#3 - Nietoperze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Hinata odjechał na swoim rowerze, zapewnił mnie jeszcze, że na pewno wróci na trening. Ostrzegał mnie, że może się trochę spóźnić i w ogóle, ale nie spodziewałem się, że przyjdzie w połowie treningu.

Byłem na niego zły. Odbijałem piłkę ze złością i wszyscy widzieli, że mam niezbyt dobry humor. Na moje szczęście nikt o nic nie pytał, dlatego dalej pozostawałem w swojej wściekłej formie.

- Kageyama, wszystko dobrze? - zapytał Sugawara-san, podchodząc do mnie na bezpieczną odległość.

- Tak. Wszystko jest okej.

- Wydajesz się wściekły. Czy to przez to, że Hinata nie przyszedł? - Sugawara zawsze znajdzie odpowiedź na dręczące nas problemy. On jest po prostu stworzony do bycia słuchaczem i dawania innym rad.

- Sugawara-san...

- Tak?

- Czy... nie uważasz, że Hinata dziwnie się zachowuje? - jeśli ten idiota pokazywał, że jest wampirem przez cały czas, na pewno ktoś musiał to wcześniej zauważyć. Nie wierzę w jego bajeczki o dobrym ukrywaniu się.

- Co masz na myśli mówiąc "dziwnie"?

- Nie widziałeś ostatnio dziwnych zwierząt? Takich czarnych, małych, latających...

- Nie. Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek takie widział. To ma jakiś związek z Hinatą?

- Nie, nie. W żadnym wypadku... - denerwowałem się trochę tą rozmową. Głównie dlatego, że mógłbym przez przypadek powiedzieć o jedno słowo więcej i wtedy spotkałaby mnie okropna kara. Więc dlaczego w ogóle zacząłem ten temat...? - Tylko...

- Tylko co?

- Jeśli ktoś wyjawi tajemnice kogoś innego... To czy wtedy byłoby możliwe, aby za to zabić?

Trzecioklasista zareagował dziwnie. Na początku w jego oczach było widać odrobinę przerażenia moim pytaniem, jednak potem wyraz jego twarzy zmienił się na bardziej zatroskany. Zaczął nad czymś myśleć i chyba było to dla niego trudne, bo za każdym razem, jak chciał zacząć, wycofywał się i myślał od nowa. Ja jedynie czekałem na jego odpowiedź. Jeśli uda mu się ją wymyślić...

- Myślę, że to byłoby przestępstwo. Jednak obietnic nie można łamać. Czy to pytanie było w teoretycznym sensie?

- Tak! W teoretycznym!

- Spokojnie, nie musisz tak krzyczeć... - szarowłosy już odchodził ode mnie, kiedy moją uwagę zwróciło małe, czarne coś, wiszące na poręczy od kosza.

Czarna kulka nie ruszała się, wręcz wydawała się być jedynie jakimś dziwnym dodatkiem. Inni raczej jej nie zauważyli i dalej byli pochłonięci treningiem. Na moje nieszczęście, wiedziałem czym są te małe cosie na koszu. Nawet kiedy ignorowałem zwierzęta Hinaty, one same przyciągały na siebie mój wzrok. 

- Ryu! Zobacz! Mamy chomiki na ścianach! - gdy do moich uszu doszedł krzyk Nishinoyi-san, już wiedziałem, że on także zauważył nietoperze.

- Masz rację! - do tego jeszcze dołączył Tanaka-san, więc trzeba jak najprędzej pozbyć się zwierzęcia z sali, bo inaczej może stać się komuś krzywda. Komuś, mam na myśli tą hałaśliwą dwójkę.

- Jakie chomiki? - zapytał kapitan.

- No te na ścianach! Razem jest ich cztery!

- Może jednego damy Kiyoko-san?!

- Po co jeden, skoro możemy dać ich aż cztery!

W taki oto sposób Noya-san i Tanaka-san próbowali zdjąć ze ściany jednego z nietoperzy. Nie mieli dość wysokiej drabiny, aby do nich dosięgnąć, więc wymyślili, że najniższy z nich stanie na plecach drugiemu. I tak zrobili. Nasz libero dosięgał do czarnego stworzenia, a drugi zagrzewał go i krzyczał, aby się nie poddawał. Wyglądało to zabawnie, ale gdy nietoperz się trochę poruszył, przypomniałem sobie, co wczorajszego dnia powiedział mi Hinata.

"Ciesz się, że Cię nie ugryzły! Inaczej już leżałbyś na podłodze martwy!"

W tym samym momencie, kiedy Nishinoya-san już niemal złapał pierwszego "chomika", do sali wszedł, a właściwie to wbiegł Hinata.

- Noya-senpai! Tanaka-senpai! Na podwórku jakieś dziewczyny na was czekają!

- DZIEWCZYNY?! - chłopaki jak na zawołanie zostawili w spokoju zwierzęta i szybkim biegiem znaleźli się na podwórku. Zrobili takie zamieszanie, że w tym czasie rudzielec zdążył niezauważalnie schować nietoperze do swojej torby. Za cholerę nie wiem po co to zrobił, ale miejmy nadzieję, że się tam nie uduszą. 

Hinata doskonale wiedział, że ma mój zły wzrok na swoich plecach. Postanowił jednak to zignorować i podejść wesołym krokiem i z uśmiechem do kapitana. Chciałem, aby w końcu ten uśmiech zszedł mu z twarzy i w końcu zapłacił za swoje spóźnienie i narażenie swoich kolegów z drużyny na niebezpieczeństwo. Czy powinienem uświadomić mu, że nietoperze powinny zostawać w domu?

- Shouyou, ty kłamco! Tam nie było dziewczyn!

- Czemu nas oszukałeś, Hinata?!

Następnie przez kolejne pół treningu słuchałem, jak Hinata próbuje przeprosić i racjonalnie wyjaśnić całą tą sytuację. Przy okazji czerpałem z tego wielką satysfakcję.

{^*^*^}

Ja i Hinata ponownie zostaliśmy sami w pokoju klubowym. On, jak ostatnio miał wyciągnięte skrzydła oraz swoje kły, kiedy mi się to wcale nie podobało. Tłumaczyłem mu, że to jest bezmyślne zachowanie, jednak nie słuchał mnie. Wolał bawić się z jednym z nietoperzy.

- Możesz mnie do cholery posłuchać! - powoli traciłem do niego cierpliwość. Z każdą minutą denerwował mnie bardziej.

-  Ale Drgawek lubi, gdy drapię go po brzuszku. Jest teraz taki słodki!

Jedyne co widziałem, to jak ten nietoperz wydaje z siebie dziwne dźwięki, niż normalne nietoperze. W dodatku cały czas Hinata się do niego uśmiechał i nie chciał przestawać. Jak on może myśleć, że te stworzenia są słodkie?

- Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?! Te zwierzęta omal nie zaatakowały naszych kolegów!

- Omal! W porę udało mi się ich odciągnąć!

- Ale co gdybyś nie przyszedł na czas?! Co by się wtedy stało?!

- Równie dobrze i ty mogłeś im przeszkodzić! W końcu wiedziałeś co może się potem stać! - nie miałem do tego żadnych wątów. Mówię to z niechęcią, ale tym razem Hinata ma rację. Mogłem ich odciągnąć, ale tego nie zrobiłem. Mogłem również poinformować kogoś innego o tej sytuacji i wszystko byłoby okej. - Czekałem aż jakoś zareagujesz, ale ty nic nie robiłeś...

- Bo sam byłem w szoku! To chyba normalne?!

- Proszę... nie kłóćmy się - mniejszy w końcu wstał z podłogi. Podszedł do mnie, mając w rękach nietoperza. - Wymagałem od ciebie zbyt wiele. W końcu to moje zwierzaczki. Powinienem je bardziej pilnować. Następnym razem będę reagował szybciej.

- Dob-- Jakim "następnym razem"?!

- Żartowałem!

Rudowłosy odłożył zwierzę na swoją torbę. Wydawało się, że zasnęło. Reszta za to siedziała na szafkach i nas obserwowała. Zdążę się kiedyś do tego przyzwyczaić...

- Przepraszam, że inni się w to wplątani. A szczególnie przepraszam ciebie. Zgoda? - wampir wystawił do mnie swoją dłoń, którą po krótkim namyśle uścisnąłem. Jego ręka była ciepła.

- Zgoda.

Mam dziwne przeczucie, że takich sytuacji może być więcej...

____________

Witajcie!

Mała informacja: rozdziały mogą być raz w tygodniu, chyba że uda mi się napisać coś szybciej (w co wątpię).

Mimo wszystko, cieszę się, że to nowe opowiadanie zyskało tyle pozytywnych komentarzy i opinii.

Do zobaczenia, Yogurciki! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro