20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Namjoon nie wtrącał się w rozmowę Taehyunga i Soobin. Nie zdziwił go fakt, że mieli całkiem sporo tematów wspólnych. Zaczął podejrzewać, że chłopak jest jakimś stalkerem. Za dużo wiedział, zbyt łatwo omamił szatynkę, która zazwyczaj nie bywała zbyt przyjazna dla otoczenia. Patrzył kątem oka podejrzliwie na uśmiechniętą, idealną twarzyczkę, ozdobioną ledwo widocznym rumieńcem.

Z każdą kolejną sekundą było coraz ciężej utrzymywać wyrzuty sumienia na wodzy. Siedział obok chłopca, którego prawie przeleciał w windzie w miejscu pracy, a ten wesoło konwersował z Soobin! Nieświadomie w nerwach przygryzał swoją wargę, a wspomnienia z tego wieczoru przebijały się przez ścianę mgły.

W tym samym czasie, gdy szatyn wciąż zagadywał Soo, uśmiechając się przy tym tak pięknie, jak anioł, który zstąpił z nieba, jego dłoń niespodziewanie znalazła się na udzie mężczyzny obok niego. Poczuł jak ten wzdrygnął się, czując dotyk w tym miejscu i zauważył, że Namjoon rzuca mu krótkie, przerażone spojrzenie. Taehyung jednak ani na moment nie stracił ani maski anielskiego chłopca, ani nie przestał skupiać się na konwersacji z kobietą. A jego ręka przesuwała się powolnie to w górę, to w dół, za każdym razem podjeżdżając coraz wyżej.

Starszy Kim zgłupiał. Spiął ramiona, wyjąc wewnętrznie. Brakowało tylko, żeby zaczął machać rękami jak dziewczyna w histerii. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ciało reagowało pozytywnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro