Rozdział 6 - ana11beth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wycieczka z Gavinem i ciocią Judy mogła się zakończyć tylko wojną nuklearną. Tym razem jednak to ja zamierzałam dać im popalić. Z takim nastawieniem wstałam szybko z łóżka i dopakowałam do mojego podręcznego plecaka przewodnik po najpiękniejszych tutejszych zabytkach oraz dokumenty i portfel. Zakluczyłam pokój i wolnym krokiem ruszyłam do wyjścia z 

hotelu, gdzie już miała czekać ciotka z tym debilem.

Jak się spodziewałam oboje stali już przy samochodzie tego drugiego. Wychodząc założyłam moje okulary przeciwsłoneczne, bo słońce świeciło niemiłosiernie i z pokerową miną dołączyłam do nich. Znając moją ciotkę to zaraz wpadnie na kolejny „genialny" pomysł. Niestety nie myliłam się. Jak tylko zbliżyłam się, ona z uśmiechem na ustach mówi:

- Skarbeńku, ustaliliśmy, że usiądziesz obok Gavina, żebyście ustalili gdzie najpierw jechać, a ja się zrelaksuję na tylnich siedzeniach.

- Aleeee..... - nie zdążyłam nawet powiedzieć nic więcej, a ona już zniknęła w środku pojazdu.

Spoglądałam oburzona na tego zadufanego w sobie kretyna i po jego cynicznym uśmieszku wiedziałam, że maczał w tym palce. Jeśli tak chcą ze mną pogrywać, to gorzko tego pożałują, pomyślałam. Wsiadłam szybko na swoje miejsce głośno trzaskając drzwiami.

- Myślę, że powinniśmy zacząć od Casa Batllò - mówię, kiedy wyjeżdżamy z hotelowego parkingu

- Przecież to na drugim końcu miasta! - wtrąca się Gavin

- Casa Batllò jest na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO i została wykonana przez Antonio Gaudi. Mówi Ci coś to nazwisko ignorancie? Zmienił ten zwyczajny dom w prawdziwe dzieło sztuki. Nie ma opcji, że tego nie zobaczymy - nawet przez chwilę, nie może on przestać kwestionować moje zdanie.

- Nie, nie mówi, ale pewnie zaraz dowiem się całego jego życiorysu. Poza tym co może być ciekawego w „Domu kości".

- No tak, pewnie dla Ciebie interesujące są tylko tutejsze bary i kluby nocne - nie skomentowałam już tego, że jednak coś tam wiedział o tym budynku.

- Gołąbeczki nie kłóćcie się już. Szkoda takiego pięknego dnia na niepotrzebne spory - zainterweniowała ciocia zanim Gavin zdążył mi odparować.

Postawiłam więc na swoim i pół godziny później byliśmy na miejscu.

Razem z ciocią zachwycałam się wspaniałą fasadą, a Pan Maruda pisał coś w telefonie. Niestety nie doczytałam w moim przewodniku, że bilety na zwiedzanie najlepiej jest zakupić przez internet, żeby uniknąć kolejek. Czterdziestometrowy tłum ludzi stanowczo ostudził nasze zamiary.

- Możemy już iść, czy nadal wielmożna Pani zamierza się gapić w te kości i czaszki?- no cóż, niestety długo w spokoju nie wytrzymał

- Poczekaj, jeszcze tylko ostatnia wizja jak twoje gnaty niedługo dołączą do tej pięknej kolekcji i możemy iść dalej - odparowałam powoli znowu zaczynając znowu mieć go dość.Przewrócił oczami na mój tekst i ruszył przed siebie, a my z ciocią powoli za nim podążałyśmy.

- Kto się czubi, ten się lubi - szepnęła i puściła do mnie oko, po czym szybko wyprzedziła mnie o kilka kroków.

Przysięgam, że z tą kobietą dłużej już chyba nie wytrzymam. A dopiero co przyjechała!Szliśmy ulicą La Rambla, pełną o tej godzinie turystów. Nie mogłam przepuścić takiej okazji i chodziłam od jednego sklepu do drugiego kupując jak najwięcej pamiątek oraz dupereli. Wiedziałam, że cierpliwość Gavina w końcu się wyczerpie. Przynajmniej ciotka Judy była zajęta tym samym. Upolowała sobie przepiękny, koronkowy parasol, zapewniający trochę cienia w upalne dni. Aż kusiło mnie, żeby kupić sobie podobny, ale niestety ktoś pokrzyżował moje plany. W końcu znudziło mu się ciągłe czekanie na nas, zwłaszcza, że mijaliśmy wiele barów, a do żadnego nie mógł wejść, bo był naszym szoferem.

Następny punkt wycieczki zaplanowała już kilka godzin temu ciocia, która kupiła bilety do Parku Güell. Wróciliśmy więc do auta i po 15 minutach jazdy bez korków byliśmy już na miejscu. Zapowiadało się kilka godzin zwiedzania.

Zaczęliśmy do dawnego wejścia do parku, przez Casa-Museu Gaudí, gdzie spędziliśmy około godzinkę, a następnie poszliśmy na taras widokowy nad Salą Kolumnową. Widok zapierał dech w piersiach. Podziwialiśmy panoramę Barcelony, siedząc na jednej z najdłuższych ławek na świecie. Mogłabym zostać tutaj na zawsze. To miasto to architektoniczny raj. Kolejnym naszym punktem wycieczki miała być Sala Stu Kolumn, która tak naprawdę liczy ich tylko 86. Kiedy przechodziliśmy jednak obok jednego z nielegalnych straganów, jakiś dzieciak uciekając przed policją pociągnął ze sobą torebkę cioci Judy. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak wściekłej. Każdy w rodzinie wie, że torebki mamy Alice i Lily są nietykalne. Nie wiem co ona tam chowa, ale wydaje na nie majątek i nikomu nie pozwala się do nich zbliżyć. Małolat nie wyszedł więc z tego bez szwanku, bo wkurzona ciocia zaczęła go okładać dzisiaj kupioną parasolką. Nim zdążyłam się otrząsnąć zrobił to Gavin i przytrzymał chłopaka, żeby znowu nie zaczął uciekać. Sekundę później dołączyła do nas policja. Okazało się, że każdy nielegalny sprzedawca tutaj ucieka na widok policji, gdzie pieprz rośnie. Dla cioci to chyba było za dużo wrażeń, jak na jeden dzień, więc postanowiła wrócić do hotelu. Zaczęliśmy już iść w stronę auta, ale ona natychmiast zaprotestowała:

- Ej, a wy gdzie idziecie?

- No jak to gdzie? Przecież ktoś musi Cię odwieźć - jak widać Gavin tak samo jak ja nie rozumiał o co jej chodziło

- Ale kochaniutki, ja się przejadę Uberem, a wy wracajcie do zwiedzania. Nie będziecie przecież specjalnie ze mną wracali.

- Nie zostawię Cię ciociu samej w obcym mieście - po pierwsze, coś mi tu nie grało, a po drugie, tej kobiety nie można samej zostawić nawet na sekundę, bo na pewno coś niecnego wykombinuje.

- Oj już nie udawajcie, że się nie cieszycie. W końcu będziecie mieli trochę czasu dla siebie skarbeńki.

Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że zrobi wszystko bym sama musiała użerać się z tym kretynem. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, ona już złapała Ubera i odjechała w siną dal.Pozostała mi albo dalsza wycieczka z Panem Marudą, która na pewno skończyłaby się jedną, wielką kłótnią albo samotne zwiedzanie cudownego Poble Espanyol. Wybór był prosty.

----------------

Źródło fotografii: https://pl.pinterest.com/pin/70437484689548/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro