Rozdział 8 - Anonim

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jego głos był hipnotyzujący. Nie słychać w nim było żadnego cienia nieśmiałości czy krytyki, lecz rozbrzmiewała w nim sama pewność siebie i łagodność. Od razu mnie zainteresował tak, że chciałam pytać go o więcej i więcej. Zawsze ludzie mi powtarzali, że jestem zbyt natarczywa, wścibska albo zbyt otwarta. Lecz znaleźli się i tacy - jak Lily, czy rodzice - którzy uważali to za dobrą cechę. Zwykli nazywać to po prostu 'ciekawością świata i ludzi'.

-Serio?- ni zowąd podjął mężczyzna, podnosząc ciemną brew. Do jego głosu wkradł się teraz ponury ton, mówiący mi coś w stylu: 'czy ty w ogóle mnie słuchasz?'. Od razu się obudziłam i myślami przeskoczyłam do wszystkiego co powiedziałam oraz jak zareagowałam podczas naszej całej rozmowy. Nie znalazłam w pamięci powierzchownie nic co by mogło go urazić, albo dać mu powód do zwątpienia we mnie. Wydawało mi się, że rozmowa przebiegała gładko, ale musiało jednak być coś do czego musiał się przyczepić. Byłam już właściwie gotowa przyjąć najwyższą krytykę, ale z transu wyrwało mnie krótkie:

-Taka dziewczyna, a jeszcze nie wyszła za mąż? - w tym momencie zrozumiałam, że nie powiedziałam nic co zagrało negatywnie na jego uczuciach, i chyba stale wywieram na nim dobre wrażenie.

-Nie ma skutku bez przyczyny - przywołałam się do porządku i odpowiedziałam mu. Tym razem i ja podniosłam brew i lekko się uśmiechnęłam. Zobaczyłam na jego twarzy coraz szerszy uśmiech, jakby zachwycił się tą odpowiedzią.

-Masz coś szczególnie na myśli? - jego zmiana tonu głosu, przyspieszony oddech i nagły ruch w moją stronę uświadomił mi jedno: 'Grace, uważaj. Chyba nie masz zamiaru na coś więcej niż tylko randka. Masz przecież swoje zasady'. Oho, i tu gra się zaczyna. Chyba wszystkie jego intencje wychodzą na jaw.- Szkoda tylko, że przy pierwszej lepszej okazji. Lecz z drugiej strony, nie można osądzać ludzi bezpodstawnie, dlatego udając, że nie zauważyłam zmiany w zachowaniu Santino, odpowiedziałam mu.

-Wielu mężczyzn chciało mnie na własność. Uważali się za kogoś w stylu sułtana, ale ja nie dam się uwięzić w klatce. A właściwie, czy to aż tak zaskakujące?- wolałam zapytać się o tak oczywistą rzecz, aby zrozumieć bardziej jego sposób myślenia i przypatrzeć się temu, co jeszcze może o mnie wiedzieć.

-Przepraszam jeśli uznałaś to pytanie za nietaktowne. Otóż w mojej rodzinie, tej dalszej i tej bliższej, wychodzi się za mąż bardzo wcześnie. A jeszcze mniej zrozumiałe wydaje mi się, dlaczego tak piękna i mądra dziewczyna jest jeszcze wolna. - piękna? Mądra? Powiedział mi to już każdy z kim się do tej pory spotkałam. Czyżby maska 'nałogowego podrywacza' już odkrywała jego prawdziwą twarz? Osobiście nie oczekuje od mężczyzn zbyt wiele, ale szkopuł tkwi w tym, że boję się o to, że będzie taki sam jak tamci - kierujący uwagę, aby instynktownie znaleźć sobie dziewczynę by nie poczuć się sam, niż z prawdziwej, romantycznej chęci wybrania kogoś i bezwzględnej potrzeby tej osoby.

Uśmiechnęłam się do niego, a on nalał do kieliszków odrobinę wina. Upiłam łyk i sparowałam go, aby rozluźnić napiętą już trochę atmosferę:

-Skoro twoja rodzina organizuje śluby tak wcześnie, to dlaczego ty jeszcze go nie wziąłeś? - czekając na odpowiedź, wzięłam kolejny łyk wina.

-Zanim zrozumiałem, że w moim życiu brakuje kogoś ważnego, wolałem podjąć się prostej pracy, aby zapewnić mojej przyszłej partnerce dobry start - kiedy to mówił, wykonał lekki gest dłonią w moim kierunku. Chyba próbował mi jakoś powiedzieć, że nie jestem mu obojętna. I muszę przyznać, że zrobiło to na mnie nowe pozytywne wrażenie. Postanowiłam więc, że postaram się dowiedzieć o nim nieco więcej.

-No to w takim razie, co taki ambitny ktoś robił do tej pory?

-Nic ciekawego. Pracowałem pięć lat jako stolarz u znajomego mojego ojca. Wyrabialiśmy meble dla zagranicznych firm. Dorobek nie był jakiś satysfakcjonujący, więc uznałem, że podejmę się czegoś innego. A mówiąc zwięźlej, od czterech miesięcy pracuje jako agent nieruchomości w firmie kolegi. Zacząłem bardzo interesować się architekturą i pracą bezpośrednio z ludźmi. - chwilę zajęło mi zrozumienie, że coś mi tu nie gra. Owszem, Santino miał świetne zainteresowania, które ja też podzielałam, ale przez chwilę przyjrzałam się jego dłoniom. Jak na stolarza, pracującego pięć lat, miał je strasznie zadbane i nienaruszone żadną pracą. Wolałam jednak dmuchać na zimne i nie osądzać go bezpodstawnie.

-Naprawdę? To nawet ciekawe zajęcie. A wiesz, że ja też się interesuję architekturą?

-Nasza miejska firma, Sueno&Conveniencia zajmuje się tylko i wyłącznie dużymi budynkami, a nawet wiążemy działalność z ochroną zabytków. Jeżeli byś chciała, to mógłbym cię oprowadzić po kilku. - Nie mogę uwierzyć w to, jak szybko dał się przejrzeć. Być może to po prostu moja wyobraźnia, ale zobaczyłam w nim już coś podejrzanego. Byłam w tej firmie i nie było tam nikogo o takim nazwisku bądź imieniu. Pamiętam , że pomagałam Lily poszukać odpowiedniej sali na jej ślub. Jestem pewna... nie, więcej niż pewna, że nigdy nie słyszałam o żadnym Santino. Pewnie sądził, że jeśli nie jestem stąd, to jestem na tyle głupia, aby nie zorientować się, że coś kręci.

Podczas naszej dalszej rozmowy znalazłam kilka innych faktów, zgadzających się z tym, aby mu nie ufać. Lecz wolałam pozostać czujna i nie dać mu tego po sobie poznać. W pewnym momencie poczułam ukłucie w brzuchu. Pomyślałam sobie, że to może krewetki mi zaszkodziły, albo po prostu za dużo wypiłam. Santino zauważył wyraźnie, że mam jakiś problem, ale nic z tym nie zrobił. Doszło do mnie, że ten podejrzany typ nie wychylił ani kieliszka tego wina! Zamiast tego bawił się nim jak dziecko. Później było tylko gorzej. Zaczynałam tracić świadomość otaczającego mnie miejsca, a moja uwaga mogła tylko objąć widok siedzącego w milczeniu mężczyzny i... jakiegoś samochodu? Nie osunęłam się na ziemię, ale poczułam, że mam za chwilę to zrobić. Ale w ostatniej chwili Santino podtrzymał mnie, prawdopodobnie, abym nie spadła z klifu. Głupia ja! Mogłam pozostać czujna i nie zbliżać się do niego. Ale oczywiście jestem niezdecydowana, i zamiast spotkania z Lily wkopałam się w to. Co on zamierza ze mną zrobić? Przed oczami widziałam niewyraźnie już ciemne niebo. Byłam nim tak oczarowana, że zapomniałam, że leżę na ziemi. Czy to tak działało to wino? Czy może to moja czysta głupota? Tak czy inaczej nie mogłam nic zrobić, a nawet sięgnąć po gaz pieprzowy do torebki. Słyszałam jedynie niewyraźne szmery, jakby wyciągał coś z niej. I to - metaliczny dźwięk 550 mililitrowego gazu, który upadł nieopodal nas. Próbowałam go cudem znaleźć, ale spotkałam się jedynie z porażką. Otoczenie było za bardzo zamglone, abym mogła cokolwiek innego zobaczyć niż dwie tańczące sylwetki. Jak to dwie? Zanim całkowicie przestałam panować nad swoją świadomością zorientowałam się, że przyszedł ktoś jeszcze. Kolejny oprawca? Czy zbawiciel? Teraz nic już nie miało to najmniejszego znaczenia niż tylko modlić się, aby był przyjaźnie nastawiony.Światło wdarło się do pokoju, oślepiając moje i tak wrażliwe oczy. Musiałam zmrużyć je ponownie, ale nie na długo. Wzrok zaczął mi się już przyzwyczajać do jasno oświetlonego pomieszczenia, promieni słonecznych odbijających się o szklane szafki i wapniowo białych ścian. Każdy następny ruch przyprawiał mnie o drżenie w mięśniach i utwierdzenie mojego umysłu w pewności, że nawet nie mam szans się wydostać z... szpitala?

-No proszę! Obudziła się pani!- dobiegł do mnie dojrzały i pewny siebie głos kobiety. Kiedy zdążyłam się jej przyjrzeć okazało się, że to nikt inny jak pielęgniarka.

Spojrzała się na mnie, jakbym właśnie powiedziała jakiś nie śmieszny żart. Musiałam wyglądać komicznie. Ciemnoskóra (jak na standardy Hiszpanii) kobieta pokiwała lekko głową i westchnęła:

-Nie możemy ich odpędzić od wczorajszego wieczora- 'o kogo jej chodziło?'

Wtedy wyszła wolnym krokiem, z nogi na nogę, podeszła do drzwi i przywołała gestem ręki 'ich'. Przede mną właśnie stali Lily i Gavin. Nie zrobiłoby mi się tak głupio, gdyby Gavin przyszedł sam, bo w końcu spójrzmy prawdzie w oczy - zawiodłam przez moje chore fantazje. Przecież do wesela już tuż tuż! Nie zwracałam uwagi na to czy ktoś inny dzieli ze mną salę i mnie nasłuchuje, ale natychmiast zaczęłam błagać Lily, aby mi wybaczyła. Byłam jeszcze zbyt słaba, żeby wstać i ją przytulić. 'Nieważne co się przytrafia. Ważne co z tym robimy' - przypomniałam sobie cytat, który zaznaczyłam w książce Reginy Brett.

- Uznałam, że wesele może poczekać póki nie wyzdrowiejesz. Mam nadzieję, że to już niedługo nastąpi – powiedziała łagodnym głosem.

-Lily tak bardzo cię przepraszam! Nie odwołuj wesela ze względu na mnie! - udało mi się zdobyć a tyle sił, aby prawie to wykrzyknąć

-Nikt nie odwołuje wesela. Chyba słyszałaś co ci powiedziała. Ma zostać ono - tutaj Gavin zaczął mówić strasznie wolno - p r z e s u n i ę t e

No oczywiście nawet w takiej sytuacji musiał pokazać kto wie lepiej.

-Zresztą myślałaś, że mnie nabierzesz? Nie jesteś dobra w kłamaniu, a ja to wiem. Postanowiłem pójść za tobą aż do waszej 'prywatnej kwatery'. Ciesz się, że się na to zdecydowałem, bo inaczej skończyłabyś w objęciach swojego Santino. - pewnie, musiał wtrącić to swoje 'miałem rację', albo jak ja to kiedyś zwykłam mówić, 'nie dorównujesz mi inteligencją'.

Wizyta nie była długa, ani nie dowiedziałam się za dużo o zajściu. Tylko to, że Gavin przepłoszył tego oszusta, który uciekł z moją torebką, a później przywiózł mnie tutaj swoim wynajętym samochodem. Od razu zadzwonił do Lily, która wysyłała mu setki wiadomości. Widocznie była zaniepokojona, do czego sama się potem przyznała. Złodziej zabrał mi torebkę, a co za tym idzie klucze, dokumenty i pieniądze. Na szczęście dla zabicia nudy Gavin przyniósł mi swój laptop. Pan doktor poinformował mnie, że w mojej krwi znaleźli dziwny środek o nazwie phylophistaminiam. Po krótkim zapoznaniu się z działaniem tej dziwnej toksyny, napotkałam się na ciekawą stronę internetową. Napisano tam, że środek ten jest zakazany w użyciu w celach medycznych dla ciężarnych i do sprzedaży na użytek prywatny. Wycofano go zaraz po dziwnej sytuacji z ośrodkiem oferującym pomoc kobietom w ciąży, który okazał się niczym innym jak ukrytą kliniką aborcyjną. Kobiety zostawały tam na kilka dni, po czym okazało się, że ich mieszkanie zostaje zupełnie splądrowane i okradzione. Na domiar złego, zginęły tam dwie kobiety i ich nienarodzone dzieci. Przy oględzinach i badaniu krwi znaleziono właśnie ten środek. Niektórzy sprawcy zostali odnalezieni, lecz inni nadal grasują i mają prawdopodobnie dobre namiary na tą truciznę. Zapytałam doktora, dlaczego mój organizm tak zareagował, skoro nie jestem w ciąży. Okazało się, że niebezpieczny jest w mieszance z alkoholem.

Niestety, również po długich poszukiwaniach nie znalazłam profilu Santino na Instagramie ani innego, na innych stronach. Zaraz po wyjściu całą tą sprawę mam zamiar zlecić policji, jak i opisać portret kryminalisty, którego i tak w pamięci pozostało mi niewiele. Mimo wszystko mam zamiar, aby ślub mojej ukochanej Lily się odbył.

------------------

Źródło fotografii: https://pl.pinterest.com/pin/15410823713153380/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro