...Jak mu Mosi mówiła? A tak, Bradu) i wskazał na mnie.

- Nie „co to", tylko „kto to". Jestem Kitty, jestem tu nowa i jestem pół kotem! - powiedziałam to takim tonem jakbym była oburzona. W sumie to byłam trochę zła, że wszyscy zawsze się mnie pytają „kim jesteś? jesteś tu nowa?".

- Ej Hubix, to jest sierściuch! No nigdy nie widziałem kogoś takiego w Brawl'u. - mówił Bradu.

- Masz też koci ogon? - spytał mnie Hubix.

- Oui. - powiedziałam.

- Aaaaaaaaaa, kocie, przestań gadać po chińsku, ja cię nie rozumiem! - krzyknął Bradu.

- To nie chiński, tylko francuski! Pochodzę z Francji. - odparłam.

- To znaczy, że jesteś przybyszem? Nie urodziłaś się w tym mieście? - spytał Hubix.

- No-  - już chciałam powiedzieć „non", ale powstrzymałam się. - Nie.

- Kitty, powiem ci jedno. - rzekła do mnie Mosi. - Wiesz kim oni byli? To był gang! Ten grubas- eee, znaczy mięśniak, to Bull, ta dziewczyna w fioletowej kurtce i z kijem to Bibi, a ten kruk to...Kruk.

Aha czyli ten ptak był krukiem. Nie wiem czy to słowo („kruk") mam napisać z dużej czy z małej litery, ale wszystko jedno.

Nagle wtrącił się Bradu.

- Tak, a my - wskazał na drugiego chłopaka. - Jesteśmy pogromcami tego gangu! Nazywam się Bradu, a to mój przyjaciel Hubix. Czasem doprowadza mnie do szału, ale i tak jesteśmy best friends forever. 

Nagle okazało się, że Hubix już jest 30 cm od nas i spokojnie coś sobie je.

- Hubix! Jak możesz jeść mojego Snickers'a!? Cho no tu, dzisiaj w Duo gram z Pinguing'iem! - krzyczał Bradu, podszedł do Hubixa, zabrał mu papierek, a później go przytulił (Hubixa, nie papierek XD). - Widzicie, i tak jest majn friendo.

- Dobra, dzięki za pomoc chłopaki. - powiedziałam.

- Ok, chodźmy Kitty. - odparła Mosi i poszłyśmy.

- My też chodźmy Hubix. Idziemy znowu robić pranki Bullowi. - mówił Bradu i też odeszli.

Ja oraz Mosi wyszłyśmy z tej dzielnicy. W pewnej chwili stanęłyśmy przed randomowym budynkiem.

- Sorry Kitty, ale muszę już iść. Umówiłam się dziś z Mortisem. - rzekła diablica.

- Eh, ok, to pa. - powiedziałam i Mosi poszła.

Myślałam, że teraz będę się nudzić, ale na szczęście do tego nie doszło. Zobaczyłam w parku, siedzące na ławce, dwie dziewczyny w moim wieku. Jedna miała czapkę z daszkiem, a druga kapelusz. Rozmawiały sobie. Podeszłam do nich. Oczywiście zapytały się mnie kim jestem i ja im wszystko opowiedziałam. One też coś o sobie mówiły. Ta z czapką nazywała się Kali, a ta w kapeluszu - Luna. Usiadłam z nimi i zaczęłyśmy ze sobą gadać.

Gdy tak sobie rozmawiałyśmy, zobaczyłyśmy nagle przechodzącą obok nas niską dziewczynę.

- Hej Kali! - powiedziała, a na Lunę, i tym bardziej na mnie, nie zwróciła w ogóle uwagi.

- Cz-cześć Froggy. - odrzekła Kali, cała w rumieńcach, a ta dziewczyna odeszła.

- Kto to? - spytałam się Kali.

- To Froggy, Kali ma w niej crusha. - odparła Luna.

- Ej! Skubańco papugo jedna! - zezłościła się Kali.

- Hihi, no co? - spytała kapeluszniczka.

- To może ty opowiesz nam o swojej miłości do Bibi, hm? - powiedziała Kali.

Luna także się zarumieniła.

- Czy to jest ta Bibi z tego gangu? - zapytałam.

- Eh, tak. - odparła Luna, która zakrywała twarz swoim kapeluszem.

- Bibi to bad girl. - powiedziała do mnie Kali.

- Tak, przekonałam się dziś o tym. Ale muszę przyznać, że wygląda czadersko! Ta kurtka, ten strój, ten jej kij, ta fryzura, te kolczyki...I także ma obsesję na koty! - mówiłam.

Luna patrzyła na mnie złowrogim okiem.

- Spokojnie, nic do niej nie czuję! - odparłam. - Po prostu spodobał mi się jej styl.

- A, ok i sorry, że wyglądałam tak jakby właśnie chciała cię zabić...Nie żebym chciała, ale coś w tym stylu. - odrzekła Luna.

- Uuuuuu, byłaś zazdrosna...- powiedziała Kali i wtedy ona oraz ja zrobiłyśmy lenny face.

- Ej no, jeżeli kochacie się w kimś to pewnie też tak macie...- burknęła Luna.

- Ja się w nikim nie zakochałam. - odparłam.

- Mi się podoba Froggy. - Kali się znów zarumieniła. - Ale myślę, że tylko ja darzę ją takim uczuciem, więc nie jestem zazdrosna.

- A gdybym tak powiedziała, że Pinguing ją kocha to co byś zrobiła? - spytała Luna.

- To niemożliwe, bo on już kocha Tirę. - odpowiedziała Kali.

Nie wiedziałam kto to Pinguing i Tira, ale słuchałam dalej.

- No to...załóżmy, że we Froggy zakochał się Bradu.

Wtem z drzewa obok nas skoczył właśnie on.

- Co powiedziałaś upośledzony kapeluszniku?! - wykrzyknął.

- Spokojnie Bradu, podaję tylko przykład. - odparła Luna.

- Co ty właściwie robiłeś na tym drzewie? - spytała Kali.

- Szukałem bananów. - powiedział. - Nie po to, żeby je zjeść, tylko po to, żeby umazać nimi bar Bulla. Robię z Hubixem pranki na niego. A teraz żegnam i nie chcę słyszeć takich głupot. - i Bradu poszedł.

- Dobrze, że Sashy tu nie było. Wściekła by się na maksa. - mówiła Kali. - A tak w ogóle to skończ ten temat Luna, bo będziemy miały same kłopoty.

Po kwadransie Kali musiała już iść. Jednak nie powiedziała dlaczego. Tak czy siak pożegnałyśmy się i zostałam na ławce z Luną.

Gadałyśmy sobie we dwie i okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego! Obie kochałyśmy koty oraz uwielbiałyśmy nosić kapelusze (z tym, że ja bardziej takie okrągłe).

Zbliżała się 14.00, a ja zdałam sobie sprawę, że nie zjadłam jeszcze dzisiaj śniadania.

- Muszę już iść Luna. Miło mi było cię poznać! - powiedziałam.

- Pa i nawzajem Kitty! - odparła Luna i poszłam na statek piracki.

Gdy już na nim byłam, od razu zaczęłam przepraszać.

- Wybaczcie, że poszłam i nie zjadłam dziś śniadania. Tak się dobrze bawiłam, że kompletnie o tym zapomniałam...- jednak przed sobą zobaczyłam tylko Penny i Tick'a. - Ej, a gdzie Darryl?

- I w tym cała rzecz. Nikt z nas nie zjadł dziś śniadania, bo Darryl nadal nie wrócił ze sklepu. - rzekła Penny.

- Co? - zdziwiłam się. - Mam nadzieję, że nic mu się nie stało.

Pół godziny później usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi.

- TAK!! I CO RICO, I CO STU, JESTEM LEPSZY ROBOTEM OD WAS NOOBY!! HAHA! WYGRAŁEM BITWĘ ROBOTÓW!! - mówił Darryl.

Penny, ja i Tick patrzyliśmy na niego jakbyśmy właśnie chcielibyśmy go ukatrupić.

- Gdzie. Chleb. DZBANIE!? - krzyknęła Penny.

- Aaaaaaa...Chleb...No cóż, mam za to puchar... - Darryl był zmieszany.

- Ale pucharem się nie najemy! My tu od rana z głodu umieramy!! - odparła Penny.

- Heh, jestem robotem bez buzi, więc nie mój problem...

- Ok, Tick, ty pójdziesz po chleb. Tylko ty masz z nim przyjść nie więcej niż za godzinę, dobrze? - rzekła Penny.

Tick powiedział coś w swoim języku i wyszedł. A my czekaliśmy na niego aż wróci. Gdy zjem śniadanie, wyruszę znów poznawać ten świat!

—————————————————

Ok, zła pogoda nad morzem też ma swoje plusy (i tak w sobotę już wracam do domu qwq). Nudziło mi się, więc narysowałam Mosi i Kitty zamienione ubraniami (to znaczy Mosi ma ubrania Kitty, a Kitty Mosi).

Chyba wyszło spoko (ta Mosi wygląda jak Paryżanka ._.), ale ogólnie ten art mi się wyjątkowo udał.

To wszystko.

Bye! :D


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro