|2|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szykowałam się na dzisiejszy trening. Nie chciałam się spóźnić, ponieważ znając trenera, kazałby mi biegać kilka okrążeń wokół skoczni lub wymyśliłby ćwiczenia po których nie potrafiłabym stanąć na nogi. Miałam właśnie wychodzić z domu gdy mój telefon wydał dźwięk przychodzącego smsa:

od: Trener

Dzisiejszy trening został odwołany. Chcę jednak z tobą pogadać, Lidia.

Nie miałam pojęcia o co może chodzić trenerowi. Miałam w głowie najczarniejsze myśli. Chciałam jednak jak najszybciej dowiedzieć się czemu czeka mnie rozmowa z moim "opiekunem". 

Włożyłam do uszu słuchawki włączając swoją ulubioną playlistę i wyszłam z domu od razu udając się w kierunku domu trenera. Idąc ośnieżonym chodnikiem zwracałam uwagę na wszystko co działo się wokół mnie. Przechodząc przez park zauważyłam dwójkę dzieci bawiących się w śniegu. Usiadłam na ławce nieopodal ich.

-Jesteś głupia!-chłopiec mający około siedem lat krzyknął nadąsany w stronę młodszej koleżanki. 

-Sam jesteś głupi!-dziewczynka rzuciła w niego śnieżką.

Po chwili rozpętali "śniegową bitwę", której towarzyszyły ich śmiechy. Lekko uśmiechnęłam się na ich widok i dałam ponieść wspomnieniom. 

Wstałam ze śniegu i otrzepałam ubranie. Domen również tak zrobił.

-Nie musiałaś na mnie skakać, to bolało. -chłopiec próbował rozmasować bolące ramię.

-Musiałam. Nie moja wina, że zepsułeś Pana Bałwana.-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

-Jeśli ktoś tu jest bałwanem to zdecydowanie ty.

-A nie bo ty.

-Ty.

-Ty, Domen.

-Ugh, jesteś głupia.

-Wcale nie, sam jesteś głupi.

-Ty jesteś głupia.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia z parku.Domen pobiegł za mną.

-Hej Lidia, zaczekaj, żartowałem. Wcale nie jesteś głupia. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, z którą chętnie dzielę się zabawkowymi samochodami, więc jesteś dla mnie wyjątkowo ważna. Nawet Peterowi nie pozwalam ich dotykać. 

Wybuchłam śmiechem i rzuciłam w chłopaka śnieżką.

-I tak jesteś głupi.

Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny dźwięk smsa. 

Od: Trener

Lidia, to naprawdę ważne. Pospiesz się.

Spojrzałam na zegarek w telefonie. 12.20. Kolejny raz się spóźnię. Wstałam z ławki i pobiegłam na spotkanie z trenerem. 

Pech chciał, że dotarłam na miejsce długo po czasie. No nic, może nie będzie tak źle. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyła żona trenera. Posłałam jej lekki uśmiech a ona zaprowadziła mnie do salonu. Czekał tam na mnie pan Medved.

-O czym pan chciał ze mną pogadać?- usiadłam na kanapie obok niego.

-Otóż Lidia. Poprosiłem o to spotkanie z nie byle jakiego powodu. Ja wiem, i ty zapewne też, że jesteś wyjątkowo zdolna i potrafisz świetnie skakać jak na swój wiek. Mam dla ciebie propozycję. Czy nie zechcesz być częścią kadry narodowej kobiet?

W momencie gdy trener zadał pytanie osłupiałam. Byłam zarówno szczęśliwa, jak i bardzo zdziwiona. Jak dotąd nie brałam udziału w jakichś większych zawodach. Z chęcią zgodziłabym się na propozycję trenera jednak nie byłam pewna czy poradzę sobie z tym w tak młodym wieku.

Po dłuższym namyśle, gdy mój umysł rozważał wszystkie za i przeciw podjęłam decyzję.

-Zgadzam się.

Trener wstał, pogratulował mi i przytulił. Może nawet lekko się wzruszył. Ale nie dziwię mu się, w końcu trenował mnie odkąd zaczynałam moją przygodę ze skokami. Po tych wszystkich latach, wspólnych sukcesach i porażkach, po milionach treningów, po setkach zawodów, musieliśmy to zakończyć.

-Ustaliłem już wszystko z twoimi rodzicami jednak myślę, że nie chcieli psuć ci niespodzianki i o niczym nie wspominali. Jutro poznasz swojego nowego trenera, a prawdopodobnie za dwa tygodnie wyjedziesz do Kranja*, aby tam trenować i przygotowywać się wraz z resztą kadry do zawodów.

Na słowa o wyjeździe lekko posmutniałam. Nie za bardzo chciałam opuszczać rodzinne miasto,ale taka okazja może się nie powtórzyć. 

Mówią, że marzenia trzeba spełniać,więc właśnie to robię.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Nie mam pojęcia jak odmienić Kranj, z tego co słyszałam w telewizji to chyba tak brzmi ta forma.

Nie wiem co to się wydostało spod mojej klawiatury. Większość tego rozdziału pisałam w nocy, no niestety, wena twórcza zwykle przychodzi w niewłaściwym momencie. Przedstawiona akcja nie jest jakoś zbytnio ciekawa, ale wkrótce zacznie się dziać. Kosmici, latające ryby i babcie ninja.

A tak naprawdę to w nocy jest ze mną źle i potrzebuje dobrego psychiatry.

+nazwisko trenera nie jest do końca prawdziwe, znalazłam je przeglądając kadry narodowe z ubiegłych sezonów takżeXD

A no i nie dodałam, że w pierwszych rozdziałach będą pojawiały się niektóre ze wspomnień Lidii.

To chyba tyle, bo się rozpisałam. A już jutro podbijamy Ałmaty. Dmuchajmy pod narty naszym chłoptasiom. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro