Pokątna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewięć odmłodzonych do piętnastoletnich siebie za sprawą Anglii narodów stało w wylocie Ulicy Pokątnej. Anglia uśmiechał się dumnie.

- Witajcie na Ulicy Pokątnej.

- Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiłeś... Znowu mam piętnaście lat bastardo, i to przez ciebie. - fochał się, jak zwykle Romano. Wzrok Włoch Południowych gdyby mógł to ciskałby błyskawice. Anglia, jakby tego nie zauważając poklepał go po głowie, wywołując dziwne uczucie w sercu Ameryki. Czyżby to była... zazdrość??

- Jesteś słodki ja się denerwujesz. Antonio ci tego nie powiedział? Ale czas nas trochę goni. Najpierw do Gringotta.

Arthur przegonił grupkę pod wysoki budynek z białego marmuru. Drzwi pilnowała para goblinów. Zaprowadził ich do środka, po drodze mijając chłopaka w ich wieku z długimi fioletowymi włosami związanymi w luźnego kucyka.

Podeszli do pierwszego wolnego goblina. Spojrzał na nich jakby właśnie wyszli z rynsztoku.

- Niech twoi wrogowie drżą przed twym mieczem. - powitał go Anglia. Szacunek zabłysł w oczach goblina.

- A twe złoto niechaj się pomnoży. - odparł - Czego potrzebujesz?

- Dostępu do skarbca numer 0. - Anglia pokazał goblinowi stary, drewniany klucz okuty srebrem. Na końcu miał wyryty herb UK. Uznanie pojawiło się na twarzy goblina.

- Kamienny Ząb zabierze was do skarbca.

Po szalonej przejażdżce, z której cieszyli się tylko Felicjano i Ivan, dotarli do pustej ściany. Okazała się jednak zwykłą sztuczką-zabezpieczeniem, bo kiedy Anglia włożył w środek klucz, otworzyły się proste drzwi. Wyżej wymieniony naród tam wszedł i wyszedł z sakiewką haftowaną w angielską flagę.

- Możemy wracać. - oznajmił rozczarowanym nastolatkom.

Druga szalona przejażdżka, ku uciesze Włoch i Rosji, i już byli z powrotem przed Gringottem.

- Najpierw do Ollivandera po różdżki. Nie przejmujcie się, jak wyda się wam nieco....

-...ekscentryczny? - dopowiedział Anglii Francja

- Dziękuję Francis. Jego rodzina jest zaufana.

Przeszli do staro wyglądającego sklepu.

Dzwonek obwieścił ich przybycie.

- Ah, nowi adepci magii.

Ameryka mało zawału nie dostał, Rosja obrócił się gwałtownie, wyciągając kran. Srebrzyste oczy Ollivandera prędko zauważyły Magiczną Rurę Bólu.

- To wasze pierwsze różdżki? Jesteście za starzy, by być pierwszorocznymi. Mogę obejrzeć ten fascynujący kran?

Ivan z wachaniem przekazał starcowi przedmiot. Arthur westchnął.

- Przenosimy się na piąty rok. Do tej pory chodziliśmy do Hetalia World Academy. Zgłosiliśmy się do projektu wymiany studenckiej. - oznajmił, w duchu klepiąc się po plecach za wiarygodne kłamstwo.

- Interesujące... - wymamrotał Ollivander, oglądając kran ze wszystkich stron - Jakoś udało ci się wymusić połączenie z tym przedmiotem. To nie zmienia faktu, że potrzebujesz również różdżkę. Kto pierwszy?

Anglia podnósł ręce w geście kapitulacji, gdy srebrne oczy Ollivandera przeniosły się na niego.

- Ja już mam różdżkę. Tylko im towarzyszę.

- Mogę ją zobaczyć?

Pytanie zbiło Arthura z tropu, ale przekazał swój magiczny patyk. Ollivander uważnie mu się przyjrzał, wcześniej oddając kran Ivanowi.

- Hmmm... Dąb... I... Na mą duszę... Drzazga z Excalibura?! Oraz... Włos Pani Jeziora. Ciekawą masz różdżkę, panie Kirkland. - różdżkarz przekazał kija Anglii - Kto pierwszy?

- Ja!! Bohater idzie pierwszy! - wydarł się Ameryka. Ollivander pstryknął palcami, przez co taśma miernicza popłynęła w powietrzu i zaczęła mierzyć najróżniejsze części ciała byłej kolonii Anglii.

Potem przyszedł czas na próbowanie różdżek.

Wreszcie, po dwóch godzinach ciężkiego szukania, czterech zburzonych ścianach, epoce lodowcowej i deszczu ryżu, każdy z narodów znalazł pasującą.

Następnie oblecieli wszystkie sklepy w poszukiwaniu przyborów szkolnych. Ludwiga siłą trzeba było wyciągać z księgarni, bo jakiś fioletowowłosy chłopak z ponurą miną przez przypadek przestraszył Włochy. Kupili też sowę na spółkę. Po długiej i burzliwej dyskusji nad imieniem (bo na spokojnie się nie dało) otrzymała imię Pangea, żeby nikogo nie urazić i nie faworyzować jakiegoś kraju.

W końcu wstąpili do lodziarni, by na słodko zakończyć zakupy. Gdy otrzymali zamówienia, zaczęły się rozmowy.

- Pociąg do Hogwartu odjeżdża o 11 ze stacji King's Cross, z peronu 9 i 3/4. - poinformował ich Arthur znad herbaty Earl Grey i sernika. Felicjano wciąż drżał, przytulając się do Ludwiga.

- Przepraszam, ale czy nie jesteście nieco za starzy, by być pierwszorocznymi? Wszystko w porządku? - odezwał się jakiś kobiecy głos w dobrze znanej krajom tonacji "wiem więcej od ciebie". Gdy odwrócili głowy, zobaczyli dziewczynę o brązowych włosach wyglądających jak piorun w rabarbar, siedzącej razem z jakimś rudzielcem oraz czarnowłosym chłopakiem o zielonych oczach ukrytych za okrągłymi okularami.

- Tak właściwie, to jesteśmy transferami z Hetalia World Academy, bastardo. Tak, wszystko w najlepszym porządku. Jakiś dureń z fioletowymi włosami nastraszył mojego baka fratello. - to chyba było najdłuższe zdanie wypowiedziane przez Romano, które nie zawierało "mocnych" przekleństw. I to najdłuższe w stuleciu. Rekord!

- Fioletowe włosy? A, no tak. Nie przejmujcie się, to tylko Ryuu. On już taki jest.

Na słowa dziewczyny Veneziano w końcu odczepił się od koszuli Ludwiga i "spojrzał" na nią. Tylko, oczywiście, swoim zwyczajem miał zamknięte oczy.

- Ve? Jaki Ryuu?

- Ryuu Tsubasa Tatuata. To Krukon z naszego roku w Hogwarcie. Zawsze jest lekko nafochany, więc się nie przejmujcie. - poinformowała ich dziewczyna.

- Kim się mają nie przejmować Granger? Malfoyem czy mną? - spytał niski, spokojny głos.

Cała grupa się odwróciła (Japonia mało karku nie skręcił). Stał tam fioletowowłosy chłopak z białym szalikiem. Za pasem miał katanę i wakizashi. Trzymał w ręku deser lodowy.

- O wilku mowa. - parsknęła dziewczyna. Jej towarzysze wymienili spojrzenie mówiące "Znowu to samo"

- W ramach rekompensaty... - tutaj Ryuu klapnął na ławkę obok Rosji, zupełnie nie poruszony jego odstraszającą aurą - ... to może przedstawię was. To jest "Złote Trio Gryffindoru", czyli Hermiona Granger, mól książkowy, Ron Weasley, pupilek i znawca czarodziejskich zwyczajów, oraz Harry Potter, Wybraniec i bohater.

Ryuu przyciągnął sobie słomkę i opróżnił pół swojej szklanki mlecznego shake'a.

- A wy to kto? - spytał.

- Jesteśmy transferami z Hetalia World Academy. Jestem Arthur Kirkland, a to Alfred F. Jones, Ludwig Beilschmidt, Felicjano Vargas i jego bliźniak Romano, Kiku Honda, Ivan Braginsky i Francis Bonnefoy. - przedstawił ich Anglia. Ryuu zamieszał słomką w szklance, wyjął ją i wskazał nieco za Alfreda.

- A ten z tyłu, wyglądający jak Alfred i tulący białego miśka?

Ameryka zrobił zwrot o 180° zwracając się twarzą w twarz ze swoim bliźniakiem. 100 watowy uśmiech wykwitł mu na twarzy.

- Yo, Mattie! Od kiedy tu jesteś?

- Byłem tu przez cały czas... - padła smutna odpowiedź. Ryuu westchnął coś o nieodpowiedzialnej dzieciarni i oddał Kanadzie resztę swojego shake'a.

- Jak masz na imię?

- Matthew Williams. A to jest Kumajirou.

- Fajne imię. :) - odparł Ryuu, drapiąc miśka za uchem. Wniebowzięty Kuma zaczął głośno mruczeć.

- Więc, Ryuu-san, skąd pochodzisz? Masz japońskie imię. - zagadał grzecznie Japonia. Fioletowowłosy wziął się pod brodę i zamyślił.

- Ciężko to wyjaśnić. Rodziców nie znam i raczej nigdy się nie dowiem jak się nazywali. Urodziłem się na ziemi niczyjej. Wychowywali mnie różni ludzie, ale głównie sam się sobą zajmowałem. A wy?

- JESTEM Z AMERYKII! KRAJU WOLNOŚCI!! - wydarł się Alfred, wyrzucając ramiona do góry.

- Raczej kraju wojny... - mruknął Tsubasa, ale usłyszał go tylko Ivan i postanowił zachować to dla siebie.

- Jestem z Rossyi, da? - odparł, uśmiechając się w ten swój creepy sposób. Ryuu tylko kiwnął głową

- Ve~ jestem z Włoch, razem z fratello~

- Niemcy.

- Japonia.

- Francja.

- Kanada...

- Anglia. - dokończył Arthur, kończąc herbatę. Oczywiście Earl Grey. Ryuu zerknął na zegarek na ręce.

- No, miło było, ale się skończyło. Muszę lecieć, albo przegapię autobus do domu. Narka. - zostawił parę monet na blacie koło swojej szklanki i wyszedł. Tylko zobaczyli jego fioletowy kucyk niknący w tłumie.

Dopiero wtedy odmurowało Hermionę i jej kumpli.

- Uczcie mnie! - wydarła się do krajów. Nawet Francję skołowało.

- Ale czego Ma Cher?

- Nawet po czterech latach nie udało mi się wyciągnąć czegokolwiek od Ryuu. To żywa Enigma! - Niemcy drgnął*, ale zostało to zignorowane - A teraz przychodzicie wy, i nagle jemu zbiera się na spowiedź! Jak to robicie?!

- Hermiona, nie rób sceny. - Harry chwycił koleżankę i podał jej chusteczkę, by wytarła rozmyty makijaż. Personifikacje odetchnęły z ulgą, bo już większość szykowała solidny łomot dziewczynie za naruszenie przestrzeni osobistej.

- Cóż, my też musimy już iść - odparł Anglia, wstając i dorzucając się do sumy zostawionej przez Ryuu. - To do zobaczenia w pociągu.

Jedno po drugim kraje opuszczały stolik, nieco się spiesząc. Lepiej, żeby przypadkiem nie potłukli "niewinnej" dziewczyny na widoku publicznym. Pożegnali się, każdy w swoim języku i zwinęli się do jakiegoś ciemnego załuka, by z tamtąd międzyskoczyć do domu Anglii. Tam miało miejsce wypakowanie i sortowanie, po czym ponowne pakowanie zakupów. Każdy się spakował, po czym Kanada zrobił naleśniki na kolację. Za parę dni pojadą do Hogwartu, gdzie musieli wytrzymać dziesięć miesięcy. Jak, to już pytanie na inny czas.

################

*Niemcy drgnął - ponieważ pamięta taki jeden naród, co ustrojstwo o właśnie takiej nazwie rozpracował.

Ryuu Tsubasa Tatuata to stworzone przeze mnie OC. Należy do mnie. Minus wygląd, bo szukałam jego fotek na internecie.

I tutaj znajdują się dwie fotki Ryuu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro