Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mówiono potem, że człowiek ten przyszedł z południa. Był wysoki, miał szare, krótkie włosy, szorstki zarost i bliznę biegnącą od powieki lewego oka aż do końca szczęki. Przedstawiał się jako Wilhelm. Wilhelm z Geso. Przy koniu miał dwa miecze i juki pełne jedzenia i składników alchemicznych.

Przyjechał do Bortar w pogoni za pracą. Podczas gdy wojska Nilfgaardu i Redanii ścierały się ze sobą, wsie były najeżdzane przez potwory, a ktoś musiał je tępić...

Bortar cierpiało nie tyle z powodu wojny, co właśnie z potworów. Największa plaga wszelkiego ścierwa atakowało pogranicze.

Wiedźmin wszedł do gospody. Wszystkie rozmowy ucichły, ale tylko na chwilę.

- Daj coś mocnego - zwrócił się do szynkarza.

Dostał kubek pełny ciemnego płynu.

- Na koszt firmy... - mruknął grubas za długim stołem zawalonym naczyniami.

- Dzięki... Rozglądam się za robotą. Jestem wiedźminem... Znajdzie się coś? - spytał szarowłosy.

- Noo... Roboty jest sporo.. Weźcie się panie spytajcie naczelnego kowala. Radą miejską przewodzi. Mieszka w domu na rynku, tynkowany, czerwony z kuźnią. Znajdziecie -poradził sprzedawca.

- Dzięki ci jeszcze raz. Masz tu... -Wilhelm podał mu dziesięć florenów.

- Och... Dzieki, panie. - wytrzeszczył oczy szynkarz na widok złota.

- Dobra, dobra... Gdyby ktoś pytał o mnie, to jestem Wilhelm z Geso. Chyba wynajmę pokój na jedną noc. Mam jeszcze jedno pytanie. Czy w tej posiadłości na wzgórzu ktoś mieszka? Wydaje się opuszczona, jednak niegdyś była szacowna...

- O panie. To niezwykła historia! Posłuchajcie tylko... - zaczął wywód karczmarz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro