#4 - Drugie śniadanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka dni, a w tym czasie zacząłem zastanawiać się, dlaczego wciąż muszę zadawać się Hinatą. Wiem, że powinienem trzymać jego tajemnicę w sekrecie, ale co ma do tego nasza relacja? Ostrzegł mnie przed tym co może mnie spotkać jeśli komuś powiem jego sekret, a to powinno wystarczyć, prawda? Niby komu miałbym to powiedzieć? Nie jestem gadułą, więc tym bardziej ten idiota powinien być w jakimś stopniu ucieszony.

Moje rozmyślania na ten temat przeniosły się z "trochę ogarniam" do "o co tu chodzi?". Mógłbym nad tym myśleć cały czas, gdyby nie fakt, że chciałbym, aby tak nie było. Wiele rzeczy mnie interesowało. Skąd Hinata i jego rodzina są? Dlaczego on chodzi do normalnej szkoły? Czemu ma w domu nietoperze? Jak udaje mu się tak wysoko skakać? Czemu je ludzkie jedzenie?

Właśnie. Wampiry to istoty (chyba) nieżyjące. W internecie jest mnóstwo teorii na temat tego, iż piją one krew. Ludzką krew. Ewentualnie pobierają energię z innych żywych stworzeń. Czy krew też się do tego zalicza? Jeśli tak, nie chciałbym, żeby Hinata jadł że mną obiady...

- KA-GE-YA-MA! - usłyszałem krzyk i od razu wiedziałem co mógł on oznaczać. Zacząłem udawać, że nic nie słyszałem. Było to błędem, bo po chwili Hinata do mnie podszedł. - Zejdzmy razem drugie śniadanie!

- Zapomnij.

- Co? Dlaczego?! - z każdą chwilą ta ruda istota naciskała na mnie bardziej, co powodowało, że irytował mnie nawet swoim istnieniem.

- Nie mam nic ze sobą.

- Kupić sobie czegoś nie możesz?

- Nie mam pieniędzy.

- Jesteś biedny?

- NIE, NIE JESTEM! - wkurzyłem się. Bardzo. Nie panowałem nawet nad rękami i one same uderzyły go w głowę. Chyba już robię to odruchowo...

- Jeśli chcesz, mogę się z tobą podzielić... Mama zrobiła więcej, a i tak chciałem ci trochę oddać...

Nie mogłem patrzeć dłużej na niego. W tym momencie jego dobroć wobec mnie w jakimś stopniu tknęła moje serce. Prawdą jest, że nie mam zamiaru z nim jeść, ale teraz, gdy tak do mnie mówił, wydawał się... uroczy?

- No... może mógłbym z tobą posiedzieć...

- Naprawdę?!

Hinata tak się ucieszył, że aż zaczął za bardzo zwracać na siebie uwagę. Dlatego szybko opuściłem swoją klasę i skierowałem się z nim na tyły szkoły, bo tylko tam mógł pokazywać swoje "dodatkowe kończyny". I nie sądzę, że ktoś tamtędy by przechodził.

Kiedy w końcu usiedliśmy na ziemi (bo przecież jakieś ławki tam były niepotrzebne), on wciąż uśmiechał się od ucha do ucha. Irytowało mnie to.

- Chcesz kurczaka?

- Nie.

- To może rzodkiewkę?

- Nie.

- A onigiri?

- Nie.

- Jak ci ktoś proponuje jedzenie, niegrzecznie jest odmawiać! - spojrzałem na niego wzrokiem, który mówił "o co ci chodzi?". Niestety on ani trochę nie zrozumiał mojego przesłania.

- Nie jestem głodny.

- Masz to zjeść - przysunął do mnie kawałek kurczaka, którego wcześniej odmawiałem. - Inaczej się obrażę.

Szczerze? Nie chodziło mi o to, że nie chcę czegoś zjeść. Nie chciałem czegoś zjeść OD HINATY. Zastanawiałem się, czy ten kurczak jest czymś nafaszerowany. Skoro Hinata jest wampirem, na pewno nie je zwykłych ludzkich dań. I dlaczego ten idiota chce mnie karmić? Przecież doskonale posługuję się pałeczkami!

- Dlaczego nie chcesz? Czy przyjaciele nie dzielą się swoimi obiadami z innymi, a oni wtedy im dziękują?

- Nie o to chodzi... - odrobinę odsunąłem się od niego, bo jego oczy wydały mi się dziwnie przerażające. Takie uczucie mam chyba pierwszy raz...

- Więc o co? - Hinata wciąż nie dopuszczał i dalej chciał znać moją odpowiedź. Choć raz ten przeklęty dzwonek mógłby zadzwonić w odpowiednim momencie.

Myślałem nad odpowiedzą. Przecież nie mogę mu powiedzieć tak prosto w twarz, że boję się jego jedzenia, bo uważam, że zaraz się na mnie rzuci. A co gorsza, że może być tam jakaś trucizna, krew czy inne gówno dla wampirów. Z tego zdenerwowania zacząłem robić jakieś dziwne miny, co było nie na miejscu, bo on cały czas się na mnie patrzył. W dodatku chyba domyślał się powodu mojego niechcenia.

- Kageyama... nie ufasz mi?

- Co? - to było jedyne słowo, które przeszło mi przez gardło. Żałuję, że nie wziąłem że sobą przynajmniej pieniędzy na mleko...

- Nie chcesz tego zjeść, ponieważ boisz się, że to może ci coś zrobić, prawda?

- Hinata, ja...

- Zamknij się! - jego wybuchowość sprawiła we mnie więcej strachu, więc byłem ostrożniejszy. Kto wie, co on może jeszcze wymyślić. - To jest jedzenie, które nic ci nie zrobi! Wiem to, bo robiła je moja mama!

- A skąd wiesz, że twoja mama niczego tam nie dodała, dla syna wampira, żeby nie był głodny?!

- Bo to wiem! Mama robi dobre obiady i nie skrzywdziłaby drugiego człowieka!

- Skąd ta--- Chwila...

Czy on właśnie powiedział, że jego mama nie skrzywdziłaby DRUGIEGO CZŁOWIEKA? A z lekcji, na których nie uważałem, pamiętam, jak w jednej z książek było coś podobnego. Najpewniej coś o zabijaniu, ale ta część jest niemal taka sama. Mniejsza o książki. Czy jego mama jest... człowiekiem?

- Twoja mama jest człowiekiem?

- Tak. Nie mówiłem wcześniej? - i tym właśnie mnie rozwalił. Gubiłem się w tym coraz bardziej.

- Więc, ty jesteś...

- Jestem pół wampirem - ponownie uśmiechnął się do mnie promiennie, ale zignorowałem to. - Mama jest człowiekiem, a tata wampirem.

- Czyli teoretycznie masz tylko połowę wampira w sobie?

- No... tak. To źle? Czy dobrze? A może to i to?

Miałem... tak jakby... brak jakiejkolwiek reakcji. Po prostu siedziałem, patrzyłem przed siebie na pewno z dziwnym wyrazem twarzy, a Hinata machał mi ręką przed oczami. I teraz tak się zastanawiam, czy to możliwe, aby człowiek i wampir... Nie. Skoro Hinata tu jest, oznacza to, że to jest możliwe. Tylko jak?!

- Jesteś zawiedziony?

- Oczywiście, że nie! Nie mówiłeś tego wcześniej, więc mam prawo być zaskoczony!

- Haha! Wybacz.

Ze złą miną zabrałem mu jego bento i zacząłem jeść jego zawartość. Ten idiota nie zjadł nawet połowy, to i ja skusiłem się na te pyszności, kompletnie zapominając o tym, co sobie wyobrażałem. Zignorowałem moje obawy. Ten kurczak jest naprawdę pyszny.

- Jesteś dziwny.

- Przyganiał kocioł garnkowi!  

Lecz przynajmniej teraz mogę być w jakimś stopniu spokojny. Ale jeśli on cały czas będzie się do mnie tak uroczo i niewinnie uśmiechał, to przysięgam, że z nadmiaru palapitacji serca mogę nie wytrzymać i coś mu zrobię. To też zależy od tego, co aktualnie będę trzymał w rękach...

______

Witajcie Yogurciki ^^

Wiem, że rozdziały nie są często i bardzo za to przepraszam. Szkoła jest orzeczono mnie i juz drugi tydzień mam zawalone terminy kartkówkami i slrawdzianami. Jednak udało mi się dla was napisać kolejny rozdział.

Do zobaczenia! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro