63

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedyne, o czym w tamtym momencie mógł pomyśleć Jimin to: „Cholera, kolejny zbok". A już myślał, że to porządny facet, skoro tak się wzbraniał przed pieprzeniem nastolatka, chociaż właściwie... skoro najbardziej podniecającą dla niego osobą był właśnie takowy uroczy licealista, musiało jednak być coś z nim nie tak.

Nie myślał o tym jednak długo, zatracając się szybko w wypełniającej go nieustannie energii, którą Yoongi tak chętnie mu dostarczał. Nic sobie nie robił z ręki zaciśniętej na swoim gardle, bo przecież nie mógł umrzeć. I jakimś dziwnym trafem trafiał na kochanków, którzy uwielbiali znęcać się nad jego ciałem, dzięki czemu nieśmiertelność bardzo mu się przydawała.

Wiedział, że już niedługo Yoongi zacznie opadać z sił, bo sukkub pożarł już naprawdę sporą ilość. Coraz bardziej zbliżali się do granicy, kiedy życie mężczyzny będzie zagrożone. Tak naprawdę, gdyby Jimin żerował na nim aż nie wydobędzie ostatniego skrawka energii, mógłby bez problemu go zabić. Ale nie przepadał za robieniem zamętu, a ludzie to źródło jego pożywienia, więc nie miał zamiaru nikogo mordować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro