57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A gdy Yoongiemu zebrało się na czułości, Park myślał, że zaraz szlag go trafi. Z zaciśniętymi zębami odliczał w głowie, a kiedy ostatnia sekunda ostatniej minuty minęła, wywinął się nieludzko zwinnie spod ciała Mina, po czym jednym, zaskakująco silnym pchnięciem sprawił, że mężczyzna wylądował plecami na materacu. Sukkub niezwłocznie zajął miejsce na biodrach bruneta, przyglądając mu się z nieznaną do tej pory człowiekowi intensywnością, bez choćby krzty wcześniejszej nieśmiałości i niewinności.

— Twój czas się skończył, hyung — zamruczał zmysłowo, nachylając się lekko nad klatką piersiową swojej ofiary. — Byłem cierpliwy przez tyle czasu, ale ta cierpliwość kończy się właśnie teraz. Teraz bawimy się na moich zasadach. — A potem pstryknął palcami i w tej samej chwili Yoongi poczuł, że coś obwiązuje go ciasno tak, że nie może się ruszyć.

Zaskoczony Min w pierwszym odruchu chciał się wyrwać, wrócić dłońmi do pięknego ciała i macać je, podziwiać, czcić. W momencie gdy został unieruchomiony rozchylił usta w zdziwieniu, zerkając na swoje nadgarstki. Szukał wzrokiem linek, które miały krępować jego ruchy... ale ich tam nie było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro