EPILOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Domen*
-Gdzie moja kobieta?-wszedłem do domu Lidii.
-Na górze,w swoim pokoju.-usłyszałem cichy śmiech za sobą.
-O, dzień dobry pani Vidmar.-również się zaśmiałem.-Ja do Lidii.
-Domyślam się. Lidia! Domen przyszedł!-oznajmiła mama Lidii.
-Chwilka!-znajomy głos dobiegł do moich uszu.

Kilka minut później zobaczyłem ją przed sobą. Nie była jakoś elegancko ubrana. Miała na sobie luźne ubrania idealnie przystosowane do treningu. Jej włosy były spięte w niechlujny kucyk, a na jej twarzy można było zauważyć lekki makijaż. Nigdy nie należała do dziewczyn,które ubierają stroje najdroższych marek a na twarz nakładają więcej tapety niż mam na ścianie w pokoju,mimo to, dla mnie zawsze była idealna. Posłałem jej lekki uśmiech.
-No już się tak nie patrz.-zaczęła się śmiać.
Uwielbiałem jej śmiech. Mogłem  słuchać go godzinami. Był najlepszym dźwiękiem dla moich uszu.
Lidia zeszła pod schodach i wepchnęła mi swoją torbę treningową do rąk.
-Trzymaj.
-Tylko tak się ze mną witasz?-uniosłem brew śmiejąc się.
Dziewczyna wywróciła oczami rumieniąc się i pocałowała mnie w policzek.
-A teraz idziemy, no chyba, że nadal kochasz te karne okrążenia wokół skoczni w ramach spóźnień.-poczułem szturchnięcie w ramię.
-Oj tak,uwielbiam.-sarkastycznie odpowiedziałem i otworzyłem drzwi przed Lidią.
Wyszliśmy na zewnątrz i od razu udaliśmy się w stronę skoczni.
-To jak,kto pierwszy przy skoczni?-zaproponowałem.
-Nie ma mowy.-skwitowała dziewczyna.
-No kochanieeeee.
-Dzieciak.-prychnęła.
-Szczerze mówiąc to obydwoje jesteśmy jeszcze dziećmi.-zacząłem biec patrząc co jakiś czas w stronę Lidii,która chwilę później zaczęła biec za mną.

*Lidia*
Po kilku minutowej gonitwie zwolniłam i spojrzałam na Domena,który również się zatrzymał.
Uśmiechnął się do mnie.
Powiem szczerze,że nie ma nic lepszego niż widok szczęśliwej osoby,którą się kocha.
I również widok tej samej osoby za każdym razem,gdy wyjrzy się przez okno.
Tak,Domen przeprowadził się do mojego miasta. I na dodatek do domu na przeciwko. Przyznam,że bardzo się z tego cieszę.
-No i widzisz,nie tylko ja jestem dzieciakiem.-powiedział Domen.

Może i nie był dzieciakiem,ale był tym samym Domenem,którego znałam kiedyś. Tym,z którym najchętniej spędzałam czas. Tym,który zawsze potrafił mnie rozbawić. Tym,który potrafił mnie wysłuchać,nawet w 'babskich' sprawach. Mimo, że był wyższy i dojrzalszy niż kiedyś, to i tak dla mnie pozostał dzieciakiem, z którym bawiłam się kilkanaście lat temu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro