35
— Słuchaj, wystarczająco namieszałeś w moim życiu — blondyn zaczął robić się coraz bardziej purpurowy na twarzy, ale nie dlatego, iż odczuwał zawstydzenie, po prostu przestał oddychać.
W jego głowie bardzo mocno wrył się zapach chłopca, tak pociągający, tak perfekcyjnie pasujący do preferencji mężczyzny. Uległby od razu. Ale nie mógł przecież nie oddychać, nigdy nie był dobrym pływakiem i nurkiem. Zaledwie w trzydzieści sekund pękł, zaciągając się egzotycznym, owocowym aromatem. Nie wierzył, że ktoś mógł tworzyć tak dobre perfumy, które w żaden sposób nie drażniły wrażliwej śluzówki w nosie... a jednak. Miał przed sobą chłopca o pięknych ametystowych oczach, kilka centymetrów przed sobą, a opór starszego Kima malał błyskawicznie.
— Masz tyle facetów, czemu to ja mam cię przelecieć? — spytał prawie zrozpaczony. Nie wiedział nawet jak bardzo komicznie to zabrzmiało. Ktoś z własnej woli chce wskoczyć mu do łóżka, a ten płacze z paniki. I to nie byle jaki „ktoś", tylko Taehyung – idealny pod każdym względem, piękny, zadbany chłopak niczym z jego najbardziej skrytych fantazji. Kurwa, miał nawet pieprzyki, które zawsze skrycie pociągały Namjoona i przyciągały jego wzrok.
— Odpowiem na wszystkie twoje pytania, hyung, jeśli dasz mi to, po co przyszedłem — wyszeptał Tae, oblizując wargi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro