-6-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*piątek, południe, dzień imprezy firmowej*

Pov Samantha

Po powrocie z firmy, miałam około cztery godziny do rozpoczęcia się dzisiejszej imprezy, która zaczynała się o 19:00. Szefowa wypuściła nas wszystkich wcześniej dzięki bogu, co było naprawdę miłe z jej strony. Miałam więc dużo czasu, żeby się przygotować w czym pomagała mi Sophie.

Gdy weszłam do swojego mieszkania, rzuciłam torbę na kanapę w salonie i wyciągnęłam telefon, żeby napisać do blondynki, że jestem już w domu co za tym idzie może do mnie przyjść. Miałam nadzieję, że mój chłopak również się do mnie odezwie po tym jak ostatnio spędziliśmy prawie dwie godziny na rozmowie, a raczej kłótni na temat naszego wspólnego wyjścia na przyjęcie. Ostatecznie Ethan, dość niechętnie się zgodził i powiedział, że da mi znać o której u mnie będzie. Napisałam więc do niego, pytając kiedy będzie. Wysłałam wiadomość, gdy usłyszałam jak ktoś wpada do mojego mieszkania.

-JESTEM!! -krzyknęła blondynka wbiegając z kilkoma torbami, cała zdyszana na co zaśmiałam się i pokręciłama głową, uwielbiam ją przysięgam.

-Ty co, maraton przebiegłaś za nim tu przyszłaś? -zaśmiałam się obejmując dziewczynę, witając ją. Odwzajemniła uścisk śmiejąc się po czym odsunęła się ode mnie pokazując mi torby, które miała w rękach.

-Przygotowałam dla Ciebie mnóstwo rzeczy! Tak wiem, masz swoje, ale musisz przymierzyć niektóre z tych sukienek, po prostu MUSISZ. -powiedziała podkreślając ostatnią część na co ja jedynie pokręciłam głową z uśmiechem.

-Okej, okej, chodźmy więc na górę. -powiedziałam na co Sophie pisnęła z radości biorąc torby i dosłownie wbiegając na górę po schodach do mojej sypialni. Miałam dwupiętrowe mieszkanie, to znaczy jedynie moja sypialnia i łazienka znajdowały się na górzę, gdyż mieszkałam na ostatnim piętrze przez co moja sypialnia była na poddaszu razem z balkonem. Pomogłam dziewczynie wziąć wszystkie torby, a gdy byłyśmy już na górze rozpakowałyśmy wszystko.

Po godzinie przymierzania około dwudziestu sukienek zrobiłam się głodna i trochę zmęczona. Zerknęłam na zegarek, stojąc przed swoim lustrem, sprawdzając która jest godzina. Była 16;30 co oznaczało, że mam jeszcze 3 godziny. Odwróciłam się do Sophie prezentując jej sukienkę, którą miałam na sobie. Była w kolorze bordowym, miała rozcięcie wzdłuż jednego uda, jej materiał przylegał bardzo w okolicach talii oraz brzucha, pokazując wyraźnie mój dekolt, miała również wycięcie na plecach ukazując mój tatuaż jak i te na rękach.

-Co myślisz o tej? -spytałam dziewczyny, którą przeglądała resztę rzeczy, słysząc mój głos jednak odwróciła się w moją stronę rozszerzając oczy.

-Cholera Sam, wyglądasz wspaniale.. i.. seksownie.. kurwa.. -powiedziała podchodząc do mnie, przyglądając mi się dokładnie. Zarumieniłam się lekko.

-Myślisz, że spodoba się Ethanowi? -spytałam trochę smutno, spoglądając na swoje dłonie, bawiąc się palcami w nerwach. Dziewczyna uśmiechnęła się przechylając głowę w bok.

-Tak kochanie, jestem pewna, że będziesz gwiazdą na tej imprezie. -mówiła pocierając moje ramiona delikatnie żeby mnie pocieszyć. Poczułam się nieco lepiej i się uśmiechnęłam.

-Jesteś cudowna.. -przytulam się do dziewczyny, delikatnie gładząc jej plecy. -Kocham Cię i jeśli ten debil Cię w końcu nie weźmie na randkę to przysięgam, że ja to zrobię. -odsuwam się od dziewczyny śmiejąc się na co ona odpowiada mi tym samym. Obie dobrze wiemy, że podoba się Maksowi, jak i Maks dobrze wie, że ona podoba się jemu, ale są zbyt nieśmiali żeby jedno wyznało drugiemu swoje uczucia co swoją drogą jest bardzo słodkie, ale ileż można.

-Okej skoro już wiem w czym pójdę, może masz ochotę coś zjeść? -zaoferowałam dziewczynie, która skinęła głową patrząc znad swojego telefonu. Prawdopodobnie już pisała do Maksa żeby tu przyjechał.

-Jasne, co myślisz o tym, aby zamówić pizze? Właśnie napisałam do Maksa żeby wpadł, napisał, że będzie do 15 minut. -powiedziała spoglądając na mnie, gdy wysłała wiadomość do chłopaka. Skinęłam głową.

-Super, to ja lecę się przebrać i zaraz jestem. -powiedziałam wchodząc do łazienki.

-W takim razie ja lecę na dół, zamówię pizze i poczekam na Maksa. -odezwała się blondynka nieco głośniej abym mogła ją usłyszeć. -Ta co zwykle?

-Tak! Będę na dole za 10 minut. -odkrzyknęłam z łazienki rozbierając się w międzyczasie. -A i Dziękuję! -dodałam.

-Nie ma za co! -usłyszałam jak dziewczyna krzyczy z powrotem schodząc po schodach.

Po przebraniu się w końcu w swoje wygodne ubrania, czyli szary top i jakieś dresy, sięgnęłam po telefon, aby napisać do Ethana.

Czekałam chwilę z nadzieją, że chłopak odpisze mi od razu, ale tego nie zrobił więc schowałam telefon do kieszeni swoich spodni. Zeszłam na dół do swojego salonu gdzie czekała na mnie blondynka razem z brunetem siedząc przy stole, zajadając się już pizzą. Szybko przyjechał w dodatku z jedzeniem.

-No witam, Pana "jak Sophie napiszę to jestem od razu, ale jak Sam to po dwóch godzinach" -rzucam żartobliwie w stronę chłopaka.

-No i dobra, nie zasłużyłaś na pizzę, którą przywiozłem, sory. -powiedział przysuwając pudełko w swoją stronę. Kręcę głową z szerokim uśmiechem i zajmuję miejsce obok blondynki na kanapie, która przesunęła swój karton pizzy w moją stronę.

-Hej Sam.. wiem że to może niewygodne pytanie, ale.. co z Ethanem? -pyta mnie niebieskooka na co wzdycham ciężko. Sama nie wiem co z nim, napisałam, nie odpisał, dobrze wie, że idziemy tam dzisiaj razem wszyscy.

-Szczerze, sama nie wiem. Nie odpisuje mi. -biorę kolejny kęs pizzy, wyjmuję telefon i patrzę czy chłopak do mnie napisał. Niestety, brak powiadomień. Maks patrzy na Sophie, która patrzy na niego po czym na mnie z lekkim współczuciem.

-Nie martw się słońce -zaczyna i głaszcze mnie po plecach delikatnie. -Najwyżej dojedzie, a jak nie-

-Jak nie to jest kretynem, a my będziemy świetnie bawić się w trójkę. Może Ci nawet kogoś wyrwiemy. -brunet kończy wypowiedź dziewczyny, tym samym biorąc prawie cały kolejny kawałek trójkątnego ciasta do ust. Blondynka tylko patrzy na niego kręcąc głową, a ja wybucham śmiechem. Zawsze zaczynam przy nich czuć się lepiej.

Kocham tę dwójkę całym swoim sercem, przysięgam.

***

Po jakimś czasie docieramy na miejsce. Zatrzymujemy się przy Marriott Marquis na Manhattanie. Budynek jest ogromny, cały oszklony i oświetlony światłami, które co jakiś czas zmieniają kolory. Neon z nazwą można zauważyć z drugiego końca miasta.

-Nie wierzę, że idę na imprezę do jednego z najdroższych budynków w tym mieście. -mówi Maks, patrząc przez okno pasażera na cały budynek. Sophie zagląda razem z nim, gdy ja w między czasie skupiam się bardziej na swoim telefonie i powstrzymaniu łez.

Przez całą drogę siedziałam w aucie jak na szpilkach zaglądając w telefon co jakiś czas czekając na wiadomość od chłopaka. Żadnej oczywiście nie dostałam przez co tylko myślałam o jak najszybszym powrocie do domu.

Gdy już udało nam się zaparkować, udaliśmy się do środka. Cała sala na której było organizowane spotkanie była ogromna. Wszędzie stały eleganckie stoły i krzesła, catering, bar z alkholem, a nawet miejsca, które były oddzielone parawanem gdzie można było porozmawiać bardziej prywatnie. Wszystko to było ozdobione światłami i zielenią. Nad salą wokół znajdowało się kolejne piętro, gdzie również były miejsca do siedzenia oraz wyjście na wielki taras. Byłam bardzo zaskoczona całym wystrojem, gdyż nigdy nie miałam okazji być chociażby w podobnym miejscu.

Szukając naszego stolika po chwili zauważyłam kogoś znajomego przy barze. Postanowiłam podejść bliżej uprzednio wskazując nasz stolik Maksowi oraz Sophie, którzy poszli w jego kierunku. Będąc już wystarczająco blisko rozpoznałam już kto to był. Ethan.

-O hej słońce. -powiedział gdy do niego podeszłam bardzo zaskoczona. -Przepraszam, że się nie odezwałem, przyjechałem tu szybciej. O i zamówiłem Ci drinka, jesteś może głodna? -zasypał mnie pytaniami jak nigdy. Stałam tam niedowierzając w to co mówi. To na pewno Ethan?

-Wszystko okej? -zapytał patrząc na mnie od góry do dołu, po czym wziął swojego i mojego drinka od barmana. -Ślicznie wyglądasz. - wstał i pocałował mnie w policzek. -Idziemy?

-Ja.. mmm.. dziękuje kotek. Tak, chodźmy. -wzięłam swój alkohol od niego na co on objął mnie w talii i udaliśmy się razem do naszego stolika.

Nie wiem co się dzieje, ale uznałam, że będę się cieszyć tą chwilą póki trwa. Nie ukrywam, że zachowanie chłopaka bardzo mnie zaskoczyło, ale też zainteresowało. Bardzo dużo czasu minęło odkąd był taki dla mnie, praktycznie przez jedynie dwa pierwsze miesiące naszego związku.

Pov Natasha

Całe spotkanie trwało już dobrą chwilę. Zdążyłam porozmawiać z prawie każdą ważną osobą tutaj, każdym promotorem, wspólnikiem i menadżerem. Odbyłam krótką rozmowę z Wandą po czym poszłam na górę zająć swoje miejsce, po drodzę jednak coś mnie zatrzymało. A raczej widok kogoś. Dziewczyna o brązowych włosach, niebieskich oczach, ubrana w sukienkę o kolorze bordowym, miała rozcięcie wzdłuż jednego uda, jej materiał przylegał mocno w okolicach talii oraz brzucha, pokazując wyraźnie jej dekolt, a wycięcie na plecach ukazywało kawałek jej tatuażu jak i te na rękach. Nigdy wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi. W każdym bądź razie, jeszcze bardziej zainteresowało mnie zachowanie chłopaka, który jak było widać, był bardzo miły wobec dziewczyny. Wydaje mi się, że zbyt miły. Może nie znam go za dobrze, ale potrafię czytać ludzką mowę ciała perfekcyjnie i po samej jego postawie wiem, że coś ukrywa.

Moją uwagę jednak bardziej przykuła dziewczyna, to jak jest ubrana i jak się zachowuje, jak bardzo uprzejma i miła jest dla wszystkich. Postanowiłam zająć swoje miejsce między menadżerami, kontynuując rozmowę w między czasie spoglądając na dziewczynę z chłopakiem i jej przyjaciółmi. Ciągle intryguje mnie fakt, dlaczego dziewczyna tak bardzo chodzi mi po głowie.

Pov Samantha

Siedzieliśmy przy stole już dobrą chwilę rozmawiając między sobą o wszystkim, pijąc kolejne szoty, a ja przez ten cały czas czułam czyjś wzrok na sobie. Starałam się dyskretnie rozglądać na wszystkie strony jednak nie mogłam dostrzec nigdzie kto to mógłby być.

Wtedy do naszego stolika podeszła Wanda, wyrywając mnie z mojego polowania wzrokiem. Była ubrana w ciemno brązowy golf i nieco jaśniejszy, pasujący kolorystycznie garnitur z czarnymi szpilkami. 

-Hej Sam. Jak się bawicie? -spytała, a ja od razu wstałam żeby ją objąć co brunetka odwzajemniła. 

-Na razie świetnie. Pozwól, że przedstawię Ci swoich znajomych. To- 

-Jestem Maks. -brunet przerwał mi po czym wstał, wziął dłoń kobiety i pocałował ją. -Miło poznać. -przewróciłam oczami z uśmiechem. Cóż za gentelman. Swoją drogą wszyscy wyglądaliśmy oszałamiająco. Maks założył czarną koszulę z jasnymi spodniami, a Sophie czarną sukienkę z jasną biżuterią i szarymi szpilkami, dopasowując się do bruneta. Ethan natomiast miał ciemne spodnie i bordową koszulę, pasującą do mojej sukienki. 

-Tak, a to Sophie. -blondynka uśmiechnęłam się szeroko co brunetka również odwzajemniła. -A to Ethan, mój chłopak. -czarnowłosy uśmiechnął się lekko wracając wzrokiem do swojego telefonu. Zrobiło mi się dziwnie głupio przez jego zachowanie, ale zignorowałam to robiąc miejsce Wandzie przy naszym stole. 

-Dziękuje słońce, ale przyszłam tylko na chwilę spytać czy wszystko w porządku i uciekam. Muszę zająć się tym najważniejszym towarzystwem tutaj, ale jeszcze do Was wpadnę więc bawcie się dobrze. -powiedziała spokojnie patrząc na każdego z nas uśmiechając się. -Swoją drogą wszyscy wyglądacie cudownie. -uśmiechnęła się szeroko na co każdy z nas kiwnął głową przyjmując komplement. -W razie czego wiesz gdzie mnie szukać kochanie. -mrugnęła do mnie okiem na co kwinęłam jej głową rozumiejąc jej gest. Znamy się ledwo miesiąc, mimo to wiem, że mogę liczyć na brunetkę, złapałyśmy bardzo dobry kontakt i świetnie się dogadujemy. 

Gdy brunetka odeszła od nas, wróciłam na swoje miejsce kontynuując rozmowę ze swoimi przyjaciółmi, starając się zwrócić uwagę swojego faceta, który ciągle siedział w telefonie. W końcu po dłuższej chwili, gdy rozmawiałam z Sophie, widziałam kątem oka jak Maksowi zaczyna nie podobać się zachowanie czarnowłosego. 

-Hej stary, zostaw ten telefon chociaż na chwilę co? -zwrócił się w jego stronę na co chłopak oderwał wzrok od telefonu, odłożył go i przewrócił oczami. -Dzięki, a teraz chodź po coś do picia. -powiedział brunet wstając od stolika. -Macie na coś ochotę dziewczyny? -spytał patrząc na nas, Ethan natomiast wstał i bez słowa szedł już w stronę baru. Zabolało mnie jego zachowanie oraz brak zainteresowania tym, że jest tu z nami. Wcześniej było w porządku, a teraz? Nie rozumiem.. 

-Tak, możesz wziąć nam znowu parę szotów i coś z przekąsek proszę. -odezwała się blondynka w stronę chłopaka, który tylko kiwnął głową z uśmiechem. Odprowadziłam wzrokiem czarnowłosego po czym spuściłam głowę w dół. Zaczęłam mocno zastanawiać się nad tym czy zrobiłam coś nie tak.. 

-A ty Sami? Chcesz coś? -wyrwał mnie z myśli przyjaciel. Od razu spojrzałam na niego, wymuszając uśmiech. 

-Nie, ja.. dziękuje Maks, nie mam na nic ochoty. -odpowiedziałam spuszczając wzrok na swoje dłonie, bawiąc się pierścionkami na swoich palcach.  Czuję tylko zmartwiony wzrok bruneta, który patrzy na mnie, zastanawiając się co powiedzieć, po czym spogląda bezradnie na blondynę, która ruchem ust zapewnia go, że spróbuje ze mną porozmawiać. 

-W porządku, to ja wracam za sekundę. -oznajmia brunet po czym oddala się w stronę baru przy którym stoi już Ethan, zamawiając kolejnego drinka. Tymczasem blondynka chwilę po odejściu od nas chłopaka, przysuwa się do mnie bliżej kładąc mi dłoń na udzie. 

-Sam.. powiesz mi proszę co się dzieje? -mówi półszeptem, aby nikt nas nie słyszał. Napinam szczękę przełykając ciężko ślinę. Muszę dobrze zastanowić się nad tym czy chce o tym rozmawiać, zachowanie Ethana coraz bardziej mnie dołuje, a gdy chce z nim rozmawiać to się kłócimy, robi się lepiej jedynie na chwilę po czym wracamy do punktu wyjścia. Mimo, że bardzo mi to ciąży, nie wiem czy to odpowiedni czas i miejsce na takie rozmowy. 

-Wiesz ja.. -przerywa mi nagle dźwięk powiadomienia, które dochodzi z telefonu chłopaka. Nie wziął go ze sobą. Patrzymy obie w stronę urządzenia, które leży nie daleko mnie na naszym stole, po czym spoglądamy po sobie marszcząc brwi. Blondynka wzrusza ramionami, nie wiedząc kto to może być, a ja decyduje się spojrzeć jedynie na ekran blokady. 

👱‍♀️:
"Hej Kotek, o której będziesz dzisiaj? 
*przesyła zdjęcie*
Nie mogę się doczekać, aż znowu Cię zobaczę 💋." 

Widząc te wiadomość od razu sięgnęłam po telefon pokazując go blondynce, która chwyciła go razem ze mną w swoją dłoń, zszokowana treścią powiadomienia. Nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje. Ethan mnie zdradził.. w dodatku to chyba nie jednorazowa sprawa.  

-Sam ja.. -blondynka patrzy na mnie chwytając szybko moją dłoń, wzięła telefon z moich rąk kładąc go z powrotem na miejsce, tak jakby nikt go nie ruszał. -Kochanie posłuchaj- 

-Nie, jest w porządku Sophie. -wymuszam uśmiech spoglądając na blondynkę po czym gwałtownie wstaje. Blondynka robi to samo łapiąc mnie szybko za ramię. 

-Sam, wezmę klucze do samochodu Maksa, wyjdę z tobą i porozmawiamy, nie możesz być teraz sama, jesteś wstawiona, boje się o Ciebie..  -mówi patrząc na mnie zmartwiona, starając się mnie jakoś przekonać. Spoglądam na nią powstrzymując łzy, wzdychając głęboko. 

-Spokojnie.. przewietrzę się tylko i tu wrócę, obiecuję. Mówię łapiąc blondynkę za dłoń, upewniając ją tym gestem, że naprawdę wrócę i nic mi nie będzie. Ona jedynie spojrzała na mnie przez chwilę nie do końca pewna moich słów, finalnie kiwając mi głową. 

-W porządku.. -powiedziała puszczając moje ramie, na co ja uśmiechnęłam się do niej lekko, odwróciłam się i zaczęłam szukać miejsca, gdzie nie ma zbyt wielu ludzi. 

Postanowiłam wyjść jak najszybciej na taras, zaczerpnąć świeżego powietrza. Opierając się o jego balustradę, odpalam papierosa zaciągając się tak mocno jak tylko mogę. Łapie się za nasadę nosa starając się powstrzymać łzy. Jestem cholernie wkurwiona na chłopaka, jak mógł mi to zrobić? Nie rozumiem, naprawdę jestem taka beznadziejna? Jestem ciekawa jak długo mnie zdradzał, mam ochotę się dowiedzieć, ale nie chce go widzieć na oczy w zasadzie, nie mam ochoty nikogo widzieć na oczy i zwyczajnie stąd kurwa zniknąć.

Słyszę jednak wolny stukot szpilek, które zmierzają w moim kierunku, szybko przecieram oczy w których zebrały mi się łzy i odwracam głowę w stronę dźwięku. Jestem bardzo zaskoczona i zmieszana widokiem osoby stojącej w drzwiach tarasu.

Jest nią moja szefowa. Stoi pewnie z kieliszkiem szampana, jedynie kilka kroków ode mnie.

-Sam? Coś się stało? -pyta, wolno idąc w moim kierunku. Zaraz, czy ona właśnie użyła mojego imienia? Na dodatek zdrobniale, mało tego.. jest ubrana.. cholernie olśniewająco..

i..

kurwa.. tak pociągająco..

Sama do końca nie wiem czy to dobrze, że myślę w ten sposób o swojej własnej szefowej, ale to pewnie wina alkoholu. Poza tym ciemny kombinezon, który ma na sobie doskonale na niej leży ukazując dobrze każdy kształt jej ciała, a ciemna marynarka, która jest jedynie zarzucona na jej ramiona, doskonale podkreśla wszystko.. dobra stop!

-Halo? Sam, wszystko w porządku? -wyrywa mnie z namysłu jej niski głos oraz zimna dłoń, która ląduje na moim ramieniu.

-Tak! To znaczy nie.. w zasadzie.. ja sama nie wiem.. -patrzę przed siebie wzdychając głośno, spuszczając głowę w dół. Czuję jak Romanoff dokładnie mi się przygląda przechylając swoją głowę w bok po czym jej dłoń znika z mojego ramienia, a ona staje obok mnie opierając się plecami o balustradę, krzyżując ręce na piersi z kieliszkiem w dłoni. 

-Chodzi o twojego chłopaka? -pyta mnie spokojnie nie odrywając ode mnie wzroku, skanując mnie z góry na dół co jakiś czas na co przechodzą mnie przyjemne dreszcze. Jestem zaskoczona, że rozmawia ze mną w ten sposób, nigdy bym się tego po niej nie spodziewała.

-Ta.. -decyduje się odpowiedzieć kończąc swojego papierosa gasząc go o balustradę i wyrzucając gdzieś przed siebie. -Jestem tak cholernie głupia, że nie zwróciłam uwagi na to wcześniej, że coś jest między nami nie tak.. -kończę powstrzymując swoje łzy. Coraz dłużej nie chcę tu być. Czuję jak Natasha staje bliżej mnie, jej zapach jest taki cudowny, jej perfumy, kurwa cała ona jest niesamowicie piękna i pociągająca, nie wiem dlaczego myślę o niej w ten sposób, ale niebezpiecznie zaczyna mi się to podobać. 

-Nie zasługujesz na takie traktowanie. -wypala nagle rudowłosa patrząc przed siebie na parę chwil po czym wraca do mnie wzrokiem. Tym pieprzonym przenikliwym wzrokiem..

-Więc na jakie w takim razie zasługuje Pani zdaniem? -nie wiem dlaczego o to pytam, ale cała postawa kobiety mnie bardzo zaciekawiła, a na dodatek po alkoholu jestem bardzo ciekawska i odważna. Nie odważyłabym się na taką rozmowę będąc w jej biurze, ale teraz jestem wkurwiona, bardzo wkurwiona. 

-Na dojrzałe traktowanie Sam. On zachowuje się jak dzieciak. -odparła oparta o balustradę, wzięła łyk szampana po czym spojrzała przed siebie. -A i mów mi Natasha. Nie jesteśmy w biurze.

Dostrzegłam lekki uśmieszek na jej twarzy, zszokowały mnie słowa mojej własnej szefowej, która jeszcze w tamtym tygodniu zachowywała się wobec mnie tak jakbym miała zabrać jej własną posadę. Była wredna i chamska.. a teraz? Dlaczego tak bardzo ją obchodzę? I nagle mogę mówić jej po imieniu?

-W porządku, Natasha.. -mówię nieśmiało. -To wszystko jest takie cholernie trudne.. -wzdycham głośno po czym opieram się o poręcz, skanuje wzrokiem postawę rudowłosej dostrzegając brak obrączki, zastanawiając się nad tym czy powinnam ją zapytać o coś co właśnie zaczęło mnie zastanawiać. Ostatecznie alkohol jednak wygrał. -A ty? Masz kogoś? -pytam nie do końca pewna czy robię dobrze, patrząc na kobietę, która właśnie szeroko się uśmiechnęła.

-Nie. Nie mam nikogo. -odpowiada odwracając się w moją stronę. -Skąd to pytanie? -bierze kolejny łyk swojego alkoholu, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Sama do końca nie wiem czemu o to spytałam, ale po alkoholu nabrałam odwagi. Ponadto Romanoff to jedyna kobieta, która szczególnie zwróciła moją uwagę..

-Związki nie są dla mnie. Wolę skupić się po prostu na sobie. Już i tak mam sporo problemów na głowie. -odpowiada z pewnością w głosie patrząc mi w oczy po czym kończy swój alkohol kolejnym łykiem.

Romanoff head: I've got my eye on youuuu..

-Nie chciałabyś nigdy być kochana? -wypalam bez namysłu, po chwili orientując się, że to co powiedziałam mogło być nie na miejscu. -Ja przepraszam! Chodziło mi o to że- rudowłosa podchodzi do mnie gwałtownie, stojąc jedynie cal ode mnie. Wstrzymałam oddech.

-Miłość jest dla dzieci, Samantho. -mówi spokojnie patrząc mi prosto w oczy. -Wole.. -zaczyna sunąć po mnie swoim wzrokiem, ale nagle przerywa jej głośny huk, który dochodzi ze środka budynku. Obie spojrzałyśmy gwałtownie za siebie. Zdałam sobie w tej chwili sprawę kto to mógł być.

-Cholera to pewnie Ethan! -krzyknęłam jeszcze bardziej wkurwiona niż wcześniej i szybkim krokiem wbiegłam do budynku rozglądając się za chłopkiem. Próbowałam minąć duży tłum ludzi, który zebrał się w jednym miejscu, na środku sali.

Gdy udało mi się w końcu przejść, zobaczyłam Ethana, którego trzymało dwóch, wysokich, umięśnionych ochroniarzy. Leciała mu ze skroni krew i miał podbite lewe oko. Po drugiej stronie sali Sophie trzymała przy sobie Maksa z krwawiącą wargą, chwytając go za ramię. Niedaleko nas Wanda próbowała uspokoić wszystkich i wezwać karetkę do jednej z dziewczyn przy której siedziała reszta jej koleżanek uspokajając ją. Była to jedna z kelnerek.

-Co tu się kurwa dzieje?! -krzyczę, wymachując rękami, patrząc na wszystkich na zmianę.

-Ten jebany kretyn próbował zgwałcić jedną z kelnerek więc dałem mu w pysk! -krzyczy Maks z rozwaloną brwią, starając się wyrwać z uścisku Sophie. 

-Chodź tu ty kurwo jebana, jeszcze z tobą nie skończyłem! Nie będziesz mi mówił co robić, a czego nie! -krzyknął Ethan w stronę bruneta, który tylko się podburzył jeszcze bardziej jednak przestał się szarpać ze względu na Sophie. Już miałam coś powiedzieć, ale niski, kobiecy głos mnie wyprzedził. 

-Wyprowadźcie go stąd i zawieźcie na komisariat, a osoby, które go tu przyprowadziły mają zostać przed budynkiem. -oznajmiła stanowczo Panna Romanoff,  która stanęła na środku sali nieco dalej od mnie. Przełknęłam ślinę, a ochroniarze wykonali jej polecenie.

Świetnie, przez tego kreatyna mogę pożegnać się ze swoją robotą. Patrzę na Romanoff, która nawet nie spojrzała na mnie, po prostu udała się w tłum ludzi, którzy zaczęli z nią rozmawiać nie zwracając już uwagi na zaistniałą sytuację. Wanda w tym czasie wymieniła ze mną współczujące spojrzenie, a ja westchnęłam zrezygnowana po czym razem z Maksem i Sophie wyszliśmy z budynku zaraz za ochroniarzami.  

Czekaliśmy naszą trójką przed wyjściem, patrząc na to jak ochrona Romanoff prowadzi Ethana do dużego, czarnego Range Rovera. Chłopak krzyczał coś w naszą stronę starając się wyrwać z uścisku mężczyzn, sklinając do nas i do nich, podczas gdy oni próbowali wsadzić go do auta.  Zignorowałam to patrząc na niego ze łzami w oczach po czym odwróciłam się do Sophie i Maksa, dziewczyna próbowała przeczyścić mu drobne rany chusteczką i wodą. Nagle wyszła do nas Wanda. 

-Wanda! Cholera ja.. nie wiem co powiedzieć.. przepra- 

-Spokojnie Sam. -przerwała mi podchodząc do nas bliżej, kładąc mi dłoń na ramieniu po czym mocno mnie przytuliła, głaszcząc po plecach. Uspokoiłam się nieco. -To nie twoja wina. -odsunęła się i spojrzała na na nas wszystkich po kolei. -Chce Wam podziękować, a raczej Maksowi za uratowanie Emily od całej sytuacji. Maks skinął głową wstając z murku na którym siedział.  

-Szkoda, że nie dostał ode mnie mocniej za to co zrobił Sam. -warknął, zaciskając swoją szczękę. Wanda zmarszczyła brwi, a ja chwyciłam się za nasadę nosa, znów powstrzymując łzy. 

-Co zrobił? -brunetka spojrzała na mnie po czym na moich przyjaciół. Sophie widząc w jakim stanie jestem zdecydowała się odpowiedzieć pierwsza. 

-Zdradził Sam.. a raczej zdradzał od dłuższego czasu, mało tego chciał to zrobić teraz. -powiedziała spokojnie patrząc na kobietę, która stała tam w szoku spoglądając na moich przyjaciół.  

-Pieprzony dupek.. -wypluł Maks, zaciskając pięści, na co blondynka automatycznie chwyciła go za ramię i zmusiła do spojrzenia na siebie, żeby chłopak się uspokoił. Zaczęłam cicho płakać na co Wanda od razu podeszła do mnie przytulając mnie mocno do swojej klatki piersiowej. 

-Cholera słońce.. -zaczęła znów gładzić moje plecy, gdy ja rozpłakałam jej się w ramię. 

-Wanda- j-ja prze- przepraszam-

-Spokojnie kochanie.. to nie twoja wina jak już mówiłam. -powiedziała spokojnie przytulając mnie mocniej. -odwróciła się po chwili w stronę bruneta i blondynki. -Weźcie ją do domu, gdzie macie samochód? Odprowadzę Was. -spytała, a ja oderwałam się od niej, jednak kobieta nadal obejmowała mnie ramieniem. 

-Na dole. -odpowiedział brunet po czym wszyscy udaliśmy się na dół do podziemnego garażu, tym razem w ciszy, było słychać jedynie mój cichy szloch, który starałam się powstrzymać jak tylko mogłam. 

Po paru minutach byliśmy już na dole. Maks z Sophie wsiedli do samochodu, a ja postanowiłam porozmawiać jeszcze chwilę z Wandą. Uspokoiłam się już trochę. 

-Dziękuję Ci za wszystko.. -mówię nie patrząc na kobietę. Ona jedynie podchodzi do mnie i kładzie mi znów dłoń na ramieniu co uspokaja mnie jeszcze bardziej. Jest taka kochana. -Myślisz, że szefowa mnie zwolni..? -pytam cicho, bawiąc się z nerwów swoim pierścionkiem na placu wskazującym. 

-Nie masz za co i spokojnie, nie przejmuj się, porozmawiam z nią. -mówi, uśmiechając się do mnie na co podnoszę głowę, patrząc w jej stronę. -Ponadto myślę, że jeśli przyjdziesz jutro sam z nią porozmawiać to będzie jeszcze lepiej słońce. -uśmiecham się lekko po czym wzdycham ciężko na myśl o rozmowie z rudowłosą. -A teraz, odpocznij. -przytula mnie szybko na pożegnanie po czym odchodzi do wyjścia, a ja wsiadam do samochodu, myśląc o tym jak przeprowadzić jutro te rozmowę będąc na kacu i ze złamanym sercem. 

___________________________________________________________

Hej Słoneczka Moje! 

W końcu jest, upragniony rozdział -6-, który w końcu jest dłuższy niż reszta i mam nadzieje, że już tak pozostanie dalej bo będzie się duuuuużoooo działo, I promise. 

Mam nadzieję, że Wam się spodoba tyle zwrotów akcji. 

Do następnego! Buziaki, pa! 

~L. Walkers 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro