14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




— I jak pilnowałeś tego swojego człowieka? — warknął Kim, bo przez tę nagłą akcję jego humor bardzo się pogorszył. — Wpieprzył mi się tutaj w samym środku zabawy.

— Nie moja wina! — niemalże pisnął Jimin. Miał w tej odsłonie naprawdę wysoki głos. — On jest kompletnym cymbałem! Wiesz, co mi powiedział, kiedy zaproponowałem, żeby pójść w jakieś ustronne miejsce? „Jesteś delikatny jak płatki kwiatu wiśni, wracaj do domu, kwiatuszku". No dasz wiarę?

— Jesteś beznadziejny — burknął szatyn. — Gdybyś zrobił coś śmielszego, na pewno by ci uległ.

— Uwierz mi, chciałbym, ale nie mogę. Yoongi uwielbia słodkich, nieśmiałych chłopców, więc zachowuję się w taki sposób, jaki mu się spodoba i nic nie mogę powiedzieć wprost. Wiesz, jakie to jest frustrujące? — wyżalił się, przecierając twarz dłońmi, jakby uwodzenie Mina było naprawdę męczące.

Szatyn wywrócił tylko oczami, po czym poszedł z powrotem pod wolno stojący bar. Napalił się na posiłek i nie miał zamiaru zostać tego wieczoru z niczym nawet, jeśli blondwłosy mężczyzna wciąż pozostawał jego głównym celem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro