-4-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Samantha

Wchodzę do biura pewnym krokiem ze swoją czarną teczką pod pachą i kawą w ręku, uśmiechając się do recepcjonistki szeroko. Pogoda dzisiaj jest wyjątkowo sprzyjająca, mimo że to już koniec lata jest naprawdę bardzo ciepło i słonecznie. To już prawie miesiąc odkąd tu pracuję i za każdym razem to miejsce sprawia, że żyje. Miałam okazję lepiej poznać paru pracowników z którymi czasami spotykam się w weekendy na piwo lub zwykłe rozmowy o pracy i życiu. Poznałam lepiej Wandę, która jest naprawdę cudowną kobietą. Już nie raz uratowała mnie od dywanika u szefowej czy zwyczajnie pomogła mi w pracy, przy projektach czy nawet w osobistych problemach. Opowiedziała mi trochę o naszej szefowej, której nie miałam jeszcze okazji, aż tak dobrze poznać mimo, że próbowałam. Jest bardzo tajemniczą i specyficzną kobietą co jakimś sposobem mnie do niej ciągnie. Coś czego jeszcze nie odkryłam.

Mimo wszystko mam dzisiaj dobry dzień, jestem na czas, a nawet wcześniej tak jak pisałam szefowej w weekend. Gdy wchodzę do windy naciskam przycisk na odpowiednie piętro, a gdy winda rusza przeglądam się w dużym lustrze przede mną. Mam lekko pofalowane włosy, kompletny szary garnitur w kratę i czarne, wysokie buty na obcasie. Jazda windą zajmuje parę minut. W końcu wjeżdżam na odpowiednie piętro i wychodzę z niej.

Idąc pewnym krokiem w stronę biura mojej szefowej spoglądam na zegarek. Jestem dokładnie około godziny przed czasem co oznacza, że mam czas na dokładne sprawdzenie wszystkich swoich projektów jak i papierów dotyczących dzisiejszego spotkania. Siadam do swojego biurka, której znajduje się niedaleko stanowiska Maximoff, stawiam swoją kawę i rozkładam wszystkie swoje rzeczy doglądając każdą kartkę papieru po kilka razy w poszukiwaniu jakichkolwiek błędów. Po dłuższej chwili czuję przy sobie czyjąś obecność.

—Przygotowana na dzisiaj? -mówi szeroko uśmiechnięta brunetka pochylając się nad moim biurkiem. Jest ubrana w biały golf oraz eleganckie, brązowe spodnie z wysokim stanem do tego czarne botki na obcasie. Wszystko ładnie podkreśla jej delikatny makijaż i włosy spięte w kok. Jak zawsze prezentuje się perfekcyjnie. Podnoszę głowę w górę uśmiechając się szeroko, patrząc na twarz brunetki, którą okalają kosmyki jej włosów. Wracam wzrokiem w dół lekko speszona jej śliczną urodą spoglądając na swoje papiery.

—Tak! To znaczy.. myślę, że tak. Tak w ogóle to Cześć. -wstaję i podchodzę do brunetki przyciągając ją do uścisku, który odwzajemnia. Znamy się już prawie miesiąc jak tu pracuję, spotykamy się czasami po pracy więc uznałyśmy, że lepiej będzie przejść na "ty". —Wybacz, że się nie przywitałam, ale jestem cholernie zestresowana i myślę tylko o tym żeby mieć dopięte wszystko na ostatni guzik i..

—Hej, uspokój się kochana. -kobieta śmieje się cicho i kładzie mi dłoń na ramieniu. —Rozumiem Sam. Oddychaj. -patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. Luzuję się pod jej dotykiem po czym głęboko wzdycham.

—Wiem.. wiem.. po prostu, cholera no.. stresuje się tak bardzo Wanda. Zależy mi na tej pracy jak na niczym innym. -siadam do swojego biurka trochę zrezygnowana i sprawdzam dokładnie czy jestem przygotowana już setny raz w przeciągu paru minut.

—Wiem Sam, ale spokojnie, stres w niczym Ci nie pomoże. Poza tym z tego co widzę jesteś przed czasem, masz ze sobą wszystko i jesteś dobrze przygotowana, a przynajmniej mam taką nadzieję. - brunetka chichocze pod koniec opierając się na łokciach o blat mojego biurka, stukając przy tym czubkiem swojego buta o podłogę. Kładę stos posegregowanych dokumentów głęboko wzdychając po czym opieram swój podbródek na dłoni patrząc na całe miasto przez wielkie okno obok mnie. Nagle w biurze rozlega się dźwięk oznaczający przybycie windy, a zaraz po nim stukot obcasów i butów. Wanda obraca gwałtownie swoją głowę w stronę korytarza, a ja spoglądam w tym samym kierunku zaraz po niej marszcząc brwi zmieszana.

—Kto to? -pytam zmieszana spoglądając raz na grupę ludzi, którzy właśnie weszli, a raz na Wande. Kobieta gwałtownie się prostuje.

—To dyrektorzy, menedżerowie oraz partnerzy biznesowi. -mówi na co zdziwiona unoszę jedną brew na sporą grupę ubranych elegancko ludzi. -Muszę lecieć zaprowadzić ich do sali konferencyjnej. -kobieta z uśmiechem odchodzi od mojego biurka na co ja gwałtownie wstaje.

—Czekaj! Panna Romanoff jest u siebie?! -krzyczę za kobietą, która pospiesznym krokiem jest już w połowie drogi do co jak się okazuję elity naszej firmy.

—Tak! Możesz do niej wejść tylko najpierw zapukaj! -odkurzykuje mi nie odwracając się w moją stronę po czym znika w grupie ludzi, których uprzejmie wita i prowadzi wzdłuż korytarza. Przełykam ciężko ślinę po czym zbieram się w sobie na odwagę, zabieram wszystkie teczki i ruszam pewnym krokiem w stronę drzwi do biura Panny Romanoff.

Pukam w ciemne, podłużne drewno parę razy po czym czekam chwilę aż słysze chłodne i stanowcze "wejdź" po którym łapie za zimną, srebrną klamkę ciągnąć ją w dół. Wchodzę do biura Romanoff, która stoi przy swoim biurku zbierając z niego wszystkie papiery potrzebne do spotkania. Rudowłosa ubrana jest w swój granatowy żakiet z pasującymi do niego granatowymi, eleganckimi spodniami do których również dopasowane są jej granatowe szpilki z ciemną podeszwą. Ma lekki makijaż, a jej włosy są doskonale wyprostowane opadając na jej ramiona wzdłuż obojczyków. Stoję przez chwilę wryta podziwiając urodę kobiety, która jest naprawdę wspaniała. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spotkam tak śliczną, inteligentną, niezależną i pewną siebie kobietę, ale o to jest i ona.

—Jesteś gotowa na spotkanie? -wyrywa mnie z przemyśleń niski głos rudowłosej, która spogląda na mnie trzymając w rękach swoje teczki z papierami. Przełykam ślinę trochę zestresowana po czym otrząsam się i pewnym krokiem podchodzę do jej biurka.

—Tak, tak oczywiście. -odpowiadam kontrolując swoje emocje jak tylko mogę. —Oto moje wszystkie projekty, a tu mam to co przygotowałam na dzisiaj. -kładę swoją ciemną teczkę z rzeczami na biurko kobiety po czym podaje jej kolejną z wszystkimi papierami, które przygotowałam na dzisiejsze spotkanie, które mamy za dwadzieścia minut. Rudowłosa bierze ode mnie teczkę po czym zaczyna dziwnie mi się przyglądać przez co czuje się bardziej zestresowana i niesamowicie niezręcznie. —Mm.. coś jest nie tak Panno Romanoff? -kobieta marszczy brwi i wymija swoje biurko podchodząc do mnie. Gdy staje przede mną, odsuwa mi dłonią włosy na bok odsłaniając przy tym całą moją szyje na co zastygam w miejscu. Kobieta delikatnie musnęła swoją zimną dłonią skórę mojej szyi w taki sposób, że w moment przez cały mój kręgosłup przeszły dreszcze.

—Masz malinkę na szyi. -mówi chłodno przyglądając się chwilę wyraźnej, bordowej plamie na mojej skórze po czym spogląda w moje oczy poważnie spod swoich długich rzęs. —Zakryj to natychmiast. Nie możesz tak tam do nich wyjść. -słychać w jej głosie lekką złość po czym odwraca się i zaczyna segregować rzeczy na swoim biurku. Stoję tam w bezruchu nie wiedząc dokładnie co właśnie zaszło, ponieważ jeszcze to do mnie nie dotarło. —Sam. -wyciąga mnie z transu rudowłosa, która wypowiada moje imię swoimi niskim, ochrypłym głosem.

—Przepraszam! Nie wiem jak to się stało, że tego nie zauważyłam ja.. ja pójdę do łazienki i coś z tym zrobię, naprawdę przepraszam.. -zaczynam się tłumaczyć po czym podchodzę pospiesznie do biurka i pomagam kobiecie. Z nerwów trzęsą mi się dłonie, ale staram się nad tym zapanować.

—Dobrze. Czekam w sali konferencyjnej. -mówi kobieta odchodząc od biurka idąc pewnym krokiem w stronę wyjścia. —Aha i.. -odwraca się do mnie łapiąc za klamkę, patrząc z lekką wyższością. -Nie chcę czegoś takiego więcej widzieć. -słyszę jej poważny, niski głos, który sprawia, że skręca mnie w podbrzuszu, tak jak teraz. Nie mam pojęcia, dlaczego tak reaguje na tę kobietę, ale zaczyna mi się to podobać. Mało tego, czuję w jej głosie lekką zazdrość, która mnie podnieca mimo, że nie znamy się jeszcze zbyt dobrze. Stoję tak dobrą chwilę pochłonięta myślami o kobiecie nawet nie zauważając, że już wyszła.

Wychodząc z biura Romanoff idę do łazienki żeby zakryć te nieszczęsną malinkę przy okazji pisząc też do Ethana o całej sprawie. Wchodzę do dużej toalety, której wystrój jest bardzo estetyczny i nowoczesny, pasujący do stylu całego biura. Na ścianie przy ciemnych umywalkach wiszą duże lustra, każda kabina jest od siebie oddzielona ścianą, a drzwi do każdej z nich są ciemne co ładnie kontrastuje z beżowymi kafelkami. Podchodząc do jednej z umywalek kładę swoją teczkę obok i wyciąga ze swojego małego przybornika korektor, który noszę tam na wszelki wypadek. Pochylam się nad kranem przybliżając do lustra po czym odsuwam dłonią włosy zakładając je za ucho odsuwając jednocześnie dość widoczny, ciemny znak.

—Kurwa.. -sycze w złości cicho sama do siebie po czym biorę się za jak najdokładniejsze zakrycie plamy. Gdy po krótkiej chwili kończę, spoglądam w lustro przyglądając się sobie dokładnie czy, aby napewno wszystko dobrze ukryłam i czy nie ma tam jeszcze niczego nowego. Nie wiem jak to możliwe, że nie zauważyłam tego rano. Wzdycham głęboko po czym odwracam się tyłem do lustra i opieram o zimny blat wyciągając telefon z kieszeni swojej marynarki. Wybieram numer do Ethana w celu wysłania mu wiadomości przed pójściem na spotkanie, które zacznie się za dziesięć minut.

Wzdycham głęboko zrezygnowana zachowaniem swojego własnego faceta, które nie jest dla mnie żadną nowością. Mimo, że właśnie zepsuł mi humor przed jednym z ważnych dla mnie spotkań, zdecydowałam, że postaram się go zignorować i skupić się myślami nad jak najlepszym przebiegiem spotkania. Chowam więc swój telefon do kieszeni marynarki, zabieram swoje wszystkie rzeczy i wychodzę z łazienki. Po drodzę do sali konferencyjnej spotykam Wande, która zatrzymuje mnie na krótką chwilę.

—Wszystko okej? -pyta mnie marszcząc brwi, spoglądając na moją twarz dokładnie. -Jesteś cholernie spięta. -mówi łapiąc mnie za oba ramiona swoimi ciepłymi dłońmi. Przymykam oczy na chwilę wypuszczając powietrze nosem.

—Tak.. to tylko Ethan.. znowu.. -brunetka dokładnie patrzy mi w oczy kiedy ja jedynie spuszczam wzrok w dół. -Ale nie ważne, spotkanie zaczyna się niedługo więc możemy wrócić do tego później, a najlepiej w ogóle.. -mówię patrząc na kobietę przede mną słabo się uśmiechając. Ona tylko pociera moje ramiona wspierająco wymieniając ze mną współczujące spojrzenie.

—No dobrze, dasz radę pamiętaj. -mówi z uśmiechem i przyciąga mnie do szybkiego, krótkiego uścisku. Uśmiecham się, gdy się ode mnie odsuwa kiwając do niej głową po czym wymijam ją i ruszam wzdłuż korytarza w stronę wielkich, ciemnych drzwi do sali konferencyjnej.

***

Spotkanie kończy się po dobrych czterech godzinach. W tym czasie odbyły się dwie przerwy podczas, których mogłam poznać właścicieli firm, którzy są naszymi partnerami. Podczas całego spotkania omówione na nim zostały nowe projekty, propozycje nowych współprac, podsumowane finanse z wszystkich miesięcy od początku roku oraz problemy, błędy i trudności związane z całą działalnością firmy. Było to jedno z tych spotkań, które podsumowują dosłownie wszystko co jest związane z całym koncernem i współpracami z nim związanymi. Na początku całego spotkania zostałam przedstawiona przez swoją szefową. Obserwowałam ją praktycznie przez całe spotkanie, słuchałam tego jak się wypowiada i z jaką pasją przedstawia każdy nowy projekt. Imponowało mi cholernie to w jaki sposób opowiada o każdy jego szczególe przez co zrozumiałam dlaczego tak ważne jest dla niej dopięcie wszystkiego dokładnie. Panna Romanoff pozwalała mi dojść do słowa, przedstawić swoje zdanie na dany temat oraz przedstawić swój pomysł odnośnie danego projektu, który był w tym czasie omawiany. Nie mogłam jednak odczytać żadnych emocji z jej twarzy, które w jakikolwiek sposób odnosiłyby się do mojej osoby.

Po całym spotkaniu, obie serdecznie podziekowałysmy za wszystko i pożegnałysmy się z każdą osobą, która przybyła. Gdy skończyłam się żegnać, pozbierałam wszystkie papiery i udałam się w stronę biura Panny Romanoff zostawiając ją, ponieważ chciała zamienić jeszcze parę zdań z kilkoma osobami. Kiwnęłam więc głową po czym udałam się korytarzem do wyżej wspomnianego pomieszczenia. Chwyciłam za klamkę wolną ręką po czym weszłam do środka i zamknęła za sobą drzwi. Korzystając z okazji rozejrzałam się dookoła po całym biurze rudowłosej podziwiając estetykę całego pomieszczenia jak i dokładny układ wszystkiego co się w nim znajdowało. Od wielkich okien pokazujących cały Manhattan, szafek z teczkami, projektach rudowłosej na ścianach oraz dokładnie poskładanych na biurku po kanapę stojącą przy ścianie oraz wspomniane biurko, które było szerokie, zrobione z ciemnego drewna, zabudowane z kilkoma szufladami na zamki. Podchodząc do niego położyłam wszystkie rzeczy sortując je dokładnie gdy natrafiłam na teczkę z moim nazwiskiem. Rozszerzyłam oczy zaskoczona po czym zmarszczyłam brwi i uniosłam brew w górę bardzo zmieszana.

Co tu robi teczka z moim nazwiskiem?

Zaczęłam zastanawiać się o co może chodzić po czym zdecydowałam, że sięgnę po nią i sprawdzę co się w niej znajduję. Moją czynność przerwało mi kliknięcie klamki, które oznaczało otwarcie drzwi. Natychmiast chwyciłam za swoją teczkę biorąc ją w obie dłonie po czym odwróciłam się gwałtownie w stronę drzwi. Weszła przez nie Panna Romanoff, która od razu spojrzała na mnie marszcząc brwi.

—Czegoś szukasz? -spytała podchodząc do mnie wolno. Stukot jej szpilek roznosił się po całym pomieszczeniu. Kobieta dotarła do mnie skanując mnie całą wzrokiem od góry do dołu na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Cofnęłam się do tyłu uderzając tyłkiem o biurko rudowłosej, która podeszła do mnie bliżej stając dosłownie dwa kroki przede mną. -Sam, zadałam Ci pytanie. -powiedziała ochryple w moją stronę patrząc na mnie swoimi szmaragdowymi, kocimi oczami. Patrzyłam w jej oczy przez dobrą chwilę nie wiedząc dokładnie czego tak naprawdę w nich szukam. Gdy kobieta położyła mi dłoń na ramieniu wróciłam na ziemię. -Wszystko w porządku? -spytała marszcząc brwi jakby zmartwiona chociaż nie do końca, pochylając przy tym głowę lekko na bok. To było dziwne.

—Mm.. tak! Tak, przepraszam Panno Romanoff, po prostu stres ze mnie jeszcze schodzi. Niczego tu nie szukałam.. -zebrałam się na odwagę odpowiadając kobiecie z lekkim uśmiechem i niezauważalnie drżącym głosem na co ona zabrała swoją dłoń, odeszła ode mnie i zaczęła segregować wszystkie papiery, które przyniosłam. Poczułam dziwne zimno oraz pustkę, gdy dotyk kobiety znikną na co tylko przymknęłam oczy biorąc cichy wdech.

—Dobrze się dzisiaj spisałaś. -wypala nagle starsza kobieta podchodząc do wielkiej szafki przy ścianie, kładąc na półkę segregatory w kolejności alfabetycznej. Uśmiecham się szeroko zaskoczona jej słowami na co mocniej chwytam swoją teczkę.

—Dziękuję Panno Romanoff. -odpowiadam nie odrywając wzroku od kobiety, która wraca do biurka po resztę rzeczy, które zaczyna chować do szuflad w biurku. -Czy potrzebuje Pani czegoś? -pytam mniej spięta niż wcześniej. Nie wiem dlaczego, ale obecność rudowłosej i jej słowa wpłynęły na mnie bardzo kojąco.

—Nie. Możesz iść do siebie. -mówi chłodno nie odrywając wzroku od swojego laptopa nad których na moment się pochyliła. Zmarszczyłam brwi zmieszana nagłą zmianą humoru u kobiety, ale postanowiłam nie przykuwać do tego większej uwagi i po prostu kiwnęłam głową. Odwróciłam się po czym udałam się w stronę wyjścia jednak, gdy położyłam dłoń na klamce usłyszałam znowu głos kobiety na co odwracam się w jej stronę.

—Sam poczekaj! W następnym tygodniu jest impreza firmowa na której będą wszyscy. Mam nadzieję, że spotkam tam również i Ciebie. -patrzę na twarz szefowej, która lekko się uśmiecha. Nie mogę do końca uwierzyć w to co właśnie usłyszałam, ale po chwili kiwam głową z uśmiechem.

—Raczej będę. -odpowiadam na co kobieta robi mały pół uśmiech i skupia swój wzrok na ekranie laptopa. Odwracam się z powrotem do drzwi uśmiechając się sama do siebie po czym wychodzę zamykając za sobą drzwi. Intensywnie myślę nad tym wszystkim co właśnie miało miejsce idąc korytarzem do swojego biurka. Może w końcu mnie polubiła.

Pov Natasha

Gdy dziewczyna wychodzi z mojego biura przeglądam jej projekty, które mi zostawiła jeden po drugim. Segregując po kolei wszystkie teczki natrafiam na jedną, która nie powinna się tu znajdować. Trochę zaskoczona w nerwach biorę ją do rąk po czym otwieram i dokładnie przeglądam. Mam nadzieję, że Sam tego nie widziała. Gdy wszystko okazuję się być na miejscu, zamykam teczkę i chowam do dolnej szuflady biurka zamykając ją na klucz. Wracam do sprawdzenia jej prac myśląc o tym co by się stało, gdyby dziewczyna ją znalazła.

Powinnam być ostrożniejsza. 

______________________________________

Hejka Dziubki! 🥺

Na wstępie, przepraszam znów za długą nieobecność, ale miałam matury i milion innych osobistych problemów na głowie..
ALE
Wracam, mam nadzieję, że bardziej systematycznie. Może chociaż trochę Wam to wynagrodzę tym rozdziałem.

Kocham Was! ❤️

~L. Walkers










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro