Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Ile razy będziesz jeszcze to robił? – zapytał Drugi, patrząc na Pierwszego.

Pierwszy siedział na diamentowym tronie, wyraźnie zdenerwowany. Zaciskał mocno powieki, skupiając się. Lekkie zmarszczki mimiczne znaczyły przez to jego przystojną, zazwyczaj obojętną twarz.

Musiał zrestartować Świat.

Znowu.

– Tyle, ile to będzie konieczne – warknął, próbując odpędzić Drugiego.

Jego czarne, długie włosy były w wyjątkowym nieładzie. Opadały na umięśnioną klatkę piersiową, która unosiła się teraz gwałtownie w wyrazie poirytowania.

– Odpuść wreszcie, to tylko dziewczyna. Tego kwiatu jest pół świata – zażartował, czekając na reakcje. Ona jednak nie nadeszła. Pierwszy nie miał zamiaru dać się sprowokować.

– Ten jeden, konkretny kwiat jest mój – syknął.

– To dlaczego znowu musisz resetować świat? Czyżby znowu wybrała Śmierć?

Zanim Drugi zdążył się uchylić, pierwszy posłał w jego stronę pocisk energii. Uderzył głucho w jego klatkę piersiową, wyrywając z ciała mężczyzny jęk.

– Nie bądź taki wrażliwy, tylko się z tobą droczę – jęknął Drugi. – Poza tym, mógłbyś faktycznie odpuścić. Ile razy resetowałeś już Świat? Ile razy jeszcze będziesz to robił?

Pierwszy zastanowił się.

Był zmęczony, to prawda, ale w momencie, gdy stworzyli Życie, już wiedział, ona należała do niego.

Kochał ją.

Ona go też, tylko musiała to zrozumieć.

Za każdym razem podczas stworzenia Śmierci, zakochiwała się w nim na zabój. Ignorowała wszystkie próby, kiedy Pierwszy próbował się do niej zbliżyć, tak, jak gdyby był tylko denerwującym owadem.

Miał tego po dziurki w nosie.

Zaczął nawet zaszczepiać sugestię w umyśle Śmierci, licząc na jego zdrowy rozsądek. Podpowiadał mu, że kochanie Życia skończy się tragedią, ale ten idiota za każdym razem dawał się jej przekonać.

Zacisnął pięści.

Nie mógł się tak po prostu poddać.

– Ona będzie moja. Spróbuje jeszcze raz – powiedział bardziej do siebie, niż do Drugiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro