39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Kim oddychał szybko, pojękując słodko w wargi mężczyzny i wodząc rękoma po jego ciele. Zachowanie demona od razu dopasowało się do preferencji Namjoona, przez co wiercił się uroczo, wierzgając nieokrzesanie biodrami.

— Hyuuung, zajmij się mną... — zaskomlał, wzmacniając uścisk wokół niego. 

Domyślał się, że starszy Kim, mając za partnerkę życiową kobietę, raczej nie będzie miał żelu intymnego, ale Taehyung tego nie potrzebował. Chcąc mu to pokazać, jedną dłoń skierował do swojego wejścia, w które wsunął trzy palce naraz, sapiąc głośno.

Joon rozchylił usta. Gorąco jakie odczuwał przez podniecenie paliło mężczyznę w policzki, a teraz już nawet uszy. 

— Zabierz palce — powiedział niskim tonem, łapiąc go za nadgarstek. — Wszystko zaplanowałeś, rozciągnąłeś nawet — nie mógł uwierzyć, że dzieciak był tak pewien tego, że zaciągnie go do łóżka. 

Nie mógł wiedzieć, iż ma pod sobą sukkuba, który chętnie rozchylił uda jeszcze szerzej. Sam Nmajoon nie mógł uwierzyć, że chodzi tylko o zwykłe pieprzenie. Nigdy nie spotkał kogoś tak napalonego na swoją osobę, co okropnie mu schlebiało, ale też było największa brzytwą we wszystkich wyrzutach sumienia, których w ostatnim czasie doznał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro