Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Vesemir przekradł się do ciemnych, śmierdzących śluzem i glonami jaskiń. 

Wypił eliksir "kot", który pozwalał mu widzieć w ciemnościach. Potem założył pelerynę utkaną z białych nici z wymalowaną na środku pięcioramienną gwiazdą. Dzięki temu był niewidzialny, jednak peleryna miała pewną wadę. Niewidzialność trwała tylko godzinę dziennie i pół godziny nocą. 

Dlatego poszedł za dnia.

Doszedł do metalowej drabinki, którą kończyły się jaskinie. Drabina prowadziła do włazu w podłodze składu win pałacu Loxia. 

Peleryna miała jeszcze jeden plus - nie uruchamiała magicznych zaklęć ochronnych i alarmów. Kosztowała go sporo orenów i przysług, ale czasem była nader przydatna, szczególnie w okolicznych burdelach, kiedy kiesa pusta, a pokusa dokucza...
Wyszedł przez piwnice do głównego korytarza, gdzie przysłuchał się rozmowy dwóch magiczek.

- Słyszałaś, co się stało z Ernestem?

- Pewnie! Wszędzie o tym głośno. Podobno spalono mu mieszkanie w Gors Velen. Ale słyszałam, że Utterbacht schował jego zapiski w swojej komnacie i nikogo tam nie dopuszcza... Do czego to doszło, żeby czarodzieje mieli przed sobą sekrety...

- Tak... Cholera, a co, jak będziemy następni?

- A coś ukrywasz przed Utterbachtem? - spytał podejrzliwie drugi mag poważniejąc.

-Nie, jasne że nie... - Zmieszał się pierwszy mag, zapewne był cały czerwony na twarzy. - No ale... Powiem ci na ucho...

Mężczyźni oddalili się w głąb korytarza, toteż Vesemir nie słyszał wyznania młodszego z magów. Nie żeby go specjalnie obchodziło.

Wiedźmin za ich radą udał się do gabinetu Utterbachta. Długo kluczył po korytarzach i schodach, ale w końcu dotarł do wielkich, dębowych drzwi. Otworzył je niepostrzeżenie i wślizgnął się do środka.

W pokoju pod oknem stała sporych rozmiarów rzeźba przedstawiająca nagiego elfa wysokiego rodu. Na ten widok Vesemir prawie wrzasnął z zaskoczenia, bo figura wyglądała na całkiem żywą.

Znalazł dziennik Turrena na biurku pod dziwnymi rysunkami przedstawiającymi jakieś fascynujące a zarazem przerażające stwory.

Wielkie smoki z niemowlęcymi głowami, giganci z łbami lwów, ludzie o skrzydłach nietoperzy... Te ryciny, mimo że widział je na ułamek sekundy, utkwiły mu w pamięci na długo.

Vesemir zabrał wszystkie kartki razem z dziennikiem i szybkim, ale cichym krokiem opuścił pałac. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro