Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MASON

– Szefie, mamy dostawę wódki i rumu! – Usłyszałem donośny głos jednego z ochroniarzy, Tommy'ego.

– Gdzie jest, do kurwy, Kathleen?! – warknąłem wściekle.

– Przyjedzie za pół godziny.

– Za pół godziny, to mnie szlag trafi – mruknąłem. – Lina! – zawołałem kelnerkę, a ona szybko podbiegła. – Ogarnij tu ten bajzel, ja muszę przyjąć towar.

– Jasne, szefie.

Razem z Tommym poszedłem w stronę zaplecza zająć się dostawą alkoholi. Dwa miesiące temu przeżyłem prawdziwy szok. Zadzwonił do mnie notariusz informując mnie, że mój przyrodni brat zmarł po długiej chorobie, a mnie ustanowił swoim spadkobiercą. Nie miałem pojęcia, że miałem brata, a co dopiero o jakimś spadku. Peter McBride był starszy ode mnie o pięć lat, gdyż był synem naszego ojca z jego pierwszego małżeństwa. Z moją mamą byli małżeństwem trzynaście lat i nigdy nawet nie wspomniał, że ma drugiego syna. Nawet mama nic o nim nie wiedziała, co znaczyło, że w ogóle nie interesował się Peterem. Kiedy rodzice się rozwiedli straciłem kontakt z ojcem, aż do zeszłego roku, gdy jakiś jego kolega zadzwonił do mamy, by jej powiedzieć, że ojciec nie żyje. Moja mama nie była zachwycona faktem, że przeprowadzam się do Coralville. Uważała, że powinienem odrzucić spadek i najlepiej wrócić do niej do Chicago. Ja jednak postanowiłem inaczej, przez co oczywiście się na mnie obraziła.

Nie wiedziałem tylko skąd Peter o mnie wiedział, ale notariusz mi wszystko wytłumaczył. Peter w rzeczach ojca odnalazł zdjęcia moje i mamy oraz zapisane nazwisko DeCamp. Wynajął detektywa, by wyjaśnił sprawę, dowiedział się, kim są kobieta i chłopak ze zdjęcia. Trochę mu to zajęło, ale gdy mu przekazał wiadomość, że chłopak jest jego przyrodnim bratem, podobno ucieszył się. Wiedział, że nie pokona choroby, która z każdym dniem coraz bardziej wyniszczała jego organizm, dlatego postanowił zmienić testament i cały swój majątek przepisał mnie. Niestety nie zdążyliśmy się nawet spotkać, nigdy go nie poznałem. Peter zostawił mi posiadłość w Miami, dom tutaj w Coralville, pub oraz konia, którymi zajmował się jakiś chłopak. The Black Raven był modnym pubem, w którym mieściła się również restauracja. Ostatnią wolą Petera było bym poprowadził pub i go nie sprzedawał. Z posiadłością w Miami mogłem zrobić, co chciałem, ale pub był całym jego życiem. Choć nie miałem zielonego pojęcia o zarządzaniu pubem, nie mogłem go zawieść i musiałem jakoś podołać zadaniu. Nie lada wyzwaniem okaże się dla mnie również opieka nad koniem, którego Peter zakupił pięć lat temu. Apollo miał tu niewielką stajnię, ale za to całkiem spory wybieg i na co dzień przychodził do niego stajenny. Porzuciłem swoje dotychczasowe życie w Memphis i przyjechałem tu dwa tygodnie temu, by jakoś to wszystko ogarnąć.

Niestety czarno to widziałem, bo dodatkowo na horyzoncie pojawiła się kobieta, która skutecznie spędzała mi sen z powiek. Alaina Galindo, moja dawna miłość. Kobieta, która w pewnej chwili była całym moim światem, jednak jedyne, co teraz do niej czułem, to nienawiść. Trzy lata temu zburzyła wszystko, co mieliśmy, zniszczyła nasze uczucie i wszystko, co razem stworzyliśmy. Nie miałem pojęcia, jak trafiła tu do pracy, ale gdy ją zobaczyłem na odczytaniu testamentu, myślałem, że mam jakieś omamy. Musiałem wyjść ochłonąć, bo nie dowierzałem, że to ona. Nawet nie zamieniliśmy wtedy ze sobą słowa. Po wszystkim po prostu wyszedłem i wróciłem do domu. Przez pierwszy tydzień tu skutecznie udawało mi się jej unikać, jednak obawiałem się, że prędzej czy później wpadniemy na siebie. Skoro Alaina sama podała mi się na tacy, zamierzałem uprzykrzyć jej życie i sprawić jej taki ból, jaki ona mnie kiedyś. Zapłaci mi za to, co zrobiła i jeszcze szybciej ucieknie stąd niż się tu pojawiła.

Po przyjęciu towaru poszedłem do biura, by zająć się papierkową robotą. Musiałem przyznać, że Peter zatrudnił tu niezłą ekipę, a na gości nie mogliśmy narzekać. Kathleen była menedżerką, Lina, Melody, Paula i Alaina były kelnerkami, Andrew i Malcolm byli barmanami, a od tygodnia mieliśmy nowa barmankę, Judy. Mieliśmy też świetnych kucharzy Aarona i Gavina oraz ich pomoc w kuchni Alice, Mindy i Raya. Oprócz tego byli również ochroniarze każdy postawnej postury – Tommy, Jared i Michael.

Niedługo potem do mojego gabinetu przyszła Kathleen i przy okazji przyniosła mi kawę. Praktycznie wszyscy byli dziś już w pracy, ale nie widziałem jeszcze Alainy.

– Zdecydowałeś już, co zrobisz z posiadłością w Miami? – zaciekawiła się.

– Chyba ją sprzedam. Dom tu jest tak duży, że spokojnie mi wystarczy.

A to był naprawdę duży dom. Na parterze były dwie sypialnie, przestronny salon z wyjściem na taras, kuchnia, łazienka i gabinet. Na piętrze zaś znajdowały się trzy sypialnie i łazienka. Nie miałem pojęcia, po co Peterowi był tak duży dom, skoro był sam a tym bardziej posiadłość w Miami.

– A co Peter robił w Miami?

– Co roku spędzał tam dwa miesiące, lipiec i sierpień, ale w tym roku... – Na moment posmutniała. – W tym roku niestety już nie dał rady.

– Może miał tam kogoś? Jakąś kobietę?

– Raczej nie. Gdyby był zakochany, chciałby by ta kobieta była blisko. Choć może... – urwała tajemniczo.

– Co takiego? – Nachyliłem się.

– Petera i Alainę łączyła jakaś wyjątkowa więź – powiedziała, na co się wzdrygnąłem.

– Więź? Co masz dokładnie na myśli?

– Wiem, że nie byli parą, ale byli blisko. Peter otaczał Alainę troską i opieką – wyjaśniła. – Podobała mu się, co było widać w jego oczach. Zresztą nie dziwi mnie to, bo Alaina jest naprawdę śliczna.

Żebyś wiedziała...

– Myślę, że on ją kochał, jednak ona traktowała go bardziej jak starszego brata – dodała zamyślona.

– To dziwne, bo Alaina wyjątkowo lubi facetów – wymamrotałem.

– Co? – Potrząsnęła głową.

– Nic takiego. A czy Alaina w ogóle już przyszła? – zapytałem niecierpliwie.

– Powinna za niedługo być.

– Spóźniła się.

– Właściwie uprzedziła mnie. Zadzwoniła i powiedziała, że przyjedzie nieco później, bo źle się czuje – wyjaśniła.

– Chyba sobie kpi! – warknąłem. – Ona zapomniała, że teraz ja jestem jej pracodawcą? Jak już się łaskawie pojawi, daj mi znać, muszę z nią pogadać.

– Jasne. Mason, ja nie chcę się wtrącać, ale Alaina jest bardzo dobrą pracownicą.

– No chyba nie bardzo, skoro nie uprzedziła mnie o spóźnieniu – podkreśliłem.

– Dlaczego właściwie jej nie lubisz?

Bo zadrwiła ze mnie i zabawiła się moimi uczuciami.

– Wydaje ci się. To nic osobistego – próbowałem ją zbyć. – Powinna od godziny być w pracy, a jeśli coś jej wypadło, powinna mnie również o tym poinformować.

– Przekażę jej, by do ciebie przyszła, a teraz zabieram się do pracy. Później do ciebie wpadnę.

– Dzięki.

Upiłem spory łyk kawy i wróciłem do pracy. Dopiero się w to wszystko wdrażałem, uczyłem się jak zarządzać pubem, restauracją. To nie był mój świat. Byłem mechanikiem samochodowym i to na tym się znałem. Dzięki pomocy Kathleen powoli odnajdywałem się w tym wszystkim, inaczej chyba bym oszalał. Pół godziny później w końcu łaskawie raczyła się zjawić Alaina. Weszła do biura, a w jej oczach dostrzegłem smutek i zmęczenie.

– Chciałeś mnie widzieć – odezwała się cicho. W jej głosie słychać było poczucie winy.

– Podobno wiesz, jak używać telefonu – upomniałem ją.

– Mason, proszę cię nie dziś – westchnęła zrezygnowana. – Miałam ciężką noc i wcale nie lepszy poranek.

– Wróciłaś do starych nawyków – bąknąłem, po czym wstałem z fotela i podszedłem do niej bliżej.

– Co? – Potrząsnęła głową.

– Słuchaj, nie interesuje mnie z iloma facetami pieprzysz się po nocach, ale skoro tu pracujesz, to...

Nie udało mi się dokończyć, bo Alaina wymierzyła mi siarczysty policzek. Gwałtownie chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. To miał być normalny dzień, może nawet dobry, ale dzięki niej już byłem wkurwiony.

– Jeżeli jeszcze raz to zrobisz...! – warknąłem.

– To co? – odparła hardo. – Myślisz, że jak dla ciebie pracuję, to wszystko ci wolno? Możesz mnie nienawidzić, ale traktuj mnie z szacunkiem.

– Masz rację – przytaknąłem – nienawidzę cię, a na szacunek musisz sobie zapracować.

Wyrwała dłoń z mojego uścisku, po czym wyszła trzaskając drzwiami. Nie będę tego tolerował. Alaina nie będzie miała tu ze mną łatwo. Sprawię, że każdy jej kolejny dzień będzie dla niej koszmarem, zadam jej taki ból, jaki ona mnie zadała. Nie miałem zamiaru jej oszczędzać, aż w końcu odpuści i sama odejdzie.

***

I zaczynamy 🥰 Właśnie poznaliście naszych bohaterów Masona i Alainę ❤️ Jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń 😊 Jak widzicie jest między nimi napięta atmosfera 🙈 a co będzie dalej? Wkrótce się przekonacie.
Mam nadzieję, że będziecie tu ze mną, a Wasze gwiazdki i komentarze na pewno mnie zmotywują ❤️❤️

Rozdziały planuję dodawać co tydzień (ewentualnie co 5 dni).

Do zobaczenia w kolejnym 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro