Czy jeśli żyję, będzie wojna?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Początek sezonu 2

John Murphy zaczął się niepokoić. Nie chodziło o to, że kilkudziesięciu Ziemianów siedziało na środku wioski, a on ich pilnował z bronią w dłoni. Nie chodziło też o to, że ludzie ci byli zmęczeni i w ich oczach można było dostrzec zdezorientowanie. Nie chodziło nawet o to, że nie miał strzelać.
Chodziło o Finna Collinsa.
Chłopak dostał szału. W każdej znalezionej rzeczy dostrzegał cząstkę szukanych przyjaciół, cząstkę Clarke. John naprawdę obawiał się szału w jaki wpadł Finn. W jego oczach widać było mrok, dawny zabawny chłopak zniknął, pojawiła się jego gorsza postać.

— Co zrobiliście z tymi ludźmi, skoro macie ich rzeczy! — Wybiegł z jednej chatki i rzucił się na zastępcę dowódcy owej wioski.

Teraz to już nie było zaniepokojenie, teraz to był strach Murphy' ego przed Collinsem. Przełknął głośno ślinę i zaczął ciągnąć chłopaka za przykurzoną i zabrudzoną kurtkę. Pomogło, oddzielił ich na kilka metrów.

Zastępca dowódcy mówił prawdę, widać to było w jego oczach wyłaniających się zza długiej i gęstej brody. Nawet Murphy, chłopak który kilka miesięcy wcześniej potrafił zabić każdego kto się z nim nie zgadza, postrzelić Raven, bądź porządnie pobić Bellamy'ego, dostrzegał w tym brodatym mężczyźnie prawdę. Oni nic nie wiedzieli o zgubach z lądownika.

Jednak Finn uważał inaczej.

— Clarke nigdy nie oddałaby tego zegarka, wiem jak jest dla niej ważny. — Prychnął, przykładając pistolet do skroni brodatego.

John musiał znowu zareagować i przemówić oszalałemu Collinosowi. Opuścił więc pistolet i siłą nakazał, żeby on zrobił to samo. Tym razem szukali kłopotów tam, gdzie ich nie ma. Sam odrobinę bał się towarzysza, którego opanował szał. Różniło się to od Finna, który zawsze pomagał w tropieniu zwierzyny, który odnajdywał najlepsze kryjówki przed kwaśną mgłą bądź który zawsze został wysłuchiwany przez setkę zrzuconych z Arki.

A teraz?

Teraz tamtejszy Finn zniknął. Zniknął wraz z wieścią o zaginięciu Clarke. Zniknął wraz z informacją o poważnym postrzeleniu Raven. Zniknął wraz z zobaczeniem na szyi jednookiego zegarka dziewczyny. Wraz z utratą Clarke w swoim życiu, on sam utracił swoje pozytywy. Jednak po raz kolejny nadzieja trzymała go przy życiu.

— Finn, odejdźmy póki możemy. Oni mówią prawdę. — Murphy wskazał głową na siedzących w spokoju ziemian.

On jednak stał wpatrzony w przestraszonych starców i dzieci. Wiedział, że jeśli tylko się odwróci zaatakują go, więc zrobił to bardzo powoli i czujnie. Zaraz później usłyszał tupanie i szybki bieg w jego stronę. Bez przemyślenia przeładował broń i wystrzelił kilka pocisków w biegnącą postać, która osunęła się bezwładnie na ziemię.

— On chciał tylko uciec. — Załkał brodacz, klękając przy chłopcu, opuszczając jego powieki.

Y gonplei ste odon , Twoja walka dobiegła końca

Finn spojrzał ze łzami w oczach na Johna. Były to pierwsze łzy od naprawdę dawna, od czasów dawnego Collinsa, więc dla Murphy'ego było to dobra oznaka, widząc płaczącego kolegę. Kiwnął tylko głową i odszedł od miejsca morderstwa, opuszczając potulnie głowę.

I wtedy wpadł w drobne ciało, które poznałby każdej godziny dla i nocy. Clarke Griffin stała tuż przed nim, patrząc na niego ze strachem. Chciał złapać jej dłoń, lecz nie pozwoliła mu na ten czyn. Patrzyła na niego jak na obcego człowieka, który właśnie zabił niewinną osobę. Widział w jej oczach strach. Strach przed nim samym.

— Powiedz, że nie ty to zrobiłeś.

Opuścił głowę i wbił wzrok w ziemię, nie mógł spoglądać w jej smutne i zawiedzione oczy. Pokręcił tylko głową, jakby wraz ze spotkaniem blondynki stracił mowę i zrozumiał co właśnie zrobił.

— Skłamałbym, jeśli miałbym to powiedzieć. — Odważył się odpowiedzieć. — Clarke, jesteś cała? Nic ci się nie stało?

Odwróciła się od niego i skierowała do stojącego za jej plecami Bellamy'ego. To był nóż dla zazdrosnego i wpadającego szybko w szał Finna. Rzucił się na Blake, próbując przydusić go wraz z pomocą drzewa.

Wszyscy patrzyli na tą bójkę, nie rozumiejąc przyczyny jej wystąpienia. Dopiero kiedy Bellamy odpłacił się za brak powietrza poprzez kilka uderzeń w twarz Finna, Clarke ich powstrzymała.

— A więc uciekasz, żeby żyć długo i szczęśliwie z Królem, księżniczko? — Rzucił z pogardą, trzymając się za zakrwawiony nos. — A ja byłem dla ciebie gotowy spalić wioskę, żebym mógł cię znaleźć.

Dziewczyna kręciła przecząco głową, a Bellamy śmiał się zirytowany całą sytuacją. Siedział oparty o drzewo i spoglądał na tego, który wysnuł niewłaściwe wnioski. Czasami widzi się to, co chce się zobaczyć. I tak było w tym przypadku.

— Żartujesz, prawda? — Zaśmiał się Murphy, który dopiero teraz odważył się odezwać. — Finn, zwariowałeś! A myślałem, że to mnie wszyscy uważają za psychopatę.

Wszyscy fuknęli na niego i spojrzeli na niego wzrokiem Serio nie pomagasz. Jednak sens tego co powiedział chłopak był trafny. Finn widział zupełnie coś innego niż widzieli pozostali.

— Nie musisz palić wiosek, żeby mnie odnaleźć. — Clarke próbowała załagodzić niezbyt dobrze zapowiadającą się sytuację. — Uciekłam z Mount Weather, to oni mnie zabrali, a nie ziemianie. Rozumiesz?

Kiwnął głową, zamyślony nad całą sytuacją, która miała właśnie miejsce. Czyli jednak niepotrzebnie zabił tego jednego chłopaka? Może jednak źle usłyszał?

— To nie ziemianie są naszymi wrogami, tylko ci z gór. A ty właśnie wyciągnąłeś dłoń w stronę wojny.

Zrozumiał. Nie musieli powtarzać tego kilka kolejnych razy, bo naprawdę zrozumiał co zrobił. Dawny Finn wrócił ze spaceru i wygnał tego mrocznego chłopaka.

— Clarke, ja.. — Zatrzymał się nie wiedząc co powiedzieć.

Ona jednak na niego nie spoglądała. Wolała iść obok ramienia Bellamy'ego, który nie mówił żadnych przykrych słów i wszystko doskonale interpretował. I co najważniejsze, nie wpadł w szał i nie zabijał niewinnego człowieka.

— Odpuść Finn, serio. — Doradził szeptem Blake.

Wracali do obozu Jahy pogrążeni w ciszy i rozmyśleniach. Czy przez zabicie jednego ziemianina grozi im niebezpieczeństwo? Czy Finn właśnie podpisał akt wojny z dopiero pojednanym ludem?

Wiedzieli jedno, Finn zrobiłby wszystko aby odnaleźć i pomóc Clarke, nawet rozpocząć wojnę za jej życie.


🌐🌐🌐
Czy tylko miałam wrażenie, że 2 sezon od początku pachniał ,,czarnym Finnem ktorego należy zabić"?
Musicie wiedzieć że na początku to właśnie Collins był moim ulubionym bohaterem. 
A wiec, co by bylo gdyby nie zabił całej wioski...
Do następnej kapsuły
🌎🌎🌎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro