You're so wonderful

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Park Jimin nigdy nie miał łatwego życia. I pewnie zapytacie: „Cóż może być trudnego w jestestwie demona rozpusty, którego jedynym zadaniem jest uwodzenie mężczyzn i spełnianie ich najdzikszych fantazji?". Otóż, Jimin był takim właśnie pechowcem. Nawet data jego „narodzin" wypadała w piątek trzynastego. Na czym jednak polegał jego pech? Głównie na tym, że często trafiał na naprawdę hardkorowych zboczeńców, których jarało najbardziej sadystyczne BDSM. Od nacinania ciała do zabawy z fekaliami (tak, tacy też się trafiali). Pewnie teraz myślicie: „Przecież to sukkub, jemu podoba się wszystko". To stwierdzenie jednakże też jest nieprawdą. Jimin, jak każda myśląca i w pewnym stopniu czująca istota, posiadał swój charakter, upodobania i pragnienia. A to, że dostosowywał się do preferencji swoich ofiar było już zupełnie inną sprawą. 

Tylko kilka razy w swoim niespełna dwustuletnim życiu trafił na ideał mężczyzny, którego preferencje pokrywały się z tymi jego i podczas stosunku miał wiele frajdy. Od spotkania ostatniego takiego faceta minęły jednak czterdzieści dwa lata i Jimin nadal użerał się z popieprzonymi zbokami. Ale wtedy trafił na Min Yoongiego, który był przystojny, w miarę przyzwoity oraz miał całkiem dominujący charakter, a to bardzo kręciło Parka. Trochę mniej podobało mu się upodobanie Yoongiego do słodkich, nieśmiałych chłopców, ale i to Jimin dałby radę przeboleć, gdyby szanowny pan Min zdecydował się go przerżnąć. 

Ale nie, nie, nie, życie biednego sukkuba nie może przecież być takie proste. Po pierwszym spotkaniu nie wiedział, co w Yoongim denerwuje go bardziej – to, że traktował go jak naiwnego licealistę czy to cholerne przyciąganie, które do niego czuł. W swoim długim życiu nigdy jeszcze się z czymś takim nie zetknął. To prawda, ciągnęło go do mężczyzn, których energia życiowa pasowała jego „kubkom smakowym", ale w przypadku Mina to było coś zupełnie innego i o wiele silniejszego. Po prostu Jimin czuł, że nie może odpuścić, bo inaczej coś go wyżre od środka. Dlatego musiał się teraz męczyć i kląć na świat, że Yoongi jest tak cholernie oporny. „Znalazł się pieprzony obrońca chłopięcej cnoty", myślał często, rozgoryczony kolejną porażką. Czasami naprawdę wątpił w to, czy w ogóle powinien się narodzić, skoro prześladował go taki pech.

Dzisiejszy wieczór nie różnił się niczym od tych pozostałych, gdy ich drogi się skrzyżowały. Park został odprawiony słowami „ Zamówiłem ci już taksówkę do domu, bądź grzeczny", a sam Min odszedł, zostawiając go przy barze. Tak jak zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro