Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiecie co najbardziej pamiętam z dzieciństwa? Sprzeczki rodziców.

Mama od zawsze chciała mnie wychować na porządnego człowieka, dorastającego w przyjaznym otoczeniu szkoły Hilltop. Mawiała, że to najlepsze liceum publiczne w okolicy i z pewnością poznam tam wartościowych ludzi, którzy zostaną moimi przyjaciółmi do końca życia.

Cóż, tata uważał, że moje miejsce jest w Highland Woods. Czasem wydawało mi się, że było to bardziej jego marzenie, które niestety niespełnione, przekazał swojej córce. Chociaż sam kończył lokalną szkołę, chciał dać mi szansę na lepszy start. Wierzył, że szkoła prywatna oferuje świetlaną przyszłość i gwarantowany bilet do dobrego uniwersytetu.

Kłótnie zazwyczaj przerywała babcia, która jako jedyna uważała, że to moja decyzja, a oni zachowują się jak dzieci.

W wyniku dalszego rozwoju wydarzeń, większych wzlotów i upadków, trafiłam do Highland Woods. Tata wygrał, mama nie mogła tego przełknąć, a babcia grzecznie zaznaczyła, że jeśli tylko zmienię zdanie zawsze mogę wrócić do domu.

Mimo wątpliwej sławy, która dreptała za Highland Woods jak bezdomny kot, odnalazłam tam swoje miejsce. Plotka głosiła, że była to wylęgarnia najgorszych mend społecznych; aroganckich, rozpuszczonych dzieci, nienauczonych wartości pieniądza. Czy była to prawda? Trudno powiedzieć. Nie mogę wrzucić wszystkich do jednego worka, bo każdy jest inny.

Jeśli jednak miałabym wskazać idealny stereotyp Highland Woods, chodzącą porażkę systemu szkolnego i książkowy przykład „jak na pewno nie wychowywać swoich dzieci" byłby nim Davon, największa chluba szkoły i złoty syn jednych z jej fundatorów, państwa Savoy.

Jutro zaczyna się mój piąty rok nauki, a to oznacza tylko jedno - egzaminy. Przez wakacje postanowiłam, że od teraz skupię się wyłącznie na nauce i będę trzymała się z daleka od wszelkich dramatów. Zadanie ambitne, zważając na fakt, że mimo uprzedzeń uczniów z Highland Woods, mam znajomych w Hilltop. Całkiem dobrych znajomych. Sprawa nie byłaby też istotna gdyby nie odwieczna rywalizacja między szkołami. Wiecie, biedni kontra bogaci, lepsi kontra gorsi, źli kontra dobrzy. I gdy mówię rywalizacja, mam na myśli buchające ognisko gorącej nienawiści, które zdaje się płonąć od pokoleń. Żeby emocji było więcej, budynki obu szkół znajdują się w tym samym miasteczku, w niewielkiej odległości około półtora mili.

Pomijając ten drobny zgrzyt, który od lat staram się trzymać w tajemnicy, wszystko zapowiada się wspaniale. Tęsknie za swoimi przyjaciółmi z Highland Woods, za internatem, za wolnością od stałego nadzoru rodziny. Niestety, w zestawie powrotnym idzie również Davon-najjaśniejsza gwiazdeczka-Savoy. I chociaż wiem, że powtarzam jego imię już drugi raz, musicie zrozumieć, że naprawdę nie pałamy do siebie sympatią. Może nie osiągnęliśmy jeszcze etapu nienawiści, ale zazwyczaj staramy się unikać siebie jak ognia.

Z lepszym i z gorszym skutkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro