1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov Lily

A oto mój pierwszy semestr piątego roku na Uniwersytecie NYU. Ostatni rok. Przede mną magisterka z filologii oraz literatury. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że aż tak daleko zaszłam, mało tego nie mogę uwierzyć, że wspólnie z całą moją paczką przyjaciół i drużyną siatkarską zdaliśmy wszystko żeby rozpocząć swoje prace magisterskie. Również ja i moja drużyna w siatkę osiągnęłyśmy bardzo wysoki poziom w siatkówkę z czego jestem cholernie szczęśliwa. Od śmierci mamy obiecałam sobie, że zrobię co w mojej mocy żeby być bardzo dobrą siatkarką.

Mama uwielbiała siatkówkę. Kochała ten sport całym sercem. Jak miałam 14 lat, zapisała mnie pierwszy raz do drużyny siatkarskiej w mojej średniej szkole. Z początku trochę się bałam, byłam niechętnie nastawiona na tą całą siatkówkę, drużynę i zawody. Właśnie wtedy poznałam Emily, Jasmine, Kelly, Cindy i Alexis.

Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Stałyśmy się paczką nierozłącznych przyjaciółek, które swój każdy wolny dzień spędzały razem. Robiłyśmy dosłownie wszystko do takiego stopnia, że zaczęłam je traktować jak swoje siostry. Mój tata również. Chodziłyśmy razem na treningi, jeździłyśmy razem na zawody. Mama nawet wpadła na pomysł, aby tato zamontował nam siatkę na ogródku żebyśmy w wolnym czasie, w słoneczne dni mogły sobie wspólnie pograć bądź potrenować. Wtedy właśnie poznałyśmy również chłopaków. Tayler'a, Brandon'a, James'a i Luke'a, którzy grali w futbol amerykański. Mieliśmy wtedy pełen komplet nie tylko do siatkówki, ale do wspólnych imprez, urodzin czy wyjść na miasto.

Byłam cholernie szczęśliwa. Miałam wszystko czego potrzebowałam, wspaniałych przyjaciół oraz rodziców. W miarę dobrze się uczyłam, ale praktycznie każdy weekend spędzałam na treningach bądź imprezach z przyjaciółmi.

Po moich 18 -stych urodzinach moja mama zmarła w wieku 40 lat. Zachorowała na raka płuc. Do tej pory nie wiemy co mogło być tego przyczyną. Mama czasami paliła, nie piła zbyt dużo alkoholu oraz nie brała używek. Myśleliśmy nad tym długo aż doszliśmy do wniosku, że mogła być tego jakaś przyczyna genetyczna.

Okres po moich 18 -stych urodzinach był okropny. Prawie wpadłam w depresje, słabo się uczyłam, ale przechodziłam z klasy do klasy. Miałam dość wyrozumiałych nauczycieli, którzy mi pomogli oraz bardzo sympatyczną panią psycholog do której wpadam od czasu do czasu nawet teraz. Jestem jej bardzo wdzięczna. Śmierć mojej mamy spowodowała to, że moja relacja z dziewczynami się jeszcze bardziej pogłębiła o ile można bardziej. Mój ojciec natomiast w wieku 45 lat poszedł na emeryturę. Po śmierci mamy potrzebował trochę więcej pracy, ale gdy zaczęłam chodzić na studia uznał, że zmieni pracę na trochę mniej wymagającą niż wojsko. Został więc mechanikiem i pracuje sobie w domu. W naszym garażu zrobił sobie mały warsztat i w nim naprawia bądź okleja samochody. Zrobił sobie do tego specjalne kursy dzięki czemu nadal zarabia trochę mniejsze pieniądze niż w wojsku, ale w zupełności wystarczają one naszej dwójce. Zwłaszcza, że czasami mu pomagam przez co sobie dorabiam.

Więc czas po śmierci mamy jakoś się ułożył, chociaż nie było już tak samo jak wcześniej. Udało mi się zdać wszystkie egzaminy oraz dostać na uniwersytet. Od zawsze cholernie ciekawiła mnie literatura oraz filologia. Czytałam bardzo dużo książek na ten temat. Nawet w grupce moich znajomych mogę na takie tematy rozmawiać swobodnie bo ich to interesuje. Nie do tego stopnia co mnie ale mogę z nimi o tym porozmawiać, podzielić się swoim zdaniem i swoimi przemyśleniami.

Tak właśnie znalazłam się tutaj. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień na piątym roku. Po tym jak zjadłam śniadanie z tatą, zarzuciłam swoją torbę na ramię i sięgnęłam za klamkę.

- Lecę już tato! Em na mnie czeka pod bramą! Widzimy się później! - krzyknęłam tacie na odchodne i otworzyłam drzwi.

- Trzymaj się śnieżynko! - krzyknął z kuchni. Uśmiechnęłam się na wspomnienie przez niego mojego starego pseudonimu. Zawsze, gdy go mówi stara się w taki sposób mnie wesprzeć bądź ma dobry humor, bądź to i to. Ciekawostka jest taka, że dostałam taki pseudonim przez mamę, gdy którejś zimy jak byłam mała spadła mi prosto na nos śnieżynka, a ja pełna uciechy śmiałam się słodko wykrzykując "sniezynkaa". Od tamtej pory mama zaczęła tak na mnie mówić. Tato zaczął dopiero od niedawna, ponieważ każde wspomnienie mamy bądź czegoś co jest z nią związane wprawiało go w duży dół. Po czasie dopiero gdy oboje coraz bardziej zaczęliśmy uczyć się z tym żyć, nauczyliśmy się również bardziej przyjemnie wspominać mamę bez większego smutku.

Wyszłam więc z domu, zamknęłam drzwi, a gdy wyszłam za brame, spojrzałam w stronę zaparkowanego auta mojej przyjaciółki. Czerwoną strzała jaką była Toyota GT86 w coupe mojej Emily. Obie jesteśmy fanami motoryzacji, Alexis również. Właśnie ciekawe co z nią, nie udzielała się na grupie od rana. Uznałam, że zapytam o to Em.

- Hej niunia - mówię wsiadając do samochodu brązowowłosej - Gdzie Alex? - spytałam zapinając pas.

- Dłużej się nie dało księżniczko? - szturchnęła mnie w ramię na co wystawiłam jej rozbawiona język, a ona tylko przewróciła oczami i wrzuciła kierunkowskaz wyjeżdżając z mojego podjazdu.

- Tym razem wyszłam tylko 5 minut później, przestań narzekać. - odpowiedziałam ustawiając pod siebie fotel tak żeby mi było wygodnie. Pewnie znowu jechał z nią Brandon, który dosłownie leży w tym fotelu.

- Chciałaś chyba powiedzieć, że AŻ 5 minut - zaśmiała się - Co do twojego pytania, szczerze chciałam też Ci je zadać, nie odzywała się do mnie od wczoraj, ale stawiam dychę, że zasnęła. - odpowiada mi Em stając na czerwonym.

- Dziwne, ale w sumie w jej stylu jak na pierwszy dzień. - odpowiadam w międzyczasie pisząc na grupie i oznaczając Alex żeby dała znak życia.

- Szczerze to sama nie wiem po co my tam w ogóle jedziemy. Dzisiaj i tak wykłady jak co roku są zapoznawcze ze wszystkim i po 13:00 i tak będziemy wracać do domu. - mówi dziewczyna, ruszając z miejsca gdyż światło zmieniło się na zielone. W sumie miała rację, ale może coś ciekawego się dzisiaj wydarzy.

Po około 30 minutach dość spokojnej jazdy, docieramy na parking gdzie Emily parkuję swoje auto. Obie zabieramy swoje rzeczy i wychodzimy idąc ramię w ramię w stronę ogromnego budynku Uniwersytetu. "New York University" *

w skrócie NYU bo tak nazywa się nasz uniwersytet posiada przepiękny, szklany wielopiętrowy budynek z małym ogródkiem przy wejściu, małym parkiem za budynkiem i wokół oraz z stadionem do siatkówki oraz futbolu amerykańskiego. Naprawdę czasami nie wierzę, że właśnie tutaj kończę swoją magisterkę.

Po wejściu do środka, udałyśmy się razem w stronę sali pod którą miałyśmy mieć zajęcia. Naprawdę uwielbiam ten uniwersytet. Tyle się tu zawsze dzieje. Mamy drużynę siatkarską kobiet oraz mężczyzn i drużynę do futbolu amerykańskiego do której należą kobiety i mężczyźni. Mamy wiele grup językowych, czy też zajęć dodatkowych. Czasami na korytarzach odbywają się różne kiermasze, czy to starych płyt czy książek które można wykupić bądź wypożyczyć na jakiś czas. Taki dodatek oprócz biblioteki w której mamy dosłownie wszystko. Po przejściu korytarza, moją uwagę przykuła tablica z ogłoszeniami oraz nowymi planami wykładów. W prawdzie dostaliśmy je również na maila, ale na tablicy szybciej pojawiały się informacje, dopiero po czasie na skrzynce

- Ej Em, wiedziałaś, że mamy wpisane zastępstwo na dzisiaj z literatury? - spytałam przyjaciółki, przyglądając się tablicy dokładnie, robiąc jej zdjęcie, gdyż zawierała również informacje na temat nadchodzących zawodów, których jeszcze nie było na mailu. Brunetka odwróciła się w moją stronę i tylko machnęła ręka.

- Tak szczerze to mnie to nie dziwi jakoś bardzo. To i tak ostatni rok, prawie wszystko przerobiliśmy, oby nowy wykładowca nie był po prostu chujem. - wzruszyła ramionami. Cała Emily, zawsze na wszystko gotowa. - To co niunia, jak zawsze ostatni rząd? - pyta mnie, po czym wbiega do sali po schodach na górę żeby zająć nam miejsca jeszcze zanim w ogóle odpowiem. Wywracam oczami na te kobietę, ale podążam za nią żeby nie zajęła mi mojego ulubionego miejsca przy oknie.

Gdy zajęłyśmy już swoje miejsca, rozpakowałyśmy swoje rzeczy, a wykład się zaczął. Ku mojemu zaskoczeniu do sali jednak wszedł rektor. To pewnie w sprawie tego całego zastępstwa.

- Dzień dobry. Wiem, że wszyscy jesteście zaskoczeni moją wizytą, ale musiałem Was osobiście poinformować, że Pan Smith w tym roku niestety nie będzie prowadził z Wami literatury. Zachorował nagle przez co może go nie być na czas nieokreślony. Dlatego zastąpi go na ten rok, a może nawet i na przyszły nasza nowa Pani Profesor. - mówił spokojnie w naszą stronę spoglądając na każdego z nas. Byłam bardzo zaskoczona nagłą choroba profesora Smith'a, ale również zaintrygowana naszą nową Panią Profesor. Mam tylko nadzieję, że nie będzie wredną suką bo Pan Smith był naprawdę miły i spokojny, a jego wykłady interesujące. Spojrzałyśmy jedynie po sobie razem z Emily. - Poznajcie więc proszę nową Panią Profesor i bądźcie wyrozumiali. Rozumiem, że ta zmiana jest nagła i niespodziewana, ale macie do napisania prace magisterskie z tego przedmiotu. - uśmiechnął się, a gdy skończył swoją wypowiedź do sali weszła kobieta. Przyglądając się jej dokładnie miała około 170 cm wzrostu w swoich ciemnych szpilkach, ciemnych eleganckich spodniach szerokich w nogawkach oraz białej koszuli na guziki. Miała przepiękne blond włosy, lekko zakręcone na końcach, które sięgały jej do połowy pleców. Wyglądała.. niesamowicie. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Nigdy nie widziałam tak przepięknej kobiety poza moją mamą. Jestem lesbijką więc Kocham wszystkie kobiety, ale ona.. nigdy nie sądziłam, że anioły stąpają po ziemi, a tu proszę, miłe zaskoczenie.

- Dziękuję bardzo Panie Rektorze za tak miłe przywitanie, obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc każdemu z naszych studentów w tej ciężkiej sytuacji. - powiedziała stojąc obok mężczyzny, który jak zauważyłam spojrzał się na sekundę na jej dekolt. Może nikt tego nie zauważył, ale ja tak. Widzę takie rzeczy od razu. Sfrustrowałam się nieco na ten gest, ale wyrzuciłam swoje myśli z głowy, gdy moje i jej oczy się spotkały. Zauważyłam teraz dokładnie całą jej twarz oraz jej makijaż, którym były kocie kreski eyelinerem oraz błyszczyk i cienie. Był to dosłownie ułamek sekundy, ale poczułam się jakby trwał wieczność. Miałam wrażenie, że na nikim innym nie zawiesiła swojego wzroku na tak długo. Speszyłam się przez to nieco i obróciłam swoją głowę na chwilę w stronę okna. Kobieta musiała to zauważyć, ponieważ gdy podniosłam swój wzrok zauważyłam jak kącik jej ust lekko się podniósł, a jej wzrok skupił na Rektorze. - Tak więc w razie jakichkolwiek problemów proszę zgłaszać się do mojego biura, a Pani Panno Anderson życzę wszystkiego dobrego i cierpliwości. - mężczyzna uśmiechnął się, podał jej rękę na co odwzajemniła ten gest, po czym wyszedł z sali, a nasza nowa Pani Profesor odłożyła swoje rzeczy na biurku i oparła się tyłkiem o nie przodem do nas.

- A więc, przedstawię się jeszcze raz. Mam na imię Valeria Anderson. Od kilku już lat wykładam filologię oraz literaturę. Kontaktowałam się z Panem Smithem odnośnie waszych wszystkich lektur oraz tematów, które zdążył z Wami przerobić, a których nie oraz egzaminach, a także pracach magisterskich. Z tego co wiem każdy z Was pomału zaczął już wybierać sobie tematy swoich prac więc mam do Was prośbę. Napiszcie na kartce swoje imię oraz nazwisko i temat swojej pracy. Jeśli chcecie możecie również dodać coś o sobie. Trochę ułatwi mi to sytuacje, raz żeby Was poznać, a dwa na jaki temat chcecie pisać. Będę mogła jakoś pomóc i się do tego przygotować. - powiedziała swoim trochę niskim, ochrypłym głosem z lekkim uśmiechem po czym usiadła za biurkiem szukając czegoś w swojej teczce. Każdy ze studentów zrobił to co kazała Pani Anderson. Ja natomiast nie mogłam się skupić na tym co mogłabym napisać, ponieważ jej głos, wygląd oraz aura był tak silne, że spoglądałam na nią co jakiś czas, gdy była czymś zajęta. Jej imię było piękne, jej oczy, które jak się okazało były ciemnego koloru, przypominały ciemne, gwieździste niebo, zarys szczęki był nieco ostry, sylwetka szczupła oraz delikatnie wysportowana, a to co miała na sobie szczególnie ją podkreślało i pokazywało jej auty.

Naprawdę byłam oczarowana całą tą kobietą, a im dłużej o niej rozmyślałam tym coraz bardziej chciałam ją poznać. Aura starszej kobiety były tak silna, pełna zmysłowości i tajemniczość przez którą dosłowne odleciałam myślami na sama nie wiem ile.

- Lily. -szepnęła delikatnie Em w moja stronę, szturchając mnie w kostkę pod stołem. - Wiem, że zakochałaś się od pierwszego wejrzenia, ale zostało Ci jeszcze 10 minut, a tym masz pustą kartkę. - czyli już wiem na ile odpłynęłam.. na cały cholerny wykład! Kurwa mać. Spojrzałam na swoją kartkę na której było jedynie moje imię, nazwisko oraz wiek. Przeklinałam siebie w myślach. Co ja mam teraz zrobić do cholery. Zebrałam się w sobie i napisałam kilka rzeczy na szybko, nawet nie wiem szczerze co tam napisałam. Nagle usłyszałam szelesty na sali co oznaczało, że studenci zaczęli się zbierać, oddając na biurko pannie Anderson swoje kartki.

- Dawaj Lily, chodź, napisałaś co mogłaś, może resztę zgodzi się na przesłanie mailem. - powiedziała do mnie brunetka zbierając swoje rzeczy i wstając. Westchnęłam głęboko patrząc na swoje wypociny po czym spakowałam swoje rzeczy do torby i wstałam udając się razem z Emily do biurka Panny Anderson. Gdy Em odłożyła swoją kartkę na biurko, zrobiłam to samo, udając się z nią ramię w ramię w stronę wyjścia z sali. Widziałam tylko jak Panna Anderson po kolei rzuca okiem na złożone przez nas kartki po czym, gdy moja przyjaciółka zniknęła za drzwiami rzucając "Do widzenia jutro" usłyszałam za plecami swoje nazwisko.

Kurwa.

- Panno Morrow, mogłaby Pani zostać ze mną na chwilę? - gdy usłyszałam ten ochrypły, seksowny głos wymawiający moje nazwisko, zdębiałam na miejscu. Wzięłam cichy, głęboki oddech po czym odwróciłam się na pięcie w stronę biurka profesorki, udając się tam trochę niepewnym krokiem. Na co dzień jestem cholernie charakterna i pewna siebie, ale przy tej kobiecie po prostu tracę rozsądek mimo, że znam ją dopiero godzinę.

- Tak Panno Anderson? - ledwo przeszły mi te słowa przez gardło, gdy spojrzałam na kobietę przed sobą. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami pod biurkiem, trzymając w dłoniach moją kartkę. Miała ubrane okulary. Nie zauważyłam tego wcześniej. Musiała je założyć parę chwil temu, ale przyznaje.. wygląda w nich jeszcze lepiej, o ile da się wyglądać lepiej.

- Dlaczego nie napisałaś swojego tematu pracy? - podniosła na mnie wzrok, ścigając swoje okulary odkładając je na biurko. Gdy tylko nasz wzrok się spotkał, zaczęłam nerwowo bawić się swoim pierścionkiem na palcu. Próbowałam zebrać resztki swojej pewności siebie jednocześnie nie dając po sobie poznać, że to ona była powodem przez który całkiem zapomniałam o swoim temacie pracy.

- Ugh.. ja-

- Spokojnie Lily. - przerwała mi nagle wstając, opierając się o biurko tyłkiem, przodem do mnie. Położyła mi delikatnie dłoń na ramieniu na co lekko się wzdrygnęłam od uczucia jej ciepłej dłoni, a moje kolana zadrżały, gdy usłyszałam swoje imię z jej cudownych, idealnych ust na które nawet nie zdałam sobie sprawy, że co jakiś czas zerkam. - Wszystko w porządku, widzę, że się stresujesz, ale naprawdę nie masz czym moja droga. Wiem, że to całkiem nowa sytuacja oraz nagła zmiana przed samym końcem, ale jeśli masz jakiś kłopot z wybraniem tematu na swoją pracę magisterską, możesz śmiało prosić mnie o pomoc. - spojrzała na mnie łagodnie, a gdy poczuła jak lekko się rozluźniam zabrała swoją rękę na co w duchu jęknęłam niezadowolona. Podobało mi się to, uspokajało mnie i lekko podniecało. Uwielbiam bliskość. Patrzyłam na nią zastanawiając się krótką chwilę co odpowiedzieć.

- Ja.. naprawdę przepraszam Panno Anderson, jestem dzisiaj jakaś wszystkim rozproszona.. obiecuję, że to się nie powtórzy, a temat pracy wyślę Pani jeszcze dzisiaj wieczorem. - zebrałam się w sobie i odpowiedziałam patrząc na kobietę przede mną co było nieco trudnym zadaniem, ale nie mogę dać po sobie poznać, że to ona mnie rozproszyła dzisiaj nie robiąc nawet nic szczególnego. Poprawiłam swoją torbę na ramieniu, skanując dosłownie przez sekundę całą postawę kobiety przede mną, na co ona lekko się uśmiechnęła najwyraźniej czując mój wzrok na sobie. Spuściła swoją głowę lekko nią kręcąc.

- Dobrze, rozumiem. W takim razie podeślij mi dzisiaj wieczorem do około 23:00 temat swojej pracy. - powiedziała wracając do swojego biurka, nachylając się przed nim, zbierając swoje rzeczy.

- W porządku oraz dziękuję. - kiwnęłam głową po czym jak najszybciej udałam się w stronę drzwi, ale głos kobiety znów mnie zatrzymał.

- Ah i Lily - spojrzałam się na nią przez ramię sięgając za klamkę, nasz wzrok znowu się spotkał. - Nie wiem co Cię dzisiaj rozproszyło moja droga, ale chciałabym żeby to się więcej nie powtórzyło bo znowu będziesz musiała zostać ze mną po wykładzie. - powiedziała tym razem nieco stanowczym tonem, ale tym razem i lekko zadziornym uśmiechem. Ciekawe jak mam to zrobić skoro to właśnie ty mnie rozpraszasz droga Panno Anderson. Już drugi raz dzisiaj mówisz do mnie "moja droga". Czuję w tym nutkę flirtu, ale może mi się tylko wydaje. Aż nabrałam ochoty na to, aby pojutrze znów mnie coś rozproszyło na wykładzie.

- Dobrze Pani profesor. - odpowiadam i znikam zamykając za sobą drzwi. Biorę głęboki wdech i staram się zebrać całą swoją pewność siebie. Nie mogę być taka niewinna przy niej, nie tylko taką cechę w sobie posiadam. Pokaże Pannie Anderson, że Lily Morrow potrafi być bardzo charakterna i zadziorna.

Pov Valeria

Tak jak myślałam, pierwszy wykład pójdzie mi neutralnie jak zawsze. Studenci byli zajęci na całą godzinę, a ja w tym czasie mogłam na spokojnie przejrzeć jeszcze raz wszystkie tematy oraz ich wcześniejsze oceny. Gdy oddali mi kartki, każde były zapełnione praktycznie całe. Większość z nich podało mi jedynie tematy swoich prac, a niektórzy z nich kilka szczegółów. Jak na razie odziwo żadna z nich się nie powtórzyła. Moją uwagę jednak przykuło co innego, a raczej KTOŚ inny. Mianowicie Panna Morrow, nie tylko przez fakt, że oddała mi na kartce jedynie parę zdań o osobie, które zawierały jej imię, nazwisko, maila, parę zdań o osobie i brak tematu pracy, ale cała ona. Jej niewinna postawa, jasne, niebieskie oczy, ciemne włosy, kilka tatuaży oraz bardzo dobrze wysportowana sylwetka. To co miała na sobie dzisiaj szczególnie to podkreśliło. Obcisłe ciemne dżinsy oraz krótki, luźny, jasny top pokazujący trochę zarys jej mięśni na brzuchu. Zawsze zwracałam uwagę na kobiety, ale nigdy się w żadnej nie zakochałam. Chyba nie miałam okazji bo poznałam swojego męża. Nie mniej jednak jestem biseksualna więc ciało oraz kobiecy charakter bardzo mnie intryguję, a zwłaszcza w przypadku Lily. Swoją drogą ma przepiękne imię. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że dzisiaj je wypowiedziałam. Jest tak delikatne i piękne, że samo dosłownie wyślizgnęło mi się z ust.

Zmartwiłam się jednak trochę tym, że nadal nie dostałam od niej tematu jej pracy. Z tego co wiem od innych wykładowców oraz Pani psycholog z naszej uczelni, Lily miała różne problemy, ale już od czterech lat wszystko jest w porządku. Dobrze się uczy, bierze udział w treningach i ogólnym życiu uczelni więc nie do końca rozumiem czemu nie napisała mi dzisiaj tego tematu, jednak w sposób jaki mnie obserwowała mówił sam za siebie. To, że jestem mężatką nie oznacza, że nie widzę i nie czuję na sobie pożądliwych spojrzeń. Jednak dzisiejsze spojrzenie Lily było nieco inne. Powiedziałabym, że była mną zaintrygowana i we mnie wpatrzona co jest bardzo miłe, ale również ciekawe.

Nikt nigdy tak na mnie wcześniej nie patrzył, nawet mój własny mąż, na dodatek jeszcze tego samego dnia którego się poznałyśmy.

Z moich myśli wyrwał mnie nagle dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na ekran, było to połączenie od mojego męża. Westchnęłam po czym jedną ręką odebrałam telefon, przykładając go do ucha, przytrzymując ramieniem, aby wziąć swoje rzeczy.

- Tak kochanie? - powiedziałam do telefonu, ale po drugiej stronie usłyszałam jedynie kolejne dzisiaj wąty od mojego męża. Zaczął mnie znowu wypytywać o wszystko, gdzie jestem, czemu tak długo i że Kortez, nasz doberman znowu coś zrobił. Od dwóch tygodni jakoś dziwnie zmieniło się jego zachowanie i szuka co chwilę jakiś głupich problemów, ale uznałam, że machnę na to ręką i mu przejdzie. Gdy odpowiedziałam mu na wszystko, rozłączył się bez pożegnania na co tylko westchnęłam z bezsilności chowając swój telefon do kieszeni i wyszłam z klasy.

Około godziny 12;00 skończyłam wszystkie swoje wykłady na dzisiaj oraz spotkania z wykładowcami i rektorem. Zabierając swoje wszystkie rzeczy z biura, wyszłam z budynku na parking. Wyciągnęłam swoje klucze do auta z torby i naciskając przycisk otwierania drzwi, moje porsche 911 mignęło do mnie światłami na znak otwarcia. Wsiadał więc za kierownice i po chwili wyjechałam z parkingu w stronę swojego domu, nieświadomie wracając myślami do Lily.
Byłam ciekawa czy dotrzyma słowa i wyśle mi temat swojej pracy.

__________________________________________________________

*generalnie nie wiem czy ten uniwerek ma takie kierunki i tego typu rzeczy jak stadiony itd. budynek wygląda nieco inaczej, ale po prostu urzekły mnie stroje dziewczyn z drużyny siatkarskiej z NYU dlatego użyłam właśnie tej nazwy. 

Btw, hej misie! 

Proszę się delektować pierwszym rozdziałem! Kc Was!

Czekam na komentarze <3 

~L. Walkers

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro