Rozdział 10 - paper_silhouette

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

mnóstwo nazwisk, zdjęć i informacji, których nigdy nie powinnam była zobaczyć. Trzęsącymi się dłońmi stukałam w klawiaturę, próbując zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Nie mogłam zatrzymać kłębiących się w mojej głowie myśli i mnożących się pytań. Plików było kilkadziesiąt, każdy zestaw zawierał fotografię i obszerny życiorys danej osoby. Nie znałam żadnej z nich, ich nazwiska kompletnie nic mi nie mówiły, a twarze były całkowicie obce. Byli to ludzie o różnym poziomie wykształcenia, różnego pochodzenia i w różnym wieku, aczkolwiek mieli jedną wspólną cechę - wszyscy byli martwi. Włączyłam ostatni plik i widząc ładujące się kółeczko, skierowałam się w stronę kuchni by nalać sobie soku. Usiadłam na marmurowym blacie i wyjrzałam przez okno. Oślepiona prze światło ulicznych latarni zdałam sobie sprawę, jak dużo czasu poświęciłam na te tajemnicze pliki. Jak co wieczór, zaczęłam liczyć gwiazdy, aby móc się uspokoić. Tym razem nie działało. Zaczęłam zdrapywać czerwony lakier z moich paznokci, by skupić się na czymś innym, niż tym przeklętym pendrivie. Chciałam mieć to już za sobą, więc drżącymi dłońmi zgasiłam światło i wróciłam do salonu. Następny był już tylko trzask szklanki uderzającej w śnieżnobiały dywan i szum krwi w moich uszach. Ellis Lee, urodzona 24 grudnia 1990 roku w Portsmouth...nie chciałam czytać dalej. Nagle cały pokój widziałam przez mgłę moich łez, ciało pokryło się dreszczem, a w tle słychać było tylko ciche tykanie zegara i mój spłycony oddech. Wiedziałam jedno - muszę skontaktować się z Egilem, bo wygląda na to, że jestem następna w kolejce...    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro