Rozdział 2 ChalStyle Cindwilkan Demon Iluzji

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Dipper siedział właśnie przy biurku patrząc tępo w okno. Owszem udało mu się uniknąć ataku wściekłych minotaurów, ale za dość wysoką cenę. Niechętnie odwrócił spojrzenie w bok, gdzie na jego łóżku leżała demonica wyglądająca jakby się nad czymś usilnie zastanawiała. Najgorsze iż w tym momencie przypominała mu osobę, której nie chciałby widzieć do końca swoich dni.

— Powinniśmy opisać umowę słodziaku — Drgnął na te słowa i prawie wrzasnął. Kobieta dosłownie stała przy nim dziugając w pusta kartkę papieru. Kiedy ona do cholery się przy nim znalazła?!

— O..Opisać?

— No jasne kretynie! Mamy tylko jedną zasadę, a też chcę mieć z tego jakieś korzyści!

Pines zobaczył na białym papierze tylko jedyny malusieńki napis. " Ochrona ". W sumie to było trochę dziwne. Podpisała z nim umowę bez żadnych krętactw jak tamten trójkąt. Mało tego proponuje mu wspólne jej napisanie.

— Ty aby na pewno jesteś demonem?

— Do czego bijesz — W tym momencie spojrzała na jego czapkę dopiero teraz zauważając na nim małą sosnę. Dziwne, że jej wcześniej nie zauważyła. Pewnie była zbyt zainteresowana jego siostrą, a później brygadą byków — Sosenko?

Dipper prawie podskoczył na to przezwisko. Tylko jedna osoba lubiła go denerwować tą nazwą i teraz w myślach jak na złość układał się wygląd tego demona. Pokręcił szybko głową jak pies chcąc odgonić złe myśli. Pewnie w tym momencie przypominał jakiegoś psychola.

— Dobrze ty się czujesz? — Brew ChalStye lekko się uniosła widząc sceny jakie odgrywał przed nią chłopak. Jak mogła podpisać kontrakt z osobą niezbyt nadająca się na ulicę. Gratulacje ChalStye Cindwilkan!

— W jak najlepszym — Wyprostował się przed nią niczym struna i uśmiechnął sztucznie. Serio myślał, że ona mu uwierzy? Za co on ją ma? Za debila jakiegoś czy jak? — więc chyba teraz twoja kolej wybrania jakiejś zasady..

— A tak jasne — Nie potrafiła oderwać zainteresowanego spojrzenia z nastolatka. Właściwie Dipper może być ciekawym okazem do zbadania. Podobno między czternastym, a siedemnastym rokiem życia są najbardziej upierdliwe. Pines odchrząknął i demonica od razu przestała się na niego przyglądać i spojrzała na kartkę. Stuknęła dwa razy w nią po czym na przedmiocie pojawił się drugi podpunkt.

— Wolne weekendy? — No teraz to on tego juz nie rozumiał. Ta kobieta to tak na poważnie? Ale jak tam chce — Twoja magia... Jest potężna?

— Zależy co masz na myśli Pines — Niezbyt podobało jej się poruszanie tematu. Używała iluzji, więc nie widział jej prawdziwej demonicznej formy. Właściwe nawet swoją ludzką naginała.

— Widzisz te dzienniki — Pokazał palcem w stronę szafki z książkami. Rzeczywiście wtedy zwróciła tylko uwagę na brązowy z napisem 2, a dopiero teraz zobaczyła także dwa pozostałe z napisem 1 oraz 3. Pokiwala grzecznie głową — chciałbym odkryć wszystkie tajemnicze zjawiska zachodzące w tym mieście oraz co jest ich przyczyną.

— Szalejesz młody.

— Ej! — Tupnął niezadowolony nogą. Nie będzie go jakiś demoniczny dupek traktować jak dziecko. Kobieta uśmiechnęła się szeroko pokazując rząd kłów. Już wiedziała, że praca z tym dzieciakiem nie będzie łatwa, a tym bardziej spokojna. Nacisnęła palcem na, kartkę i pojawiły się kolejne napisy.

Po dłuższym czasie na kartce pojawiło się wiele nowych zasad i dziewczyna z uznanym pomrukiem stwierdziła, że jak na razie wystarczy tych głupot. Ostatnia zasada spowodowała, że Dipper trzymając pióro w dłoni otworzył szerzej oczy.

— Mam Ci sprowadzać żarcie?! — Co do cholery jasnej jedzą demony?! ChalStye wzruszyła ramionami jakby to pytanie było debilne.

— No wybacz jeść coś musze — Usiadła na łóżku oglądając swoje paznokcie — dobre z ciebie dziecko Pines. Zagłodziłbyś własne zwierzą...

— Dobra! — Nie chcąc słuchać dalej smętów kobiety podpisał szybko kartkę, która zamigotała i zniknęła — dziwi mnie tylko czemu demon wygląda jak najzwyklejszy w życiu człowiek.

— To iluzja — Ułożyła się zadowolona na meblu przeciągając niczym kot. Nigdy nie lubiła zbyt ciekawskich gnojów, ale skoro mają kontrakt musi trzymać się zasad — jakbyś zobaczył mój prawdziwy, że tak powiem ludzki wygląd nie mogłabym wrócić do teraźniejszego.

— Masz bardziej męskie imię — Brązowowłosy ponownie usiadł na krześle obserwując brunetkę — do tego nałożona na siebie iluzje. Może tak naprawdę jesteś facetem.

— Nie uważasz, że za długo żyjesz Dipperze Pines?

Nagle walnęły drzwi przez, które wpadła do środka Mabel. Przerażony Dipper chciał już tłumaczyć z powodu kobiety siedzącej w ich pokoju. W końcu nikt nie widział jak wchodzili. Jego siostra nie jest głupia i od razu by poznała, że to nie jest człowiek.

— Jaki... Uroczy kotek!

— Co? — Nastolatek odwrócił głowę w stronę łóżka na którym siedziała kocica. Jej stalowe futro delikatnie mieniło się w słońcu jakie wpadało przez okno. Kłaki były długie i bardziej Pinesowi przypominała jakiegoś rasowca niż dachowca. Mabel podbiegła do kociny i podniosła ją do góry przytulając do siebie. Bystre czerwone oczy spojrzały w stronę Dippera, a kocia mordka wypowiedziała szeptem coś w stylu.

— Wisisz mi porządny obiad Sosenko.

_____________

Nastolatek zostawił swoją demoniczną towarzyszke ze swoją siostrą, a sam postanowił poszperać w lesie. Wtedy, gdy zaatakowały go byki zobaczył coś, co go zaintrygowało. Jeśli się okaże to ważny trop wróci tutaj później z Cindwilkan, jak oczywiście jego siostra ją uwolni ze swoich łap. Zabawne, jak pamiętał Bill zamieniał się w trójkąt. Spodziewał się bardziej, że ona także będzie tak wyglądać. A może to kolejna z jej iluzji? Jeśli tak to jest bardzo realna skoro czuć było jej mięciutkie futerko. Sam by ją chętnie pokiział po uchu.. Stop o czym ty myślisz Dipper?! Toż to demon. Do tego piekielnie złośliwy i pewny siebie demon.

Westchnął na samą myśli złośliwego uśmiechu kobiety jak wróci. Tak powinien jej kupić jakiś porządny obiad. W końcu nie wydała go przed siostrą, a tego w umowie nie mieli. Już skręcał w prawo, gdy usłyszał trzask i odwrócił szybko głowę w tamtą stronę. Odskoczył jak poparzony, gdy przed jego twarzą pojawił się młodzieniec może dwa lata starszy od niego. Potknął się o korzeń lądując tyłkiem na ziemi nie spuszczajac z niego spojrzenia. Blond włosy z czarnymi dodatkami nachodziły odrobinę na lewe oko zakrywając opaskę. Drugie złote pogardliwie obserwowało cała jego postawę. Poprawił swój złoty frak z czarnymi dodatkami, który uzupełniał cylinder.

— Cóż za spotkanie Sosenko — Pewnie, gdyby mógł to by w tym momencie wrzasnął. Poznał ten głos od razu, a wygląd także przypominał mu bardzo jego starego wroga. Nastolatek poprawił opaskę na oku w kształcie trójkąta i uśmiechnął się złośliwe.

— B..bill? — Wydusił z siebie cicho. Wszystkiego się spodziewał, ale nie powrotu postaci, którą pokonali tyle czasu temu.

— Tęskniłeś Sosenko? — Zachichotał melodyjnie po czym jego oczy błysnęły złowieszczo — tyle czasu czekałem by ci się dobrać do skóry, a tu taka okazja!

Demon zacisnął pięści w których pojawiły się niebieskie płomienie, a Dipper cofnął się na ziemi bardziej do tyłu zamykając oczy. To już jego koniec zginie młodo nawet nie idąc na randkę z Wendy. Nagle usłyszał trzask jakby coś obiło się o gałęzie i wrzask zdziwionego Billa. Otworzył oczy i zamarł widząc jak blondyn stał kawałek dalej pocierając podrapaną twarz, a przed nastolatkiem stał kot. Jakim cudem pojawiła się tu tak szybko?

— Wszystko w porządku Dipper? — Brew blondyna uniosła się jeszcze bardziej, gdy usłyszał iż te kocisko mówi. Co gorsza zna jego największego wroga. Wściekłe czerwone oczy utkwiły w Cipherze i twarz chłopaka skrzywiła się. Jakim cudem to puchate zwierzę przed nim nie ucieka? Nie miał zamiaru się już więcej nad tym rozwodzić i kolejny raz przywołał płomienie. Usmaży to głupie kocisko na oczach tego smarkacza. Zniknął z pola widzenia by pojawić się nad Cindwilkan i przygotował się do uderzenia. Pines chciał już wrzasnąć, jednak dziewczyna była szybsza zatrzymując blondyna swoją nogą i jego czarna źrenica otworzyła się szeroko. To coś jest kobietą?! ChalStyle uśmiechnęła się pokazując rząd swoich kłów i podrzuciła go na nodze by zrobić obrót, a drugą z nich uderzyła go przez co poleciał na drzewo — cóż za spotkanie Bill'u Cipherze. Czyżby w piekle cię nie chcieli?

— Czym ty jesteś do cholery? — Demon leżał nogami do góry oparty o zniszczone drzewo za to brązowowłosy nastolatek ciężko oddychał. Nie spodziewał się by ktoś potrafił pokonać blondyna jednym uderzeniem. Dokładnie tak! Jednym pieprzonym uderzeniem. Chociaż możliwe, że on po prostu zdezorientował się tak nagłą transformacją.

— Kobietą nie widać? — Poprawiła swoje ciemne pukle, które rozwiały się na wszystkie strony. Jak ona tego gnoja nie trawiła. A co najprzyjemniejsze? On jej nie poznał. Och jak mi kurwa z tego powodu wszystko jedno. — Pines wracaj do domu niedługo wrócę. I nie trzęś się jak pierdolona galareta tylko ZAPIEPRZAJ TAM W PODSKOKACH!

Nastolatek podniósł się z ziemi na trzęsących nogach. Tu już nie chodziło o to czy się boi czy nie. Aura obu postaci była tak przerażająca, że samo to ciążyło mu na sercu. Cindwilkan oparła swoje dłonie o biodra i uśmiechnęła się złośliwie. No spróbuj cwaniaczku. Obije ci ryj nim się obejrzysz.

— Sosenka jest moja! — Bill zniknął z pola widzenia chcąc znów uderzyć dziewczynę. Czuł od niej demona to było jasne i co gorsza w jego głowie coś podświadomie mówiło, że skądś zna ten specyficzny zapach. Uderzył pięścią w ziemię rozwalając ją obok niej chcąc zmyć jej z twarzy ten pieprzony uśmiech. Odbiła się od ziemi unikając fali dziwnych płomieni zatrzymując się kawałek w powietrzu. Nie jest dobrze. Nie wiedziała, że oni tak szybko się rozwijają — już się nie cieszysz suko..

— Jesteś upierdliwie nudny — On nie złapie się na prostą iluzje. Musi użyć większej artylerię, a przez to pokaże swoją prawdziwą twarz. Spojrzała w prawo widząc Dippera. Co za bachor! W ogóle się nie słucha! Uniknęła znów fali ognia i stanęła na jeziorze dotykając go dłonią. Jezioro zabłysło robiąc się jasno zielone by po chwili ze środka wysunął się wielki wąż na którego górze stała ona. Oczy nastolatka otworzyły się szeroko jak zobaczył inny wygląd dziewczyny. Miała długie rozstrzępione niebieskie włosy wpadające w biały i dalej czerwone oczy. Na głowie widniały dwa długie rogi, a ona sama była ubrana w płaszcz, którego obgryzione ogony szalały w każdą możliwą stronę. Przywołała tron na którym usiadła przerzucając nogę na nogę przez co zauważył wielkie glany na jej stopach — nawet na ziemi muszę spotykać kogoś twojego pokroju.

Szczęka Ciphera opadła na ziemię by zaraz ją poprawił stojąc dalej na ziemi. Tego się kurwa nie spodziewał. Ta kobieta żyje? Co gorsze to co właśnie zaprezentowała nawet u niego spowodowało gęsią skórkę. Stop! Jestem Bill Cipher niczego się nie boje!

— ChalStyle Cindwilkan demon iluzji. Cóż za spotkanie — Pines otworzył szeroko buzie. Oni.. oni się znają? Myślał, że kobieta powiedziała jego imię bo ten trójkąty gnojek jest znany w swoim świecie. A tu proszę. Demon odbił się od ziemi by stanąć na wysokości niebieskowłosej. Dziewczyna była wyraźnie tym wszystkim znudzona, ale w jej środku się gotowało. Zabiłaby go jakby tylko ten dzieciak jej pozwolił, ale przecież nie będzie o to pytać tutaj i teraz, tak? — chyba nie żywisz do mnie żalu za te szczeniackie żarty?

Usłyszał cichy syk niczym zdenerwowany kot przez co wąż warknął niespokojnie i blondyn cofnął się kawałek.

— Jednak dalej gniewasz.. Wyrosłaś tu i ówdzie.. — Brązowowłosy nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Czy ten baran próbuje ją poderwać? Zobaczył, że oko demona zatrzymało się na jej pełnych piersiach i aż sam zaklął pod nosem robiąc się czerwony. Gdzie oni się patrzą.

— Za to twój mózg dalej stoi na tym samym poziomie — Wstała z tronu przez co krzesło zniknęło i podeszła do końca pyska węża chowając dłonie w kieszeniach — radzę ci dla własnego dobra Cipher. Trzymaj się od nas z dala, bo inaczej dobiorę ci się do tyłka.

— Iluzją? — Zachichotał podlatując bliżej, że prawie stykali się nosami — przecież to magia dla dzieci.

— Masz peszka, bo MOJA iluzja napędzana jest MOJĄ magią, którą notabene skrzętnie zbierałam żyjąc w tym świecie — Uniosła palcem jego podbródek — więc idąc tym tokiem rozumowania, kiedy ten mój uroczy wężyk w ciebie pierdolnie nie obiecuje, że nie spłoniesz.

Zaraz czy ona mówi, że..

— Przecież to nie jest możliwe! Chyba, że..

— Chyba, że osiągnąłeś najwyższy poziom w tej dziedzinie — Puściła jego podbródek dając mu pstryczka w nos i cofając z powrotem do tyłu przez co zwierzę wściekle zawarczało — jeśli tkniesz dzieciaka wchodzisz na wojenną ścieżkę Billu Cipherze, a ja jako związana z nim kontraktem ChalStyle Cindwilkan będę zobowiązana uważać ciebie za zagrożenie i usunąć z tego marnego żywota.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro