36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Delikatnie ułożył dłonie na ramionach blondyna, zaczynając niespiesznie jeździć od barków do klatki piersiowej i z powrotem. Nie przestawał przy tym wlepiać wzroku w jego oczy. Już czuł, że człowiek mu ulega. Przez chwilę Taehyung poczuł się taki wygłodniały, przez to, że musiał tak długo czekać na swoje danie główne, ale nie pozwolił ciału rzucić się na ofiarę. Namjoon miał wyjść z tego żywy. Może i fioletowooki był naprawdę paskudną istotą, ale nigdy nie zabijał swoich partnerów, jak to robiły inne sukkuby, wysysając z nich całą energię, tak, że nie zostawało kompletnie nic, co pozbawiało człowieka życia.

— Jesteś idealny — szepnął niekontrolowanie człowiek. 

Niepokój w duszy starszego Kima wzrastał coraz mocniej. Cichy głosik w głowie mówił w obawie, że ściany przekażą dalej to, co zaraz się tutaj stanie. Bardzo chciałby wydostać się z tej sytuacji... ale te delikatne dłonie, dotykające ramion i klatki piersiowej nie pozwoliły mu odepchnąć chłopca. Piękne, ametystowe oczy, pełne chęci bliskości tak mocno kontrastowały z cwanym uśmiechem wąskich, ale kuszących warg.

Ułożył swoje dłonie na idealnej tali Taehyunga, a od opuszków przez całe ciało przepłynął prąd, blokujący negatywne myśli.

— Wiem, hyung... — odpowiedział chłopak równie cichym głosem.

Tę scenę musiał rozegrać delikatnie. Nie przepadał za takim patyczkowaniem się, ale skoro tego wymagał partner, dostosował się. Zbliżył się do niego jeszcze bardziej, kierując swoje dłonie na szyję Namjoona, zaczynając ją głaskać. W tym samym czasie nachylał się stopniowo w jego stronę, coraz bardziej mrużąc oczy, aż w końcu dotknął subtelnie wargami tych człowieka. Było to zaledwie muśnięcie, mające zachęcić go do przejęcia inicjatywy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro