30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— O nie... — szepnął. Chciał się cofnąć do tylu, niestety nie pozwoliły na to opuszczone do kostek spodnie, o których zapomniał. Z reszta, znajdował się w takiej sytuacji, że ostatnim czym się przejmował to chłodem na tyłku. Jedynie dobry refleks uratował go od wybicia zębów. W pośpiechu i popłochu zaczął się ubierać, blednąc na twarzy. Po rumieńcu podniecenia nie zostało śladu, a jedynie poprzedni stan może zdradzać wilgotna, lepiąca się do czoła grzywka, tak samo jak T-shirt do pleców starszego mężczyzny.

Tymczasem Taehyung obserwował go z umiarkowanym zainteresowaniem. Wiedział, że czasu już stąd zniknąć. W końcu nie chciał psuć niczego w relacji mężczyzny z jego małżonką, gdzieżby znowu... Poczekał więc do momentu, aż jego spanikowana ofiara się odwróci i już po chwili go nie było. Namjoon został w pomieszczeniu całkowicie sam, co zauważył dopiero po chwili.

— Zwariowałem? — spytał sam siebie. Spojrzał w stronę lustra, które było całkowicie zaparowane. Dłonią pozbył się uporczywej pary wodnej, patrząc na to w jakim był stanie. Spocony, z niechcianym rumieńcem i pogniecioną koszulą. Znowu.

— Zwariowałem, to się nie dzieje naprawdę — szukał wzrokiem Tae który przecież przed sekundą tutaj był! Pieprzył jego usta! Całowali się! To wszystko mu się kurwa przyśniło? Te ametystowe oczy nie mogły...

— Joonie otwórz, bo oni wzywają już policję — załkała kobieta znowu pukając głośno.

Mężczyzna spanikował. Szukał wyjścia, chciał uciec jak najdalej. Jak znowu spojrzy w twarz kobiety, której obiecywał miłość aż po grób? Na całym ciele drżał, a szok sprawił, że nie potrafił oddychać. W dodatku był osłabiony, kręciło mu się w głowie. Co chwile widział dzieciaka siedzącego na umywalce, ale to były tylko zwidy. Albo prawda. Może chorował na jakieś rozdwojenie jaźni?

Podskoczył, gdy w końcu ktoś wyważył drzwi do pomieszczenia, w którym przebywał. Dla niego było to zaledwie dziesięć minut, a tymczasem mijała godzina jak się w niej zatrzasnął. Głośno krzyknął, zapowietrzając się przez huk, jaki się narobił. Skulił się na sedesie, aby uniknąć uderzenia.

Co jest ze mną nie tak? Przecież on tutaj był!"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro