team slovenia, ale to planica

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To najlepszy dzień mojego życia!

Žiga jeszcze nigdy nie widział tak rozemocjonowanego Lovro. Zobaczyć uśmiech na twarzy u Kosa, w dodatku tak szeroki...zapowiadało się naprawdę wielkie święto. Odwzajemnił mocny uścisk kolegi, mimowolnie się uśmiechając.

- Dobra robota, naprawdę się spisałeś!

Blondyn trochę posmutniał, opuszczając lekko głowę.

- Przepraszam za ten drugi skok, przez niego spadliśmy na trzecie miejsce...

- Ej, ej! Prowadzimy, tak? To zasługa nas wszystkich. Teraz musimy trzymać kciuki za Timiego i Žabę, a później to już z górki. Wątpię, że tej nocy pójdziemy spać - roześmiał się.

Za bandami stali pozostali skoczkowie. Constantin nieudolnie próbował pocieszyć Markusa po pechowym zagraniu z belką, dalej Kamil Stoch żywo rozmawiał o czymś z Piotrkiem Żyłą. Žiga czuł się wspaniale, jakby był we właściwym miejscu...tak właściwie, przecież był. Planica była domem. Idealnym domem.

Po skoku Timiego, byli już prawie pewni. Prawie, bo skoki narciarskie mają to do siebie, że w tym sporcie nigdy nie ma stuprocentowej pewności. Jeszcze jedna grupa.
Domen stał przy bandach w plastronie z dwunastym numerem drużyny (swoją drogą, skąd u licha wytrzasnęli tę dwunastkę?), przebierając nogami z ekscytacji. Co prawda nie załapał się do drużyny i trochę było mu z tego powodu przykro, ale wiedział, że mając tak zajebistą kadrę, ciężko o wybór który zadowoli każdego. No i był spokojny o medal. O mistrzostwo świata.

Žiga uśmiechnął się i przelotnie spojrzał na skupionych Lovro i Timiego. Na belce zasiadł Anže.

Przeciętnie, skok trwa jakieś 8 sekund, ale w tamtej chwili mieli wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Žaba wisiał w powietrzu, prezentując nienaganną sylwetkę. Jelar dopiero po chwili zauważył, że wstrzymał oddech z tych emocji. Kiedy tylko Lanišek minął zieloną linię, po obiekcie rozniósł się głośny okrzyk radości. Wylecieli przez bramkę, prosto w kierunku nadjeżdżającego Słoweńca. Wpadli w zbiorczy uścisk, ciesząc się jak małe dzieci.

- Udało się! - krzyczał Anže. - Zrobiliśmy to! Kocham Was, chłopaki!

- Ale będzie chlanie, jesteście zajebiści! - zawył Domen.

- MY jesteśmy zajebiści, Domen! Wszyscy! - poprawił go Jelar.

Jeśli chodzi o świętowanie...wszyscy wiemy, jak to w skokach narciarskich wygląda. Symboliczna lampka szampana i do spania? Ha, dobry żart.

Towarzystwo do świętowania znajdowało się w stanie lekko nietrzeźwym. Znaczy no, to określenie jak najbardziej pasowało do Słoweńców, bo byli dopiero po trzech butelkach wódki, ale nie można było powiedzieć tego samego o Norwegach czy Austriakach. Oni kończyli drugą 0,7, będąc w znacznie gorszym stanie. Hoerl przysypiał na stole, Daniel z ogromnym rozbawieni zrobił mu kilka zdjęć, a następnie dołączył do Kristoffera w nagrywaniu tych całych tik toków, a Forfang wyszedł z salki jakieś 20 minut temu i na ten moment nie zanosiło się na jego powrót. Halvor z Mariusem toczyli zawziętą dyskusję odnośnie fantazyjnej piżamy Stoeckla w dinozaury, którą mieli kiedyś okazję zobaczyć (przez przypadek, ABSOLUTNY przypadek odpalili petardę na balkonie, trener gonił ich po całym hotelu), natomiast Stefan z Michaelem tkwili w swoim świecie, tańcząc jakieś zmodernizowane tango. Ponadto, Kraft co kilka minut odpalał się na nowo i składał życzenia urodzinowe swojemu najlepszemu przyjacielowi.

- Towarzystwo traci rezon - zauważył z rozbawieniem Anže. - Idziemy do pokoju? Nastja podrzuciła Monopoly.

- Masz Monopoly i mówisz o tym dopiero teraz?! - oburzył się Timi. - Co za cudowna kobieta. Oczywiście, że idziemy.

- Oczywiście, że cudowna - prychnął. - Po Twoim ekscesie w Willingen przywiozła Ci sernika! Trzy razy upewniała się, że o Ciebie zadbam! Żeby własna żona przejmowała się Twoim przyjacielem, a nie Tobą! Skandal!

- Life is brutal, Anže - Zajc złapał się teatralnie za pierś, a następnie wytarmosił policzki starszego. - Nie martw się, dam Ci fory, Żabciu.

- Żebym ja Ci zaraz nie dał kopa w dupę!

Žiga parsknął pod nosem, idąc z Lovro i Domenem.

- Dopiero pierwsza - stwierdził z rozbawieniem Prevc. - Czy oni naprawdę mają tak słabe głowy, czy po prostu są beznadziejni w piciu?

- A przypomnieć Ci, kto skończył w Nowy Rok w wannie u Anže i Timiego? - odparował Lovro, patrząc na niego z uniesioną brwią.

- Wtedy był Sylwester, to co innego - próbował się bronić. - No i mało zjadłem, to dlatego.

- Jasne. Choć z tymi proporcjami jedzenia do ilości alkoholu rzeczywiście skomplikowałeś sobie sprawę - roześmiał się Jelar.

Pół godziny, pięć herbat i dwie paczki ciastek czekoladowych później, rozgrywka powoli wchodziła na głębokie wody. Każdy z nich starał się kupić niebotycznie drogie miejsca, aby przeciwnik musiał zapłacić kosmiczną ilość kasy za stanięcie pionkiem na pechowym polu. Jak na razie, najbardziej po dupie dostawał najmłodszy z ekipy. Mówił coś o dawaniu forów...?

- HAHAHA! - złowieszczy śmiech Anže poniósł się po pokoju. Timi wyglądał w tamtym momencie tak żałośnie, że Židze na moment zrobiło się przykro, ale szybko zastąpił to śmiechem, dołączając do Lovro i Domena.

- Błagam - jęknął Zajc. - No weź odpuść, nie mam tyle kasy! Zostało mi tysiąc tych monocośtam!

- Zawsze możesz dać mi w zastaw coś z Twoich posesji. Amsterdam brzmi bardzo dobrze - Lanišek posłał mu łobuzerski uśmiech. - Dam Ci fory, kochanie.

- Spierdalaj - fuknął, oddając mu wskazaną kartę. - Jeszcze się odegram, zobaczysz.

- Nie mogę się doczekać.

Jakiś czas później, wszyscy odwrócili głowy w kierunku drzwi. Klamka kliknęła charakterystyczne, wpuszczając do pokoju osobę, której w tamtym momencie spodziewali się najmniej.

- Umiesz zaskoczyć - wydusił z siebie Lovro. Domen w rekordowo szybkim tempie podniósł się z dywanu i w trzech krokach znalazł się przy bracie, wieszając mu się na szyi.

- A Ciebie co, podmienili? - parsknął Peter, odwzajemniając mimo wszystko uścisk.

- Na trzeźwo nie zrobiłbym tego, wyluzuj - młodszy przewrócił oczami, odsuwając się. - Dobrze Cię widzieć w jednym kawałku...deklu.

Brunet uniósł brew, po czym ponownie zagarnął go do siebie, trąc mu włosy.

- Też się stęskniłem, gamoniu - udał wzruszenie.

- Dobra, już, no, puść mnie, pojebańcu! Rodzina od siedmiu boleści, kurwa!

- Nie powinieneś odpoczywać? - zapytał troskliwie Žiga, wymieniając z nim uścisk.

- Odpoczywam, nudząc się niemiłosiernie - westchnął. - Poza tym, siniaki powoli schodzą, mam się całkiem dobrze. Nie mógłbym ominąć takiego wydarzenia - uśmiechnął się. - Pięknie rozjebane, panowie. Czuję się jak dumny ojciec - spojrzał na Timiego. - Zwłaszcza Ciebie. Pozamiatałeś w piątek, młody.

- Dzięki - odparł, wyraźnie speszony.

Peter spojrzał na Anže, po czym wystawił rękę.

- Jak już mi się znudzą te skoki, przynajmniej będę spokojny o następców i ich kapitana. Ale jeszcze sobie nie wyobrażaj, na razie nigdzie się nie wybieram - przestrzegł.

- A spróbowałbyś tylko - mruknął Žaba, wymieniając z nim mocny uścisk dłoni. Po chwili, uwaga Prevca skupiła się na rozpoczętej grze w Monopoly - aż mu się oczy zaświeciły. Spojrzał na Domena i z uśmiechem założył mu ramię na szyję.

- To co? Przygarniesz braciszka do drużyny?

Młodszy odwzajemnił uśmiech, odpowiadając: - Jasne. Trzeba wspomóc Timiego, bo biedak dostaje w dupę od Anže.

- Żebyś zaraz ty nie dostał w dupę!

- Dobierzmy się w pary, zrobimy pojedynek!

- Idę do Anže - oznajmił szybko Timi.

- A Ciebie co, syndrom sztokholmski dopadł?

- Z nim moja dupa jest bezpieczna! Znaczy no, nie pozbawi mnie kasy!

- Oba stwierdzenia brzmią źle - roześmiał się Žiga. Kos ukrył twarz w dłoniach, a Anže posłał Zajcowi dziwny uśmiech.

- Wiesz, z tym drugim, mogę się zgodzić, ale jeśli chodzi o pierwsze...

- Dokończ to, a nigdy więcej nie podzielę się z Tobą sernikiem!

- Zjem w domu!

- Powiem Nastji, że masz bana na sernik?

- Ale to ja jestem jej mężem, nie możesz mi ustalać zasad!

- Ta? Zobaczymy - Timi uśmiechnął się pod nosem, zabierając Anže banknoty i je licząc.

- Nie wydaje mi się, żebyście potrzebowali ustawy o bigamii, wy już zachowujecie się jak małżeństwo - stwierdził Lovro, łącząc swoje zdobycze z tymi Žigi.

- Boże Święty, z kim ja żyję - westchnął Peter.

- Z najbardziej zajebistymi ludźmi, ot co.

- Chyba najbardziej zjebanymi.

- Zjebanymi też, ale głównie zajebistymi.

///

Nie bo dowiedziałam się, że Timi chodzi z byłą żoną Tepeša i mój mózg aktualnie nie ogarnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro