2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego ranka dziewiętnastolatek wstał z kiepskim nastrojem. Usta przybrały nieprzyjemny grymas obojętności, a oczy nie wyrażały żadnych głębszych emocji.

Zaczął przygotowywać się do następnych praktyk. Umył się, a gdy zszedł do kuchni na stoliku zauważył niedużą kartkę.

"Wracam jutro wieczorem, trzymaj się! - May"

Odłożył list na swoje miejsce i zaczął przygotowywać swoje śniadanie. Myślał tylko o tym jak będą wyglądać te praktyki. Czy Stark będzie taki oschły cały czas? Może się zmieni, może przynajmniej raz powie mi coś miłego.

Przypomniał sobie ich ostatnią wymianę zdań.

"Pogadamy trochę, spędzimy miło czas i na koniec wylądujemy w łóżku, co ty na to?"

Szczerze nie myślałem o nas w ten sposób, ale nie zaprzeczę, że chciałbym móc dotykać go tam gdzie nie mogą inni. Chciałbym być kimś więcej i czuć jego dłonie na swoim ciele, jego usta na moich wargach i jego ciepły oddech na moim karku.

Chłopak zamieszał mleko z płatkami i wziął do ust pierwszą łyżkę.

Właściwie nie rozumiem dlaczego stał się bardziej obojętny niż wcześniej. Jeszcze miesiąc temu czasem się do mnie uśmiechał, a teraz? Więcej na mnie krzyczy, mimo że nic wielkiego się nie dzieje. Może ma jakieś problemy w pracy, o których ja nie wiem i tylko narzekam nie próbując go zrozumieć. Czemu nie zauważyłem tego wcześniej. Wątpię, żebym był w stanie mu jakkolwiek pomóc, a Stark nie lubi rozmawiać o sobie. Zdążyłem to zauważyć.

Peter szybko dokończył posiłek, wziął potrzebne rzeczy i wyszedł z domu kierując się w stronę wieży.

***

Tony siedział na krześle w pracowni starając się zapanować nad natłokiem myśli związanych z dziewiętnastolatkiem. Wiedział, że od tak nie da się pozbyć uczucia jakim go obdarzył, jeżeli w ogóle się da i naprawdę chciał w końcu działać w zgodzie ze sobą, ale przyzwyczajenie i rutynowe ukrywanie tego nie pozwalały mu na to.

Miał świadomość, że krzywdzi w ten sposób Petera i cholernie go to bolało, bo nie chciał tego robić. Nie umiał inaczej radzić sobie z czymś nowym. Jeszcze miesiąc wcześniej było normalnie, ale kiedy po raz kolejny usłyszał jego cudowny śmiech i jego szczęśliwy wzrok, coś w nim się otworzyło.

Po raz pierwszy od dawna poczuł te motyle w brzuchu, których nie czuł dobre parę lat. Zdając sobie sprawę z tego co się dzieje starał się odciąć od tego i ukryć to pod grubą warstwą obojętności oraz pewnego rodzaju pogardy.

Jego obawy związane z reakcją chłopaka na możliwą zmianę zachowania w tamtym momencie urosły do naprawdę ogromnych rozmiarów więc postanowił zachowywać się jak wcześniej, ale bardziej odpychająco.

Nie dało to zamierzonego efektu, a Tony cierpiał jeszcze bardziej mając świadomość, że nigdy nie zdobędzie serca tego wrażliwego nastolatka, który płacze przez jego zachowanie.

Westchnął cicho i naprawdę nie był w stanie kontynuować swojej pracy. Wyszedł z pomieszczenia i wszedł do windy. Gdy dotarł na 15 piętro, gdzie znajdowały się pokoje i nieduża kuchnia, podszedł do ekspresu z zamiarem zrobienia sobie kawy.

Usiadł na krześle i rozmasował skronie wdychając przyjemny aromat uzależnającego napoju.

- Czemu wszystko musi być takie zagmatwane?

***

Peter właśnie wszedł do Stark Tower i skierował się w stronę pracowni, gdzie zawsze odbywały się zajęcia. Był za rogiem kiedy usłyszał głos mentora. Mówił do siebie. To było... no cóż, dziwne.

- I co ja mam zrobić? Czemu muszę zachowywać się jak totalny dupek? Jestem jebanym idiotą... po prostu idiotą. - drzwi pracowni zamknęły się, a chłopak wyszedł z korytarza.

Czyli on nie chce taki być? Nie rozumiem już niczego, ale miałem rację z jakimś problemem. Być może to jest tylko skutkiem jakiejś sytuacji.

- Dzień dobry! - przywitał się wesoło chłopak

- Hej Pete! - miliarder uśmiechnął się ciepło do osłupiałego nastolatka

- Um, nie wiem czy powinienem na to zwracać uwagę, ale pan się uśmiechnął... do mnie. - zauważył młodszy

- Tak, wiem, że może być to nietypowe... - jego twarz przybrała wyraz zakłopotania.

Stali tak wpatrzeni w siebie bez słowa przez kilka dobrych minut. Peter skanował twarz miliardera, a Tony skupił się na jego ustach, których tak bardzo chciał spróbować.

- Przepraszam... - z ust geniusza padły słowa, które niespodziewanie uderzyły nastolatka wybudzając go z transu.

- A-ale za co? Nie musi pan, ja i tak będę cię... - chłopak zaciął się, prawie zrobił największy błąd życia.

- Już, spokojnie... chciałem cię przeprosić za to jak cię traktowałem. Zacznijmy od nowa dobrze?

- Mhm... - Parker pokiwał głową z wymalowan na twarzy niemałym zaskoczeniem.

- Przejdźmy na "ty", Tony. - Stark uśmiechnął się krzywo jakby nie był pewny żadnego swojego słowa

- Peter... skąd taka zmiana?

- Rozmawiałem na Natashą na jeden temat i zrozumiałem, że nie mogę traktować cię jak śmiecia. Spisujesz się naprawdę doskonale i cholernie mi wstyd za to co się działo.

Nastolatek poczuł ciepło na sercu. W końcu Stark go pochwalił i przeprosił... To było zbyt piękne. Chłopak miał wrażenie, że w tym momencie śni.

- Tony... mogę cię przytulić?

Mężczyzna lekko się spiął,a w jego głowie rozpoczęła się szybka gonitwa myśli. Czy to nie za szybko? Warto? Co mu powiedzieć? Chcę tego?

- Um, no dobrze, ale tylko raz.

Chłopak z szerokim uśmiechem wtulił się w tors miliardera. Ten otoczył ramionami jego plecy i sam policzkiem dotknął szyi nastolatka. Czuł się szczęśliwy mając w ramionach swoją istotkę. Gdyby mógł nie puściłby go i nie chciał tego robić. Trwali w uścisku najdłużej jak tylko się dało.

Peter dostał namiastkę radości, której tak bardzo pragnął. Nie mogąc mieć Starka dla siebie przynajmniej poczuł jego silne ramiona trzymające go i jego lekki zarost na swojej szyi. To co odczuwał w tamtym momencie było bliskie euforii. W nastolatku kotłowało się tak dużo nieokiełznanych emocji, że w jakiś sposób musiały się wylać.

Po policzlu chłopaka spłynęła łza. Nie była to łza smutku ani szczęścia. To było coś pomiędzy. Jednocześnie przykro mu było, że może liczyć tylko na to, ale był szczęśliwy, że może chociaż przytulić mentora.

Odsunęli się od siebie, a miliarder zauważył, że chłopak płacze.

- Peter? Zrobiłem coś źle? Co się stało? Czy to moja wina? Przepraszam! - geniusz był zdezorientowany łzami młodszego. Nie wiedział o co chodzi, przecież starał się dać mu trochę radości.

- Nie! Nic się nie stało, po prostu jestem szczęśliwy. - chłopak posłał mu ciepły uśmiech

- To... cieszę się... - Stark nie do końca wiedział jak zareagować - może zajmiemy się programami do twojego stroju?

- Tak, dobry pomysł. - Parker skarcił się w myślach za to, że dopuścił do płaczu.

Zauważył, że przez to Tony poczuł się nieswojo, a nie chciał zepsuć tego co się dzieje.

Podszedł do blatu i otworzył projekt.

- Dodamu ci jakiś mały projektor do soczewek? Będziesz mógł wyswietlać zdjęcia i filmy ma ścianach albo innych powierzchniach. - powiedział mężczyzna już bardziej obojętnie.

- Wow, byłoby super!

- W takim razie zajmijmy się zrobieniem go. Od razu mówię nie będzie to łatwe, ale pod koniec satysfakcja będzie niesamowita.

Peter przeciągnął soczewki na środek holograficznego ekranu i powiększył obraz patrząc na wszystkie połączenia między nimi a strojem.

Samo dojście do tego jak ma zacząć zajęło mu trochę czasu, ale z pomocą Starka po 3 godzinach wstępny projekt był już przygotowany.

- No to ja się już będę zbierał. - powiedział chłopak pakując swoje rzeczy spowrotem do plecaka.

- Czekaj młody, może zrealizujemy twoją wczorajszą propozycję. - Tony miał na twarzy wypisany strach.

Obawiał się reakcji nastolatka, choć spodziewał się jego twierdzącej odpowiedzi.

- N-naprawdę?

- Głupio się zachowałem, możemy coś zjeść, obejrzeć film, przejść się gdzieś wieczorem... Wchodzisz w to?

- No pewnie! - pająk już chciał ponownie przytulić się do miliardera, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i posłał mu przepraszające spojrzenie. - wybacz, zapędziłem się.

Stark tylko uśmiechnął się i rozchylił ramiona i sam objął chłopaka. Ten niepewnie odwzajemnił uścisk i odsunął się.

- Czyli od czego właściwie zaczynamy? Co robimy? Ja nic tutaj nie mam...

- Zorganizuję wszystko czego ci potrzeba. - geniusz zmierzwił jego włosy i wyszedł z pomieszczenia zostawiając tam rozpływającego się ze szczęścia nastolatka.

To. Jest. Niesamowite.

Tony sam wyszedł z inicjatywą spędzenia wspólnego czasu. Co się stało, że mu się odmieniło. Z oschłego faceta stał się nagle miły i troskliwy. Nic nie rozumiem... Totalnie nic. Rozmawiał z Nat, może ona mi cokolwiek powie. Postaram się dowiedzieć czegoś na ten temat, bo taka nagła zmiana nie może nie mieć przyczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro