#14 - Obóz treningowy (cz.2)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rudowłosy nie zwracał już na mnie uwagi, tylko był pochłonięty rozmową z przyjacielem. Zapomniał, co jeszcze przed chwilą zrobiliśmy i zatracił się w czymś innym. Wydawało mi się, że ten chłopak z Nekomy podszedł do nas specjalnie, aby zabrać Hinatę dla siebie. Jestem tego pewny na więcej niż 100%. To był spisek.

- Kenma, pamiętasz Kageyamę? - po długich minutach czekania, aż przestaną rozmawiać, Hinata złapał mnie pod ramię, pokazując chłopakowi moją osobę.

- Tak.

- Wiesz, że jesteśmy razem?

Kiedy to powiedział, uderzyłem go w głowę, a stojący przed nami chłopak cicho się zaśmiał. Uznał to chyba za zabawne. Mi nie było do śmiechu, bo już 3 osoby wiedzą o naszym związku. To o 3 za dużo! Miejmy nadzieję, że nie wzięli tego na poważnie...

- Kenma! Czemu poszedłeś beze mnie?! - w jednej chwili obok nas pojawił się kolejny zawodnik Nekomy, który prawdopodobnie był zły na tego pierwszego. Ledwo, co przyjechali, a ja już mam ochotę wracać.

- Rozmawiałeś z Bokuto, więc postanowiłem cię z nim zostawić, Kuroo.

- To nie jest wytłumaczenie!

Dwójka licealistów zaczęła ze sobą dyskutować (a bardziej ten wyższy). Wykorzystałem ten moment i poszedłem w stronę naszego pokoju. Miałem serdecznie dość, że każdy mi przeszkadza, dlatego obrałem sobie za cel odpoczynek. Od wszystkiego. Ale gdy odszedłem, Hinata podreptał za mną. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, co właśnie zrobił i uśmiecha się do mnie niewinnie... Czy on naprawdę jest aż tak głupi?

Przez całą drogę się nie odzywaliśmy. Ja nie chciałem, a on się bał, widząc mój morderczy wzrok. To nawet lepiej. Nie muszę wtedy odpowiadać na jego głupie pytania. Jednak, ta cisza była niepokojąca. Jestem tak bardzo przyzwyczajony do jego gadania, że martwił mnie, jak milczy. Oszaleję przez niego...

{^*^*^}

Jakiś czas później, wszystkie drużyny zebrały się na sali gimnastycznej. Większość osób była pełna energii, a inni chcieli po prostu zejść na obiad, czy pójść spać. Nie było to jednak możliwe, bo trenerzy rozmawiali między sobą, najpewniej organizując nam czas. Myślałem, że zrobili to dawno i zostało tylko wykonać rozgrzewkę... Ale gdybym to ja był trenerem, też chciałbym mieć więcej wolnego i organizowałbym plan dnia w ostatniej chwili. Lecz nim nie jestem, więc nie powinienem się tym zadręczać. Jak ktoś coś odwali, wina spadnie na trenerów.

- Mamy pewne... komplikacje - po paru minutach odezwał się trener Nekomy, który był odrobinę zmieszany, jak pozostali trenerzy. - Na razie macie czas wolny, dopóki was nie zawołamy.

Wszystkie 3 drużyny wróciły do swoich pokoi, a zaraz po tym, Tanaka i Nishinoya wyciągnęli nas, pierwszoklasistów, prowadząc do jednego z pokoi innej drużyny. Byli tak nie tylko drugo i pierwszoklasiści, ale również klasy ostatnie, trzecie. Siedzieli w kółku, a na środku leżała szklana, pusta butelka. To oznaczało, że...

- Zagramy w butelkę! - na to zdanie prawie wszyscy krzyczeli z radości, albo bili brawa. Moim zdaniem było za głośno... - Kto chce pierwszy zakręcić?

- Ja - powiedział jeden z zawodników Fukorodani, po czym zakręcił butelką, która zatrzymała się na zawodniku Nekomy, dokładniej ich kapitanie. - Prawda, czy wyzwanie?

- Prawda.

- Ukrywasz coś przed przyjacielem, którego znasz od małego?

- Tak - czarnowłosy ponownie zakręcił butelką, która tym razem zatrzymała się na Hinacie. - Prawda, czy wyzwanie?

- Prawda!

- Całowałeś się już z kimś?

Nagle wszyscy skupili się tylko na rudowłosym. Trochę go to zmieszało i zaczął się denerwować. Gdyby nie to, że jesteśmy wśród ludzi, złapałbym go za rękę, aby choć trochę go uspokoić. Ale tego nie zrobię, choć bardzo bym tego chciał. Tym razem musiał poradzić sobie sam. Oby dał radę odpowiedzieć...

- T-tak... - niektórych ogarnęło zdziwienie, ale też uznanie do mniejszego. Zapewne dlatego, że sami jeszcze tego nie robili...

Gra w butelkę tak bardzo nas pochłonęła, że zaczęliśmy wymyślać coraz to dziwniejsze pytania. Ja na szczęście tak dużo się nie odzywałem i nie musiałem pytać o takie zawstydzające rzeczy. A wyzwania były jeszcze gorsze. Jeden z nas (nie powiem kto, bo jest to zbyt zawstydzające) wymyślił, aby ktoś inny rozebrał się do bokserek, siedząc tak do końca gry. Współczułem kolejnym osobom z tym wyzwaniem i jednocześnie cieszyłem się, że to nie ja  padłem ich ofiarą. Sądzę jednak, że mój czas niedługo nadejdzie...

- Kenma, twoja kolej! Pyta--

- Wyzwanie.

- Ty bestio! No dobrze. Hm... Idź z jedną wybraną osobą do szafy na 10 minut.

Pudingowowłosy chwilę się rozglądał i decydując się niemal natychmiast, wskazał mnie. Nie wiem czemu wybrał mnie, skoro wokół było 40 innych osób. Całkowicie się tego nie spodziewałem.

Oczywistym było, że nie chciałem z nim iść do szafy, ale zostałem do tego zmuszony. Jak w ogóle zamontowali tutaj szafę? Miejsca ledwo na drzwi wystarczy. W dodatku ta szafa jet tak mała, że ledwie mógłbym się się w niej zmieścić. I o czym miałbym rozmawiać z tym chłopakiem, kiedy już zostaniemy zamknięci? To tak, jakbym wiedział, że nie ma mleka, ale mimo to, wymyślam, czego mógłbym się napić. Szaleję, czy to normalne?

- Czy to prawda, że Ty i Shouyou się spotykacie? - spodziewałem się raczej, że niższy się do mnie nie odezwie przez te kilka minut, a tu proszę, pyta o mój związek. Lepiej być nie mogło.

- No... tak.

- Więc masz być dla niego dobry.

- Dlaczego miałbym nie być?

- Masz być. I kropka - kiedy mniejszy to powiedział, spojrzałem w jego oczy, które wydawały mi się pełne jadu. Nie wiem nawet jakim cudem udało mi się w tych ciemnościach je zobaczyć. - Rozumiesz?

- Ta-tak... Ale... czemu ci na tym zależy?

- Bez powodu. Chcę po prostu, aby Shouyou był szczęśliwy.

Nasza rozmowa trwała nie więcej niż 2 minuty, dlatego przez pozostały czas milczeliśmy. Potem drzwi się od szafy się otworzyły i dołączyliśmy znów do gry. W tym czasie ominęło nas tak wiele, że większość graczy była albo w samych bokserkach, albo nie mieli bluzek. Odbijało wszystkim, nawet i bez alkoholu. I czemu Hinata siedzi że związanymi rękami, dalej się ze wszystkiego śmiejąc?

- Tsukishima, teraz ty! Pytanie, czy--

- Pytanie - tak jak to było z pudingowołwosym, okularnik odpowiedział natychmiast, co nie spodobało się Tanace-san, który najpewniej chciał mu dać jakieś wyzwanie.

- Ej no! Bierzesz tylko pytania, a tak grać nie można!

- Nie biorę wyzwań, bo są one głupie. Pytanie.

- Dobra...! Podoba Ci się ktoś?

- Nie - po szybkiej odpowiedzi blondyna, zakręcił on butelką, która wskazała mnie. Okularnik już miał się pytać, co wybieram, ale nagle rudzielec zaczął coś do niego szeptać. Wyglądało to podejrzanie... - Co wybierasz?

- Wyzwanie...?

- Masz do wyboru: albo zdjąć spodnie, albo koszulkę.

Takiego wyzwania się całkowicie nie spodziewałem. Nie pasuje ono nawet do charakteru Tsukishimy. Więc czemu dał mi takie zadanie? A co jeśli to pomysł Hinaty i wykorzystał go, aby pogapić się na moje ciało? Jeśli to prawda, będę musiał kupić mu niedługo kaganiec...

- Koszulkę - właściwie, to obie opcje są złe. Czemu więc wybrałem tą gorszą? Przecież nogi to nogi, jakoś bym to wytrzymał, ale górna garderoba... Plan Hinaty chyba działa...

Gdy zdjąłem koszulkę, spojrzałem wymownie na rudzielca, ale tego nie zauważył, gdyż był pochłonięty patrzeniem na mnie i moją klatkę piersiową. Z niezadowoloną miną zakręciłem butelką i jakimś magicznym trafem, zatrzymała się ona na tym wkurzającym wampirze. To oznaczało zemstę.

- Pytanie, czy wyzwanie? - zapytałem z lekko drwiącym uśmiechem, jednak nie spodziewał się on niczego strasznego z mojej strony.

- Wyzwanie!

- Do końca całej gry masz mieć zasłonięte oczy.

Jego miną była po prostu cudowna. Wyrażała jednocześnie zdziwienie, złość oraz smutek. Dobrze mu tak. Niech ma nauczkę za to, co zrobił. Czuję się, jakbym był zwycięzcą. Czy to nie jest dziwne, że mam dużą satysfakcję z czyjegoś nieszczęścia?

Graliśmy tak aż nie zrobiło się ciemno. Wtedy przyszli trenerzy, zobaczyć, co robimy i omal nie dostali zawału, kiedy zobaczyli ponad połowę swoich zawodników nie mających na sobie ubrań. A skoro i ja należałem do półnagiej paczki, mi także się oberwało. Tylko Hinata pozostał nietkbięty, bo myśleli, że go związaliśmy siłą. Kiedy całą szóstką wróciliśmy do naszego pokoju, nie obyło się również bez kazania Sugawary-san. Tak się przestraszyliśmy, że od razu po wspólnej kolacji położyliśmy się do futonów. Reszta też uznała to za dobry pomysł i zrobili to samo, co my.

Nie mogłem zasnąć. Nie dlatego, że drugoklasiści chrapali, ale z innego powodu. Nie wiem jakiego, po prostu pewnie nie byłem zmęczony po całym dniu pełnym wrażeń. Więc wstałem i podszedłem pod drzwi tarasowe, niemal na palcach. Mogłem słyszeć szybsze bicie mego serca, kiedy otwierałem i zamykałem to wejście. Usiadłem na schodach i patrzyłem przed siebie.

- Nie możesz spać...? - odwróciłem się do drzwi, a tam stał Hinata, który wyglądał na zaspanego i miał roztargane włosy. Usiadł obok mnie, przy okazji ziewając.

- Jakoś nie. Obudziłem cię?

- Niespecjalnie. Tanaka-san i Nishinoya-san tak chrapią, że spać się nie da...

- Racja...

- Czemu wyszedłeś? - w tym momencie rudowłosy wydawał się na nowo pełny energii i dodatkowo zwrócił na mnie swe piękne oczy.

- Nie wiem... Chciałem pooddychać świeżym powietrzem?

- Hm... Więc zostanę tu z tobą.

- Po co?

- Bo nie miałem dzisiaj okazji zostać z tobą sam na sam długo.

Z jednej strony, to urocze, że wyszedł tu dla mnie, ale zakłucił moją cichą i spokojną samotność. Niby wiem, że nie zrobił tego specjalnie, jednak... Kurcze. Nie wiem jaki tym razem argument dać na jego zachowanie.

- O czym rozmawiałeś z Kenmą?   

- Co? - zapytałem głupio, po czym zrozumiałem o co mnie pytał.

- W szafie. Na pewno nie wybrał cię do tego wyzwania bez powodu.

Mam mu powiedzieć prawdę, czy skłamać, że tylko milczeliśmy? Doskonale wiem, że przy obu odpowiedziach będzie chciał znać więcej szczegółów. Nieważne, jak to powiem, on i tak pozna prawdę. Chociaż...

- Mówił, że mam o ciebie dbać.

- Serio?!

- No... - tym razem to ja spojrzałem na niego i z lekkimi rumieńcami splotłem ze sobą nasze dłonie. - Będę to robił najlepiej, jak potrafię.

Hinata uśmiechnął się do mnie wesoło, po czym położył głowę na moje ramię, cały czas nie puszczając mojej ręki, jakbym miał zaraz zniknąć. Na jego szczęście, tak szybko się nie poddaję i potrafię być cierpliwy. Patrząc na niego, uśmiech sam wskakiwał mi na usta oraz miałem wielką ochotę go teraz pocałować (uznałem, że to idealny moment, szczególnie, że jesteśmy sami), ale on... zasnął. I teraz, jedyne o czym myślałem, to jak ja go do cholery przeniosę spowrotem do środka, nie robiąc przy tym hałasu?!

_________________

Witajcie, moje Yogurciki~!

Postarałam się napisać ten rozdział szybko i możecie go ocenić. Starałam się jak mogłam i myślę, że dobrze mi to wyszło ^^. Jeśli dalej będzie tak dobrze, za tydzień pojawi się następny.

Szczęśliwego Nowego Roku wam wszystkim~!

🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆🎆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro