thirty eight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dylan

- Cholerne korki - mruknąłem pod nosem, delikatnie uderzając w kierownicę. Miałem już dość tej wykańczającej drogi, która trwała już godzinę i to w samym korku. Odwróciłem wzrok w kierunku mojej żony, która jak gdyby nigdy nic, zapatrzona była w swój telefon. Jak zwykle zresztą. Zawsze miała go przy sobie. Czasami zastanawiałem się, czy nie była uzależniona od internetu. Plusem całej tej sytuacji było to, że przynajmniej się nie denerwowała. Nie mogła tego robić w czasie ciąży. To było złe dla niej, a jeszcze bardziej dla naszych dzieci.

- Kopią - cichutko pisnęła Alex, łapiąc się za swój potężny już brzuch.

Szybko położyłem rękę, czując ruchy naszych pociech. Uśmiechnąłem się pod nosem, gładząc ją po brzusiu. Nie mogłem się ich doczekać. Największą radość sprawiało mi, gdy blondynka chodziła na zakupy, a pokój dziecięcy stawał się coraz pełniejszy. Pełen pluszaków, mebelków i ciuszków, był coraz bardziej przygotowany na przyjście Charlotte i Charliego. Moja żona wybrała imię dla dziewczynki, kiedy to ja wybrałem imię dla naszego syna. Wspaniały kompromis.

- Jeszcze tylko dwa miesiące - zaczęła mówić do dzieci. - Za dwa miesiące się widzimy. Będziemy już razem, na zawsze.

W mojej głowie zaczęły rodzić się wyobrażenia. Jasne, że bałem się przemęczenia i tego, że nie dam sobie rady z nocnym wstawaniem i milionem pieluch. Wiedziałem jednak, że z Alex damy sobie radę. Bo jak nie my to kto? 










- Hej mamo - ucałowałem kobietę w progu domu, następnie wchodząc za żoną do korytarza. - Przepraszam, że tak późno, ale te korki - burknąłem, ściągając żonie płaszczyk.

- Rozumiem kochanie, wchodźcie do jadalni, obiad już czeka - uśmiechnęła się promiennie.

Złapałem Alexandre za rękę, ruszając w stronę kuchni. Po przywitaniu się z ojcem i moją siostrą, przytuliłem się do Tylera, z którym nie widziałem się już dłuższy czas. Dostał rolę w nowym filmie, którego nagrywanie odbywało się w Europie. Nie było go miesiąc, dlatego nie ukrywałem, że za nim tęskniłem. Był dla mnie jak brat.

W sumie każdy z moich przyjaciół rozbiegł się w swoją stronę. Shelley wraz z Cody'm, wyjechali do Kanady, do rodziny dziewczyny. Jej matka po wygranej walce z rakiem, potrzebowała pomocy, dlatego też nie wahając się, po prostu wyprowadzili się z Los Angeles.

Sprayberry zaczął pracę w modelingu. Nie ukrywam, że dobrze mu to szło. To wiązało się z dużą ilością wyjazdów, dlatego też nasz kontakt był ograniczony.

O Hoechlinie słuch zaginął. Naprawdę nikt nie wiedział co się z nim działo, ale to było do niego podobne. Nigdy nie wiadomo było kiedy wyjedzie, a kiedy wróci. Był po prostu dziwny na swój wyjątkowy sposób.


- Ja chcę już wiedzieć - pisnęła Alex w kierunku Julie.

- No więc... - dziewczyna wzięła głęboki wdech.

Poczułem jak moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałem co się działo. Jej pokerowa mina nie zdradzała żadnych uczuć. Czego miałem się spodziewać?

Nagle dziewczyna wystawiła dłoń w naszą stronę, ukazując jednocześnie pierścionek z maleńkim diamentem. Moja żona zerwała się z miejsca, tuląc się do mojej siostry, kiedy ja myślałem, że zemdleję. 





Moja malutka siostrzyczka się zaręczyła...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro