23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Odsuń się — warknął blondyn, próbując się mu wyrwać, ale nie było to takie proste. Bliskość Taehyunga powodowała ugięcie się nóg starszego, chociaż jego mózg krzyczał na alarm i panikował, że spotkał jakiegoś szaleńca. Nie chciał z nim być tutaj sam na sam, ale dotyk, uspokajające głaskanie, rozlewające ciepło po ciele człowieka powodowały, że łagodniał.

— Hyuuung — przeciągnął słodko, od razu dociskając swoje miękkie wargi do ucha ofiary — nie walcz ze mnąąą. Wiem, że mnie chcesz... twoje ciało mówi samo za siebie — zachichotał fałszywie niewinnym tonem, podszytym sporą ilością perwersji.

Oczywiście, sukkub miał na myśli sztywniejącą erekcję, którą widział, gdy zerkał w dół. Jedna z jego niegrzecznych rączek od razu zaczęła zjeżdżać w tamto miejsce, po podbrzuszu Namjoona. Na razie świadomie nie wpływał na umysł człowieka. Po prostu sama aura demona mieszała mu w głowie.

— Ja... słuchaj... powiedz mi... — starszy Kim nie umiał spleść normalnego zdania, przez wybuch bardzo sprzecznych emocji w sobie. Stopniowo myśli, które nie rozumiały tego, dlaczego jego własne ciało reaguje w ten sposób, zapełniane były świadomością sztywniejącego penisa i zwinnych palców, które nie wiadomo kiedy, rozpięły guzik od ciasnych dżinsów starszego mężczyzny.

— Hmmm? — Taehyung zamruczał mu do ucha jak kot, nie przestając muskać ustami jego płatka. Jednocześnie jego dłoń wsuwała się już w bieliznę blondyna. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro