seventeen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alex

Siedziałam na drewnianym taborecie za kasą, w sklepie mojej cioci. Nerwowo pukałam palcami o blat, cały czas zerkając na zegarek. Jest już po szesnastej. Luke już dawno powinien tu być. Chłopak codziennie po lekcjach w drodze do domu zachodził do sklepu, żeby ze mną chwile pogadać. Dzisiaj wyjątkowo się spóźniał. 

Po kilku minutach usłyszałam charakterystyczny dźwięk dzwoneczka, który towarzyszył pojawieniu się jakiegoś klienta. Podniosłam wzrok i nagle ujrzałam mojego blondyna w drzwiach spożywczaka.

- Hej maleńka - uśmiechnął się do mnie. Nigdy nie lubiłam słowa "maleńka", czy "mała", ale w naszym przypadku jego słowa zgadzały się w stu procentach. Nasza różnica wynosiła prawie dwadzieścia centymetrów.

- Hej spóźnialska żyrafo - wystawiłam mu język i założyłam ręce na piersiach - Wychodziłam z siebie.

- Mam coś dla ciebie - wyciągnął zza siebie bukiet białych róż i wyciągnął go w moim kierunku - Proszę - Nie powiem, byłam bardzo zdziwiona. Nigdy wcześniej nie dostałam od nikogo takiego prezentu, w sumie nigdy go nie dostałam. Gotowa zabrać bukiet, chłopak schował go z powrotem za siebie. Pokazał palcem na swoje usta, ja bez wahania dałam mu buziaka i już po chwili przyglądałam się moim kwiatkom. 

- Ja nie rozumiem - zaczęłam cały czas patrząc się w bukiet - Z jakiej to okazji? - spytałam zdezorientowana

- Kochanie - założył kosmyk moich długich włosów za ucho - Wytrzymałaś ze mną już dwa miesiące - Doznałam szoku. Chłopak naprawdę się zaangażował, co nie powiem, schlebiało mi. 

- Nie wiedziałam, że pamiętasz o takich rzeczach - uśmiechnęłam się niepewnie

- To jest dwumiesięcznica dnia, który stał się dla mnie najważniejszy na świecie - puścił mi oczko

~*~

Znałam się z Lukiem już 3 tygodnie. Pewnego dnia chłopak odważył się zaprosić mnie na spacer. Ja, wciąż zamęczająca się myślami o Dylanie, zgodziłam się z nadzieją, że choć na chwilę o nim zapomnę. Przemierzaliśmy centrum Gdańska, cały czas rozmawiając o sobie i o tym jak znaleźliśmy się w Polsce z dwóch końców świata. Byliśmy już w drodze powrotnej, kiedy zerwał się deszcz. Luke złapał mnie za rękę, po czym zaczęliśmy biec w kierunku mojego domu. Chłopak okrył mnie swoją bluzą, narażając się na jakąś chorobę, zostając w samym podkoszulku. Kiedy byliśmy już pod miejscem mojego zamieszkania, chłopak stanął przede mną i po prostu wpił się w moje usta. Wyglądało to pewnie jak w jakimś słabym filmie romantycznym. Para całująca się w deszczu. Po chwili chłopak oderwał się ode mnie i złapał mnie za ręce.

- Zostaniesz moją dziewczyną? - spytał przemoknięty, ledwo patrząc na oczy, zalane deszczem.

- Tak - powiedziałam pewnie. To była moja okazja. To był idealny moment, żeby zapomnieć o Dylanie. Chciałam spróbować. 

~*~

- Alex? - zauważyłam rękę machającą przed moją twarzą - Ziemia do Alex!

- Zamyśliłam się, wybacz - spuściłam głowę

- Do zobaczenia, muszę już iść na obiad - pocałował mnie ponownie, a ja pomachałam mu na drogę, na co on delikatnie się uśmiechnął, uwalniając swoje śnieżnobiałe zęby.

Ten chłopak kompletnie mnie sobą zauroczył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro