Step 5 - You can't be scared to show me off and hold my hand

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

4.04.1992

Obudziłem się wcześnie rano, powitany przez promienie słońca charakterystyczne dla późnego przedwiośnia, wpadające do mojego pokoju przez okno na wpół przesłonięte roztopioną brudną masą, jaka wcześniej musiała być śniegiem. Ze snu zostałem gwałtownie wyrwany przez koszmar, który zostawił za sobą uczucie niepokoju i pustki. Oblany potem patrzyłem przez chwilę w sufit bez żadnej wyraźnej wizji, jakiej mógłbym się złapać dla uspokojenia pędu myśli. Mój sen nie był realistyczny, lecz sam zamysł, że mogłoby się to wydarzyć, budził we mnie zimny dreszcz.

Na palcach przewędrowałem przez korytarz na piętrze, gołymi stopami omijając skrzypiące fragmenty podłogi pomiędzy moim pokojem, a łazienką. Wszyscy domownicy pogrążeni byli jeszcze w regenerującym śnie, kiedy milczący weszłem pod prysznic, starając się jak najciszej odkręcić wodę. Lodowaty strumień oblał moją głowę, aby w szybkim tempie zmienić się we wrzątek, spod którego odskoczyłem, przykręcając trochę temperaturę. Woda spływała w dół mojego bladego ciała, zmywając ze mnie pot i wspomnienia snu minionej nocy, lecąc ciurkiem z moich już całkiem długich włosów. Przyklejały się one do moich łopatek, tworząc czarne, secesyjne wzory, kontrastujące z rozległym poparzeniem na moim lewym ramieniu. Wciąż nie zdążyłem się przyzwyczaić do skutków noworocznej nocy. Dowody miłości Hisoki parzyły mnie żywym ogniem za każdym razem, gdy przypominałem sobie o ich istnieniu w jakikolwiek sposób, zupełnie tak jak wtedy. Zadziwiająco udało mi się je ukryć przed rodzicami, prawdopodobnie ze względu na to, iż byli przemęczeniu pilnowaniem trójki niesfornych dzieci z jedynie rokiem różnicy pomiędzy nimi.

Przez te trzy miesiące przebarwienia na szyi prawie zniknęły, a inne uszkodzenia ładnie się zabliźniły pozostawiając jedynie małe, różowe uwypuklenia. Hisoka lubił gładzić te miejsca, mówiąc czule o nich jako o wiecznym potwierdzeniu jego uczuć w stosunku do mnie. Często też wspominał, jak teraz z nimi bardziej mnie lubi, chcąc abym odsłaniał je w codziennym życiu jako znak dla innych, że jestem tylko jego. Nie postradałem jednak aż tak dla niego zmysłów i potrafiłem jeszcze logicznie za siebie myśleć.

Zakręciłem wodę, zauważając jak bardzo naparowałem w pomieszczeniu. Delikatna warstwa pary wodnej unosiła się w powietrzu, pokrywając niewielkie okno i przestronne lustro, ku mojemu własnemu szczęściu zamazując moją nagą sylwetkę. Wszystkie te skazy, zdobiące moją dawniej gładką, porcelanową skórę, drapały mnie od samego spojrzenia, wprawiając w nienajlepszy nastrój.

Odruchowo pogładziłem ślad na piersi, spowodowaną poparzeniem papierosem. Ten najbardziej mi przeszkadzał, może z powodu jego symbolicznego umiejscowienia nad moim sercem, a może był najbardziej na widoku, prosty dla mnie do dotknięcia. Ten zabieg stał się dla mnie pewnego rodzaju rutyną - gdy myślałem o Hisoce, kładłem prawą dłoń na piersi, czując moje rytmiczne bicie serca oraz wypukłą ranę.

Wciąż z lekko wilgotnymi włosami, ponownie wróciłem do łóżka, przykrywając się kołdrą po szyję. Zamknąłem oczy, ale sen nie powracał, mimo tego jak bardzo się starałem. Sięgnąłem więc po mój telefon, a widząc pierwsze powiadomienie, z powrotem zamknąłem oczy ze zrezygnowaniem. Roześmiane zdjęcie Hisoki uśmiechało się do mnie obok wytłuszczonego tekstu, oznajmiającego że mam jedno nieodebrane połączenie. Mimo wcześniejszej niechęci oddzwoniłem, upewniając się, że wszyscy inni na pewno śpią. Jak wiedziałem z własnego doświadczenia, nawet trzyletnie dziecko potrafiło naskarżyć.

- Obudziłem cię? - troskliwy głos odezwał się ze słuchawki, sprawiając że poczułem się o wiele lżej, jakbym latał

- Widzisz która jest godzina?

- Prawie siódma. To już całkiem późno.

- W sobotę?

- W sobotę.

Westchnąłem cicho, wiedząc że nigdy nie zrozumiem toku myślenia chłopaka. Powoli nauczyłem się jego nielogicznych reakcji na pamięć, potrafiłem przewidzieć co zaraz powie, ale mimo to nie potrafiłem pojąć tej zależności. Może nie byłem tak mądry jak myślałem i moja ułomność w stosunku do niego wynikała z ograniczenia mojego rozumu? On był taki mądry w przeciwieństwie do mnie...

- Co chcesz?

- Muszę coś chcieć jak z dobrego serca do ciebie dzwonię?

- Przeważnie tak bywa.

Nastała chwila ciszy.

- Mogę do ciebie przyjść?

- Czyli jednak coś chcesz.

- Ale mogę?

- Już mówiłem dlaczego nie. Mam ci przypomnieć? - zapytałem retorycznie, ale milczenie chłopaka było dla mnie tylko potwierdzeniem - Moi rodzice nienawidzą samej myśli, że miałbym znajomych, tym bardziej jakbym miał chłopaka, którym de facto ty jesteś. Jedyne co ich obchodzi to moja kariera zawodowa i pieniądze, które zarobię. Miłość, przyjaźń, jakiekolwiek inne uczucia to dla nich tanie rozpraszacze. Dlatego spotykam się z tobą przed szkołą z dala od mojego domu, gdzie nie mogą nas razem zobaczyć. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? - zakończyłem, dostając od razu odpowiedź, która znowu nie miała dla mnie sensu

- A gdybym powiedział, że przyszedłem zrobić z tobą projekt na lekcje?

- Napisaliby do nauczyciela z pytaniem o prawdziwość projektu. Mój brat już kiedyś tak próbował.

- Który?

- Killua, trzeci.

- Nie ma on czasem pięciu lat?

- Wiesz jacy są moi rodzice. On chodzi już do zerówki. Pokładają w nim wielkie nadzieje.

Oczami mojej wyobraźni mogłem zobaczyć jak Hisoka kiwa głową w charakterystyczny dla niego sposób, z taką poważną miną, że czasami była w stanie mnie rozbawić. Rzadko kiedy mu się to udawało, a gdy rzeczywiście tak było, robił to nieintencjonalnie. Tym razem też uśmiechnąłem się do telefonu, obracając się z boku na bok. Zasłuchany w rozmowę z chłopakiem, zdecydowanie później usłyszałem odgłosy kroków na korytarzu niż zazwyczaj, ostudzające moje rozbawienie. Rozpoznałem od razu te ciężkie, głuche dźwięki, przypisując je do odpowiedniego członka mojej rodziny.

- Nie dzwoń i nie przychodź. - szepnąłem szybko do słuchawki, rozłączając się oraz chowając telefon pod poduszkę. Idealnie w tym momencie drzwi do mojego pokoju otworzyły się, ukazując niewysoką, czarnowłosą postać z lekką nadwagą. Tak jak się spodziewałem, był to mój najstarszy brat Milluki, obudzony przez mój głos. Jego sypialnia była tuż za ścianą, lecz myślałem że słuchawki, w których miał zwyczaj zasypiać, wygłuszą moją rozmowę. Jak widać trochę wypadłem z wprawy odkąd zadaję się z Hisoką. Dawniej z nikim bym nie rozmawiał, a nawet jeśli, pilnowałbym bardziej donośności mojego głosu. Nie brałbym niczego za gwarant tak jak teraz ze słuchawkami brata. Kiedyś byłem ostrożniejszy.

- Z kim rozmawiałeś?

- Z nikim. - starałem się, aby mój głos brzmiał miło, ale dostatecznie pewnie, aby Milluki nie miał się do czego przyczepić

- Powiem rodzicom.

- Nie masz czego.

- No i co? - chłopak wzruszył tłustymi ramionami, obracając się do wyjścia - Mamo! Tato!

Milluki był według mnie najmniej udanym dzieckiem moich rodziców. Musieli trochę odpuścić na dyscyplinie w zestawieniu do mnie i innych braci. Nie był zbyt bystry w codziennych interakcjach z ludźmi, praktykował lenistwo, a przede wszystkim nie rozumiał autorytetów, co po raz kolejny mogłem zaobserwować w tej chwili.

Kolejne drzwi otwierały się, a zza nich wychylały się głowy reszty moich braci - Killui, Alluki oraz Kalluto - zainteresowane zamieszaniem na korytarzu. Z pokoju rodziców wyszła matka z włosami zawiniętymi na wałki pod różowym jedwabnym czepcem. Odosobniony czarny kosmyk wystawał spod gumki jej czepka, zapowiadając kolejny niezbyt przyjemny dzień, w połączeniu z irytującym zachowaniem mojego brata.

- Co tym razem, Milluki? - głos matki był zmęczony, lecz ostry. Chłopak zdecydowanie nie wyczuł jej ukrytej niechęci, kontynuując swoje narzekanie.

- Illumi z kimś rozmawiał!

Spojrzałem matce w oczy, a ona ściągnęła brwii, świdrując mnie swoim spojrzeniem. Patrzyła tak na mnie przez chwilę, siłując się ze mną wzrokiem. W tym przypadku uczeń przebił mistrza, więc szybko się poddała, wracając na pozór niewzruszona do swojej sypialni.

- Ojciec z tobą porozmawia. - zagroziła mi jeszcze, nim zamknęła drzwi

Posłałem Millukiemu wzrok przekazujący mu, żeby następnym razem ze mną nie zadzierał. Zapewne nie wyłapał tego z mojego spojrzenia, ale wystawił mi język, również chowając się w swoim pokoju.

Mimo, że wszyscy wrócili do siebie, po jakieś godzinie ciszy cały dom tętnił życiem, jeżeli tym można było określić ścisłą rutynę, jaka przebiegała każdego wolnego poranka. Równo o godzinie ósmej każde z dzieci przebrało się z piżam w codzienne ubrania, składając starannie swoje łóżka i stawiło się na parterze po poranny przydział posiłków. Ta część jak zawsze przebiegła bez żadnych zakłóceń, obserwowana ze szczytu stołu przez mojego ojca, który odmówił modlitwę, gdy wszyscy już usiedli przy stole. Nikt nie odezwał się podczas jedzenia, jedynie Milluki cicho siorbał, całkiem nie zauważając piorunującego wzroku matki, siedzącej dumnie naprzeciwko ojca.

Po posiłku nastąpiła część bardziej nieskoordynowana, lecz wciąż przewidywalna w swoim chaosie. Od najstarszego ustawiliśmy się w kolejce do łazienki, aby umyć zęby i załatwić inne potrzebne rzeczy. Pierwszy wszedł ojciec, po nim matka, następnie ja, a później Milluki. Kolejny był Killua i w tym momencie, jak zazwyczaj, zaczął się poślizg. Chłopak oskarżył swojego poprzednika o mycie się, kiedy czas na to był dopiero wieczorem. Oczywiście woda pozostała pod prysznicem była dowodem na to, że ja złamałem zasady, ale nikt zdawał się nie domyślać. Po za tym nikt nigdy by nie pomyślał, że sprzeciwiłem się rodzicom - dla zasady rzucali tylko bezpodstawne podejrzenia, abym nie poczuł się zbyt pewny siebie. Matka pobiegła rozłączyć synów, między którymi miało już dojść do rękoczynów, gdy Alluka i Kalluto - dwójka najmłodszych chłopców - czekali w przedpokoju z minami zbitych psów. Kiedy, mimo gróźb, obyło się bez interwencji ojca, kolejka ponownie płynnie wróciła na swój poprzedni tor i wszyscy w miarę równym czasie skorzystali z łazienki.

Kolejnym nieformalnym, a jednak nie do ominięcia punktem było przydzielenie zadań na resztę dnia. W przedpokoju, gdzie na ścianie wisiała wielka tablica, matka ustawiła wszystkich od najstarszego do najmłodszego dziecka, wpisując dane nam zajęcia do tabeli. Nikt nie narzekał na przekazane mu obowiązki, jedynie Killua wywrócił ostentacyjnie oczami, słysząc że ma się uczyć. Ostatnio znalazł jakiegoś przyjaciela w swojej klasie i gdy rodzice się o tym dowiedzieli, zaczęli planować przeniesienie go do nowej szkoły, a do tego czasu próbują izolować go w domu. Kiedy dorośnie zrozumie, że nie potrzebni mu przyjaciele, a jedynie nasza rodzina. Ja byłem odrobinę od niego starszy, gdy to przyswoiłem i od tego czasu żyłem zgodnie z tą zasadą. Nawet teraz. Hisoka nie jest przyjacielem, spędzam z nim czas tylko dla jego wygody i kiedy przyjdzie odpowiedni moment pozbędę się go. Nie przywiązałem się i te łamanie domowych zasad wynika z moich własnych decyzji o rozwoju - nie z jego wpływów.

Moim zadaniem na dzisiejszy dzień była również nauka, gdyż moje oceny spadły z celujących do jedynie dobrych, co moja matka otwarcie zrzucała na zmianę środowiska, mimo że minął prawie rok odkąd zmieniłem szkołę przez drobny incydent. O incydencie tym nie rozmawialiśmy między sobą - był on swoistym tabu, tajemnicą jaka występuje tylko w kochających się rodzinach, a ja za często też o nim nie myślałem, jak na kochającego syna przystało.

- Coś cię boli? - na pozór troskliwie zapytała moja matka, choć gdyby naprawdę coś było nie tak, kazałaby wyprzeć mi to siłą umysłu. Spojrzałem na nią, lekko zdziwiony, żeby zdać sobie sprawę, że dotykam mojej klatki piersiowej w miejscu, w którym widniała pamiątka po przypaleniu. Znowu.

- Nie. - zaprzeczyłem krótko, opuszczając dłoń z powrotem wzdłuż ciała

Matka spojrzała na mnie jeszcze raz przeciągle, aby dokończyć swój monolog, mający zachęcić nas do pracy, lecz w momencie, w którym otworzyła usta, jej słowa zagłuszyło wrogie szczekanie psa, poprzedzone dzwonkiem do drzwi.

- Mike! - krzyknęła, a wycie na dworze od razu umilkło - Stójcie tu. - zwróciła się do nas - Zaraz przepędzę tego intruza.

Podeszła do drzwi, aby uchylić je, mamrocząc cicho pod nosem. Proste pasmo włosów, dyndało niebezpiecznie pośród zakręconych sztucznie czarnych loków, zwiastując zbliżający się atak histerii. Szczególnie, że przez błysk sekundy, kiedy matka otwierała drzwi, byłem w stanie rozpoznać jaskrawą figurę stojącą przed furtką. Moje serce zabiło szybciej, głównie ze względu na zbliżającą się awanturę, niż na widok Hisoki, ale czułem jak tłucze się w mojej piersi, rozprowadzając dziwne ciepło po całym moim ciele.

- Illumi! - usłyszałem poirytowany głos matki, a serce podeszło mi do gardła, wraz z czterema spojrzeniami moich braci. Milluki i Killua uśmiechali się zadowoleni, że wpadłem w tarapaty, gdy Alluka wraz z Kalluto zdawali się mi się współczuć. Żaden z nas w tym momencie nie był taki jak próbowali wychować nas nasi rodzice. Każdy z nas odczuwał emocje, zatrzymujące nas przed logicznym odbieraniem otaczającego nas świata i jego bodźców.

Wyłamałem się z rzędu, który pozostał równiutki, mimo że nikt nas już nie pilnował i wyszedłem przed dom, mijając psa, który cicho powarkiwał z najerzoną sierścią. Hisoka nadal stał poza terenem domu, uśmiechając się do mnie przez płot. Moja matka również wymuszała na sobie uśmiech, który słabo ukrywał jak bardzo jest wytrącona z równowagi.

- Ten chłopak mówi, że macie do zrobienia zadanie domowe w parach. - odezwała się do mnie, oczekując na wyjaśnienia

- Nazywam się Hisoka, psze pani. - poprawił ją, na co ona skinęła zirytowana głową

Starając się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie i przekonująco, zebrałem w sobie wszystkie swoje uczucia, usuwając je ze mnie wraz z wydechem, tak jak uczyli mnie rodzice. Przynajmniej raz przydały mi się ich rady, bo bicie mojego serca zwolniło, a mój głos był wierzytelnie statyczny.

- Umawialiśmy się, że ja zrobię projekt, który ty przedstawisz przed klasą. - powiedziałem niby do chłopaka, ale odcinając się od bezpośredniej interakcji z nim. W ten sposób, nie patrząc wprost w jego złote oczy, podkreślone czarną kredką, szeroki uśmiech oraz farbowane kosmyki ułożone figlarnie na czole, unikałem emocji, które mogły zniszczyć moją reputację w oczach matki.

- Tak? W takim razie musiałem się pomylić.

O mało co nie westchnąłem, pewny że postawiłem na swoim. Nie po to mówiłem mu, żeby mnie nie odwiedzał, żeby się teraz zjawiał i mieszał w moim życiu rodzinnym. Spod strachu o moją sytuację, powoli zaczęło wypływać zdenerwowanie na Hisokę. Czemu on się mnie nie słucha? Czemu nie ma do mnie żadnego respektu, jaki występuje nawet między nieznajomymi? Miałem ochotę złapać go za szyję i przeciągnąć przez płot na oczach matki. Niech wszyscy widzą.

- Ale szkoda by było, gdybym musiał wrócić z niczym po tym jak tyle czasu poświęciłem, żeby tutaj przyjść.

Czułem jak moje dłonie zaciskają się w pięści, powstrzymując mnie przed przywaleniem mu. Dlaczego naciskał na granicę, którą mówiłem mu, żeby zostawił w spokoju? To już nie było szarżowanie głową w mur, a po prostu zabawa ogniem. Gdybym był jedynie odrobinę bardziej zirytowany, nie zauważyłbym tej prostej ironii, powodującej pieczenie w mojej piersi.

Postawiłem mu tylko jedno wymaganie, jedną zasadę, a on ma ją kompletnie gdzieś. Zawładnął moimi myślami, ukradł moje emocje, zabrał moje ciało, ale nie może mi zabrać spokoju jaki mam pośród mojej rodziny. Spędziłem z nią o wiele więcej czasu, niż z nim, więc nie mogę teraz przełożyć go ponad te długo budowane relacje.

- Ja nie widzę w tym problemu.

Czy tak czuje się moja matka za każdym razem, kiedy denerwuje się na nas za łamanie najprostszych zasad? Czy to są emocje jakie czuje, podczas jej ataków histerii? Ta bezsilność, ta złość - nigdy nie czułem większych emocji niż te teraz.

- Nie uważasz, Illumi, że nie powinieneś tak traktować swojego gościa? - niski męski głos niespodziewanie odezwał się między naszą trójką, sprawiając że emocje od razu opadły. Nie tylko ja rozluźniłem się, ale i matka zdawała się uspokoić, poprawiając włosy.

- Dzień dobry. - Hisoka uśmiechnął się, jako jedyny, który cały czas sprawiał wrażenie zadowolonego

- My się już spotkaliśmy, prawda?

- Tak - chłopak skinął głową

- Jest jakiś problem? - ojciec zwrócił się do mnie, miękkim głosem, spod którego delikatnej warstwy, wprawne ucho mogło usłyszeć zdecydowanie, nie znoszące sprzeciwu

- Żaden. - zamiast mnie odpowiedziała matka, starająca się udobruchać ojca, źle odczytując jego zamiary. On w przeciwieństwie do niej nie zamierzał robić przedstawienia przed ludźmi spoza kręgu rodzinnego. - Po prostu Illumi nie dogadał się ze znajomym z klasy.

- Dziękuję za wytłumaczenie. - skinął ręką, nie patrząc nawet w jej stronę, skupiając swoją uwagę na mnie i Hisoce. Na ten znak matka od razu wróciła do domu, ogarnąć moich młodszych braci oraz przygotować porządek na przyjęcie gościa. Bo oczywistym było, że chłopak zostaje od kiedy ojciec wkroczył między nas. - Więc o co chodzi?

- Przyszedłem zrobić projekt, który mieliśmy zadany do zrobienia w parach. - Hisoka wciąż nie przestawał się uśmiechać, jak gdyby już całkiem zdrętwiały mu mięśnie twarzy i nie potrafił zmienić swojej mimiki

- W takim razie zapraszam. - ojciec z uśmiechem otworzył furtkę, wpuszczając chłopaka do środka. Jedno jego spojrzenie uciszyło psa, który teraz przymilał się do nas, nie postrzegając dalej Hisoki jako intruza, a gościa. - Illumi zaprowadzi cię do swojego pokoju. Jakbyś coś potrzebował daj znać.

- Oczywiście, psze pana.

W przedpokoju nie było najmniejszego śladu po tym co działo się tam przed chwilą. Każdy z braci zamknął się we własnym pokoju, a tablica i inne rzeczy, które mogłyby zostać uznane za anormalne w każdym innym normalnym domu zniknęły, schowane w piwnicy.

Rozstając się z ojcem, który został w kuchni, nakazałem wzrokiem Hisoce, aby milczał, dopóki ja sam się nie odezwę. W tym domu ściany mają uszy, szczególnie te, które otaczają pokoje moich dwóch najstarszych braci. Przechodząc korytarzem, byłem pewien, że w dziurkach od kluczy mogłem zobaczyć ich oczy i nastawione uszy, gotowe wyłapać najmniejszy dźwięk. Już wiedzieli, że jestem w tarapatach, tak samo jak ja sam.

Dopiero, kiedy zamknąłem za nami drzwi, odezwałem się przyciszonym głosem, aby nie wybuchnąć. Oprócz świadomości, że zostanę przyłapany, jeszcze jakaś inna rzecz powstrzymywała mnie przed nakrzyczeniem na Hisokę. To była całkowicie zasłużona kara, ale widok jego twarzy, sprawiał że prawie zapominałem o wszystkim tylko dla spojrzenia jego oczu, figlarnie iskrzących się złotem.

- Co ty, kurwa, sobie myślałeś?

- Chciałem się z tobą zobaczyć.

- Zobaczyłeś i co teraz? - wyrzuciłem ręce w powietrze podirytowany, utrzymując głos na tyle cicho, aby nic nie było słychać przez cienkie ściany - Ty zjebałeś wszystko, ale masz pojęcie jakie to będzie mieć konsekwencje dla mnie?

Hisoka wzruszył ramionami, jeszcze bardziej mnie denerwując. Muszę przyznać, że w tym momencie zrozumiałem co mogła czuć tamta dziewczyna, jakkolwiek jej było. Fleur chyba. Chłopak tak bagatelizował wszystko, że trudno było z nim wytrzymać. Udawał niewiniątko, jakby to zawsze nie była jego wina. Jak mogłem być tak zaślepiony, że tego nie zauważyłem?

- Chcesz, żeby mnie pobili? Nie będę mógł wychodzić z domu przez przynajmniej miesiąc, może nawet ponownie przeniosą mnie do innej szkoły. Będę kontrolowany przez całą dobę, założą mi podsłuch, zainstalują kontrolę rodzicielską. Tak bardzo nie obchodzi ciebie mój los?

- Przesadzasz.

Poczułem jak ręce mnie świerzbią i nie obchodzi mnie już co moje rodzeństwo usłyszy, a czego nie. Nie próbując się nawet kontrolować, zamachnąłem się, celując w szczękę chłopaka, pewien że trafię. Cios jednak nie wylądował na jego podbródku, zatrzymany przez silny chwyt. W ułamku sekundy Hisoka pociągnął mnie ku sobie za nadgarstek, który złapał, zamykając nasze usta w pocałunku. Zupełnie się tego nie spodziewałem, zszokowany starając się zrozumieć co i jak się stało.

Wraz z trwaniem pocałunku, moje emocje spłynęły w dół mojego ciała niczym woda dzisiejszego poranka, nie zostawiając niczego prócz palącego pragnienia. Złość, strach, irytacja - wszystko to wypłynęło ze mnie, wiotczejąc mięśnie, pustosząc myśli, a przede wszystkim oddając mnie całemu Hisoce.

Czując jak moje ciało rozluźnia się pod jego dotykiem, chłopak delikatnie pchnął mnie w stronę łóżka, gdzie na nowo przylgnął do mnie, splatając nasze palce w silnym uścisku. Ciepło ogarnęło mnie bardziej niż wcześniej, kiedy zamiast pocałowania mnie, chłopak wtulił się we mnie, opierając głowę na moim ramieniu. Nigdy nie robił tego, nigdy mnie nie przytulił, nikt mnie nigdy nie przytulił. To był mój pierwszy raz i był on z nim. Nawet mój pierwszy pocałunek nie wywarł na mnie tylu emocji, co w tym momencie rozsadzało moje serce.

Onieśmielony odwróciłem głowę w przeciwną stronę, aby Hisoka nie zobaczył tego wszystkiego, co tak łatwo mógł teraz wyczytać z mojej twarzy. Niestety nie było to takie proste, żeby ukryć cokolwiek przed nim. Chłopak ujął mój podbródek, zwracając moją twarz w jego stronę bez żadnego oporu. Uśmiechnął się, widząc moje zaróżowione policzki i roziskrzone oczy, unikające jego zadowolonego spojrzenia.

- Jednak nie jest tak źle.

- Nie jest. - przytaknąłem, nie pamiętając już czy w ogóle byłem przed chwilą na coś zły. Jedyne co pamiętałem to to, że całym ciałem, każdym porem mojej skóry, czułem masę przeróżnych emocji, obudzonych przez ciężar głowy Hisoki tuż przy moim sercu. Moje myśli galopowały niczym stado koni na ciasnym torze wyścigowym, kiedy położył nasze splecione dłonie na mojej klatce piersiowej, gdzie miałem na nie idealny widok.

Trzymaliśmy się za ręce... - To takie romantyczne!

- Cieszę się, że jesteś.

- Zawsze z tobą będę, bo jesteś dla mnie tym jednym i jedynym.

Zamknąłem oczy, delektując się dźwiękiem słów Hisoki, brzmiącymi wciąż w moich uszach. Jestem tym jednym i jedynym... Teraz i na zawsze. Nie ma i nie będzie nikogo, kto nas rozdzieli.

A jednak gdzieś w środku tliła się wciąż myśl, że rodzina jest najważniejsza.

Chłopak, podniósł się lekko na ramieniu, składając drobny całus na moim policzku. Z momentem, w którym jego usta dotknęły mojej skóry, ta myśl wypaliła się, ginąc w ciemności mego serca. Nikt nie jest ważniejszy od miłości, która rozświetla moje wnętrze wielkim płomieniem tak gorącym, że przybierał on kolor niebieski, pochłaniając wszystko co spotyka na swojej drodze. Rodzina nie jest ważniejsza niż ten ogień, który ogrzewa mnie od środka i napawa szczęściem większym, niż mój mózg może pojąć.

Leżeliśmy tak w wygodnej ciszy, która z pewnością gotowała moich braci od środka, nie mogących pobrać jakiś ciekawych informacji o naszej relacji. Za bardzo jednak o nich nie myślałem, zajęty obecnością Hisoki wtulonego we mnie. Ciężar jego głowy na mojej klatce piersiowej był jedyną rzeczą, na której potrafiłem się w tym momencie skupić. Powoli zasypiałem pod wpływem jego kojącego ciepła, czując się bezpiecznie w tak bliskim jego towarzystwie.

- Illumi. - chłopak odezwał się, budząc mnie z półsnu - Możesz coś dla mnie zrobić?

Skinąłem głową, podnosząc się razem z nim do półsiadu.

- Chodź. - wyciągnął do mnie rękę, którą pewnie ująłem, wstając. Hisoka otworzył drzwi mojego pokoju, a mi wydawało się, że usłyszałem jak dwie inne pary zamykają się w tym samym czasie.

- Idziesz już? - szepnąłem, wciąż zachowując ostrożność przed słuchem wścibskiej rodziny

Chłopak nie odpowiedział, schodząc ze mną po schodach na parter. W kuchni wciąż mogłem zobaczyć zawalistą sylwetkę mojego ojca. Wstał on od stołu od razu jak nas usłyszał.

- Już nas opuszczasz? - zapytał Hisoki, otrzymując twierdzącą odpowiedź - W takim razie miło nam było ciebie gościć.

Odprowadziłem chłopaka aż do bramy, stojąc i patrząc za nim jak odchodzi. Z każdą sekundą jaka dzieliła mnie z nim, czułem gniewny wzrok ojca na moich plecach, powodujący pocenie moich dłoni. Strach powoli przejmował panowanie nade mną, zatrzymując mnie nieruchomo w miejscu. Kiedy Hisoka w końcu znikł za horyzontem, obróciłem się powoli w stronę ojca, mimo woli patrząc mu w oczy.

- Kto to i dlaczego trzymaliście się za ręce?

Słowa przepełnione złością, pozbawiły mnie tej błogiej nieświadomości, jaką czułem w obecności chłopaka. Zabiję go następnym razem jak go zobaczę. Ale najpierw muszę przeżyć do tego momentu.

To be continued

3 642 słowa
20 462 znaki bez spacji

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro