Prolog.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Samantha

Właśnie zaparkowałam razem z Maksem swojego ścigacza na parkingu pod moim budynkiem. Jak co niedzielną przejażdżkę Maks wpadał do mnie na chwilę żeby pogadać przed moim mieszkaniem siedząc wspólnie na klatce schodowej. Gadaliśmy o czym tylko popadnie jak dobrzy przyjaciele, którymi byliśmy już od gimnazjum. Traktuje go jak swojego brata, którego zawsze chciałam mieć. Maks był wyższy ode mnie prawie o głowę, miał ciemne włosy z długą grzywką, która opadła mu na twarz, jego oczy były koloru jasnobrązowego. Był dobrze zbudowany, wysportowana sylwetka plus szeroki, cudowny uśmiech dodawał mu dużo uroku. Podoba się wielu dziewczynom, każda się za nim zawsze ogląda, gdy wychodzimy gdzieś wspólnie. W gimnazjum był jednym z najprzystojniejszych chłopaków  jakich kiedykolwiek poznałam.

Mówiąc o czasach gimnazjum, kiedyś nas coś do siebie ciągnęło. Do końca nie wiedzieliśmy co, byliśmy trochę za młodzi na jakiekolwiek związki, aczkolwiek nie mogę zaprzeczyć, że chłopak naprawdę mi się podobał tak jak ja jemu.
Jednak z biegiem czasu odkryłam, że mam całkiem inną orientację, na co mój przyjaciel tylko się zaśmiał mówiąc mi, że "szybka jestem", ponieważ cwaniak widział już wcześniej jak ślinie się do niektórych nauczycielek czemu tylko ciągle zaprzeczałam.

I tak właśnie odkryłam, że faktycznie brunet miał rację, cholernie ciągnie mnie do kobiet. Miałam parę dziewczyn o których mój przyjaciel dobrze wiedział, mało tego dobrze mi doradzał co do podrywania ich. Towarzyszył mi zawsze przy moich związkach jak i rozstaniach. Byłam u jego boku w ten sam sposób zawsze pomagając mu jak tylko mogę.

Gadaliśmy już dobre 30 minut o wszystkim i o niczym, gdy brunet rozpoczął na chwilę temat pracy.

—No dobra, a złożyłaś już gdzieś swoje CV? Gdziekolwiek? -spytał patrząc na mnie oparty skrzyżowanymi rękami o swoje kolana. Westchnęłam głęboko odrzucając głowę w tył siedząc podparta z rękami za sobą.

—Nie, jeszcze nie, a ty? -spytałam wpatrując się w chmury. Była ciepła lipcowa niedziela, godzina wieczorna gdzie można już poczuć ten fajny powiew ciepłego wiatru. Brunet lekko się zaśmiał.

—Nope. -odpowiedział patrząc się przed siebie na nasze zaparkowane ścigacze. Mój czarny, jego biały. Popatrzyłam przed siebie wzdychając nagle zrezygnowana myślą, że kompletnie nie mam pomysłu gdzie mogę wysłać swoje papiery. W Nowym Yorku jest tyle firm, że nawet nie wiem czy na jakąkolwiek mają jeszcze miejsce. Mimo, że jest ich dużo, Nowy York to dość spore miasto i mogę mieć ciężkie szansę na dostanie się gdziekolwiek. —Coś Cię trapi laska, czuję to, nawijaj.

—Nie wiem Maks, czuję, że nie mam kompletnie szans na pracę tutaj. -odpowiedziałam brunetowi  spoglądając w jego stronę. On uśmiechnął się szeroko.

—Sam, posłuchaj, jesteś naprawdę utalentowaną, młodą i kreatywną kobietą, która ma skończoną jedną z najwyższych uczuleni w tym mieście, więc błagam Cię, uwierz w siebie co? -powiedział z uśmiechem patrząc w moje oczy. Spojrzałam na niego lekko się uśmiechając po czym zniżyłam głowę w dół patrząc na swoje dłonie złożone między nogami.

—Dziekuję Ci, ale nawet nie wiem gdzie mam złożyć swoje papiery. Mieszkam tu ledwo trzy lata, a nadal nie znam tego miasta tak dobrze. -mówię nadal zrezygnowana. Maks przybliża się do mnie i obejmuje mnie ramieniem czule.

—Sami, pomogę Ci okej? Od tego ma się przyjaciół. -uśmiechnął się do mnie przyciągając mnie bliżej siebie. Uśmiechnęłam się szeroko na jego gest i wtuliłam w jego bok.

—No dobrze, a co z tobą? Będziesz nadal pizzę rozwoził? -zasmialam się cicho na co brunet druga ręka wbił mi lekko palce między żebra. -Ała! Dobra żartowałam przecież! -zaśmialam się odpychając go od siebie. Chłopak zaśmiał się wspólnie ze mną po czym spojrzał w dół.

—Wiesz co myślę nad otwarciem własnego warsztatu, ale to wymaga sporo funduszy. -powiedział na co lekko posmutniał. Przechyliłam głowę w bok po czym szturchnełam go w ramię.

—Słuchaj stary, pomagasz mi znaleźć pracę w firmie, zostaje panią bizneswoman, zarabiam sporo pieniędzy, tworzę projekt na budowę warsztatu, którym się zajmiesz i bum! Oboje szczęśliwi! -mówię podekscytowana. Chłopak tylko śmieje się głośno.

—Jasne bo to napewno wypali. -kręci głowa śmiejąc się cicho na co go popycham.

—No weź! To zajebisty pomysł! -mówię w jego stronę i klepie go w ramię. -Przestań się śmiać!

—Dobra, dobra- unosi ręce w geście poddania się. -Niech Ci Pani Kierownik, zawsze można spróbować. -mówi po czym wstaje i przeciera swój kombinezon podnosząc kask i rękawice. -Kiedy mam wpaść, żeby to ogarnąć wszystko co? -pyta i podaje mi dłoń. Chwytam jego rękę na co chłopak pomaga mi wstać.

—Myślę, że w następny weekend, co ty na to? W tygodniu jestem w kawiarni, a w następny weekend mam wolne jak dzisiaj. -odpowiadam mu również przecierając swoje spodnie po czym biorę kask, wkładam do niego swoje rękawice i chwytam pod pachę.

—Dobra jak coś w kontakcie. -mówi zakładając swoje rękawice po czym czule obejmuje mnie na pożegnanie na co odwzajemniam uścisk. -Lecę! -krzyczy podchodząc do swojego ścigacza po czym na niego wsiada.

—Buziaki dupku. -mówię w stronę bruneta, który zakłada kask kręcąc głową z uśmiechem i odpala maszynę. Zamyka swoją szybkę, macha mi na co odmachuje i po chwili znika z parkingu z głośnym rykiem silnika.

***

—No dobra, ale dlaczego nie chcesz złożyć ich też tu? Sam, warto próbować no! -mówi do mnie brunet, który od 15 minut próbuje przekonać mnie żebym złożyła papiery do jednej z największych firm w Nowym Yorku.

Siedzimy już cały dzień u mnie w mieszkaniu składając moje papiery do wszystkich możliwych firm przy okazji szukając ofert co do warsztatu Maksa. Tone dosłownie w ofertach przeglądając je na swoim Macbook'u gdzie w między czasie brunet szuka kolejnych firm do których mogę zaaplikować swoje CV.

—Romanoff AC?! Pogięło Cię?! To jedna z największych firm tutaj, nie mam pieprzonych szans na dostanie się tam. -mówię przeglądając stronę główną wymienione wyżej firmy siedząc przy blacie w kuchni. Brunet stoi na przeciwko mnie nalewając sobie sok do szklanki i mi również.

—Boże, a nie możesz chociaż spróbować? -pyta po czym podchodzi do mnie stawiając szklankę obok mojej ręki. Bierze łyk swojego napoju na co ja wzdycham głośno i też sięgam po swój napój.

—Dobra okej, niech Ci będzie, ale musisz pomóc napisać mi list motywacyjny bo widzę, że tego wymagają. -mówię czytając dokładnie wszystko na stronie firmy jednocześnie pijąc swój napój.

—No dobra w porządku. -odpowiada mi po czym staje obok mnie patrząc w mój ekran. Włączyłam drukarkę, uruchomiłam Worda i razem z brunetem zaczęliśmy pisać mój list dodatkowo ulepszając nie co moje CV.

***

Siedzę wieczorem na swojej kanapie w salonie przykryta kocem z gorącą czekoladą. Przeglądam któryś raz swoją skrzynkę pocztową w oczekiwaniu na jakąkolwiek odpowiedź którejś z firm. Minął co prawda dopiero około tydzień, ale i tak jestem mimo wszystko cholernie zdenerwowana tym czy ktokolwiek mi odpowie. Nie mogę kompletnie skupić się nawet na filmie który włączyłam żeby zagłuszał mój stres i milon myśli.

Gdy odświeżam stronę ponownie już dziesiąty raz tego wieczoru, na samej górze wyświetla się nowa wiadomość. Odłożyłam kubek z czekoladą na stoliku przedemną po czym kliknełam w wiadomość otwierając ją i czytając dokładnie jej zawartość.

"Dzień dobry Panno Samanto Walkers.
Z tej strony Natasha Romanoff. Jestem szefową firmy Romanoff AC.
Przejrzałam dokładnie Pani CV parę razy i jestem pod ogromnym wrażeniem.
Nigdy nie widziałam tak bogatego życiorysu razem z listem motywacyjnym.
Myślę, że nadaje się Pani aby pracować w mojej firmie.

Zapraszam do mojego biura w piątek o godzinie 10:00 w celu sprawdzenia Pani predyspozycji zawodowych.

W razie jakichkolwiek problemów proszę kontaktować się z moją asystentką. Numer podany jest na naszej stronie internetowej do którego załączam link poniżej.

Do zobaczenia w piątek :)

~Natasha Romanoff. "

Załącznik: *link*

Po przeczytaniu całej wiadomości dokładnie parę razy nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Szefowa jednej z największych firm w Nowym Yorku osobiście do mnie napisała umawiając mnie tym samym na spotkanie, ponieważ uważa, że nadaje się do tego, aby pracować w jej firmie. To niemożliwe.

Sięgam po telefon i wykręcam szybko numer do Maksa. Po paru sygnałach słyszę jego niski głos.

—MAKS CHOLERA SZEFOWA ROMANOFF AC DO MNIE NAPISAŁA ROZUMIESZ?! -wykrzyknełam szczęśliwa w telefon.

—Co? Naprawdę?! O mój boże laska musimy to opić. Zaraz będę. -słyszałam jak odpowiada po czym zaśmiałam się głośno, gdy się rozłączył. Odłożyłam telefon po czym wzięłam się szybko za odpowiedzenie na mail.

"Matko, naprawdę?!
To znaczy, przepraszam, nie mogę w to po prostu uwierzyć to spełnienie moich marzeń.
Dziękuję i do zobaczenia w piątek Panno Romanoff. "

Odpowiadam po czym zamykam laptopa i odkładam go na stoliku przed sobą. Wstaje włączając swoją ulubioną playlistę na swoim telewizorze i tanecznym krokiem idę w stronę kuchni aby wziąć dwa piwa i jakieś przekąski.

Po paru minutach słyszę głos mojego domofonu. Idę otworzyć drzwi swojemu przyjacielowi, który po paru kolejnych minutach wpada do mojego mieszkania mocno mnie przytulając obracając nas wokół własnej osi.

—Ale się cieszę młoda, że Ci się udało! -krzyczy radośnie na co śmieje się głośno, a gdy brunet stawia mnie z powrotem na ziemię oboje idziemy usiąść na mojej kanapie żeby obgadać nasz dalszy plan działania.

______________________________________

Hej Dziubki!

Tak wiem, długoooo tu niczego nie było, przepraszam cholernie, zaniedbałam Wattpad po całości, aleeee
Wracam do Was z tym o to cudem. Jeszcze nie wiem jak z innymi książkami będzie, ponieważ za niedługo mam maturę, ale postaram się wrzucać nowe rozdziały tej książki możliwe jak najszybciej tylko mogę.
Co do reszty zobaczymy jak będzie.

Zależy to od czasu, szkoły, weny itd.

Miłego! Buziaki, pa!

~L. Walkers

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro